Sto osiemdziesiąt cztery

30 5 0
                                    

Renesmee

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Renesmee

Gabriel w milczeniu wyprowadził mnie na korytarz. Milczał, a ja nie odważyłam się przerwać panującej pomiędzy nami ciszy, chociaż milczenie niezmiennie doprowadzało mnie do szaleństwa. Starałam się skupić na oddychaniu, siląc się na spokój i za wszelką cenę próbując udawać, że wszystko jest w porządku, a ja wcale nie mam ochoty paść na ziemię i zwinąwszy w pozycję embrionalną, zawodząc w niebogłosy. Musiałam być silna, zwłaszcza teraz, ale to było takie trudne, a ja miałam coraz mniej siły, by cierpliwie znosić to, co właśnie się działo. Jeśli wydawało mi się, że nie istnieje nic gorszego od nieobecności Gabriela, właśnie miałam doskonałą okazję, żeby przekonać się, jak bardzo się myliłam; prawdziwy koszmar zaczynał się dopiero teraz, kiedy miałam go przy sobie, a on traktował mnie jak swojego wroga – tak bardzo zimny, odległy i milczący.

W głowie mi wirowało od myśli i niewypowiedzianych pytań, które jednocześnie pragnęłam i bałam się zadać. Co takiego zamierzał? W jego oczach byłam zdrajcą, podczas gdy on od samego początku dawał mi do zrozumienia, jak wiele znaczy dla niego możliwość służby komuś takiemu jak Isobel. Ta kobieta mi go odebrała, czyniąc go istotą, której nie poznawałam, a która dla swojej pani zrobiłaby wszystko – i to najpewniej moim kosztem. Cokolwiek było pomiędzy nami przez ostatnie dni, teraz ostatecznie zniknęło, zniszczone przez kłamstwa i emocje, które wzbudzałam w Gabrielu. Co prawda nadal nie dopatrzyłam się w jego twarzy czy spojrzeniu niechęci, co niejako przynosiło mi ulgę, ale jakaś część mnie podpowiadała mi, że najpewniej szukałam niedostatecznie dobrze, w efekcie widząc tylko to, co chciałam zobaczyć. Z drugiej strony, jeśli tak było, to dlaczego nadal całą sobą odczuwałam powstały pomiędzy nami dystans, skoro nade wszystko pragnęłam cudu i tego, by ukochany wziął mnie w ramiona, zapewniając, że wszystko będzie dobrze?

Palce Gabriela z siłą imadła owinęły się wokół mojego nadgarstka, chociaż – co nie uszło mojej uwadze – wcale nie trzymał mnie aż tak mocno, by sprawić mi ból. To była marna pociecha, ale dla mnie wystarczająca, stanowiąc lepszą perspektywę, niż gdybym doprowadziła go do stanu, w którym może nawet zdecydowałaby się mnie uderzyć. Gabriel, którego znałam, nigdy nie podniósłby ręki na kobiety, ale również nie potraktowałby żadnej przedstawicielki płci pięknej, jak to było z Nicole, więc już niczego nie mogłam być pewna. Wszystko było nie tak i doskonale zdawałam sobie z tego sprawę, a towarzysząca mi niepewność jedynie potęgowała odczuwane przeze mnie emocje, zwłaszcza niepokój. Jak to możliwe, że jedyna osoba, którą kochałam nad życie, tak po prostu mogła stać się do tego stopnia obojętna i... obca?

Gabriel puścił mnie przodem, kiedy znaleźliśmy się w wąskiej, prowadzącej na poddasze klatce schodowej. Serce zabiło mi szybciej, kiedy schodząc schodami w dół przypadkowo otarliśmy się o siebie, ale mój towarzysz nawet nie drgnął, zresztą odskoczył na bezpieczną odległość, ledwo tylko znaleźliśmy się z powrotem w wąskim hallu na piętrze. Zacisnęłam usta, by powstrzymać grymas, po czym uciekłam wzrokiem gdzieś w bok, tocząc wewnętrzną walkę z samą sobą. Nie wolno ci płakać, nie wolno ci płakać..., powtarzałam niczym mantrę, ale to nie działało, a ja miałam coraz większe trudności z panowaniem nad własnym ciałem i emocjami. Czułam, że Gabriel nie odrywa ode mnie wzroku, co jedynie wszystko utrudniało, tym bardziej, że to nie był najodpowiedniejszy moment na to, bym poddawała się słabości. Miałam wrażenie, że w ten sposób jeszcze bardziej zdenerwowałabym mojego towarzysza, a tego nie chciałam, chociaż miałam więcej niż jedną okazję, żeby przekonać się, iż niewdzięczny los już dawno przestał zwracać uwagę na to, czego mogłabym pragnąć.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA V: ZAPOMNIANE] (TOM 1/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz