Siedemdziesiąt

31 5 0
                                    

Renesmee

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Renesmee

Nerwowo przygryzłam dolną wargę. Byłam aż nadto świadoma obecności bliskich oraz tego, że przypatrywali mi się uważnie, w równym stopniu podenerwowani, co i ja. Atmosfera była napięta do tego stopnia, że gdybym się uparła, pewnie mogłabym zawiesić w powietrzu siekierę, a to był dopiero początek i zdawałam sobie z tego sprawę.

Po kolei, nakazałam sobie, próbując jakoś wziąć się w garść i przynajmniej udawać, że jestem w stanie zapanować nad sytuacją. Wszyscy jesteśmy podenerwowani, ale to normalne, zwłaszcza w tej sytuacji. Sama przez to przychodziłaś, kiedy Michael pierwszy raz tłumaczył ci, co takiego potrafi i że właśnie przeniósł się w czasie. A oni dodatkowo się o ciebie martwią.

Westchnęłam cicho, rozdrażniona przeciągającym się milczeniem. W przypływie tęsknoty i poczucia winy, bez słowa podeszłam z powrotem do mamy i tym razem to ja wpadłam w jej w ramiona. Nawet jeśli ją tym zaskoczyłam, nie dała niczego po sobie poznać, tylko bez chwili wahania przygarnęła mnie do siebie, tym razem w pełni kontrolując siłę, żeby przypadkiem nie zrobić mi krzywdy. Schowałam twarz w jej włosach, szukając wsparcia i poczucia bezpieczeństwa, dokładnie jak wtedy, kiedy byłam małą dziewczynką i coś mnie niepokoiło. Chociaż zdawałam sobie sprawę z tego, że w ten sposób nie jestem w stanie rozwiązać żadnego z dręczących mnie problemów, przynajmniej przez chwilę poczułam się zdecydowanie lepiej.

– Co się dzieje, kochanie? – zapytała mnie Bella, metodycznie przeczesując moje włosy palcami. Zawsze miała słabość do moich loków i najwyraźniej wciąż nie docierało do niej to, że mogłam się przefarbować. – Płakałaś. Czuję to...

– To nic takiego, mamo – zapewniłam ją odrobinę zmęczonym głosem. Odsunęłam się na tyle, żeby mogła spojrzeć mi w oczy i spróbowałam wysilić się na blady uśmiech, ale nie byłam pewna na ile mi to wyszło. – Po prostu porozmawiajmy.

– Właśnie na to czekamy – powiedziała zgodnie z prawdą, przez cały czas bawiąc się moimi lokami. Czerpałam z jej obecność i dotyku siłę, której potrzebowałam, nawet jeśli to wciąż było zbyt mało, żebym poczuła się lepiej. – Jesteśmy tutaj. Przecież dobrze wiesz, że nam możesz zaufać – przypomniała mi łagodnie.

Miała rację i doskonale zdawałam sobie z tego sprawę. Tak wiele wydarzyło się w moim życiu, że już zdążyłam się pogubić i zapomnieć, że chociaż bliskich nie było u mojego boku przez całe lata, to jeszcze nie znaczyło, że przestali mnie kochać. Dla nich nie zmieniło się nic, poza tym nie mieli wpływu na to, co działo się od chwili mojego zniknięcia; jak mogłabym mieć im cokolwiek za złe?

– W porządku – zadecydowałam, po czym na lekko drżących nogach podeszłam do najbliższego fotela i usiadłam. Nerwy mimo wszystko robiły swoje, a ja wolałam nie ryzykować, że w którymś momencie mięśnie odmówią mi posłuszeństwa. Byłam tak bardzo spięta, że to aż bolało, poza tym wyczerpana płaczem i nadmiarem wrażeń, których doświadczyłam w Akademii Nocy. – Ale to nie jest takie proste. W zasadzie nie mam pojęcia jak i od czego powinnam zacząć – zastrzegłam, decydując się już na wstępie postawić sprawę jasno.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA V: ZAPOMNIANE] (TOM 1/2)Where stories live. Discover now