Sześćdziesiąt siedem

28 5 0
                                    

Renesmee

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Renesmee

W głowie mi wirowało, ale prawie nie byłam tego świadoma. Przez kilka następnych sekund koncentrowałam się wyłącznie na próbach zapanowania nad przyśpieszonym oddechem, starając się odzyskać kontrolę nad własnym ciałem i przekonać samą siebie, że wszystko jest w porządku i że nie mam powodów, by panikować... że nie mam powodu, by...

Gabriel. W korytarzu. Widział mnie – co więcej w sytuacji, która sama w sobie wytrąciła mnie z równowagi. To wciąż do mnie nie docierało, podobnie zresztą jak i to, co zaledwie chwilę wcześniej wydarzyło się na moich oczach, całkowicie poza kontrolą któregokolwiek z nas. Coś, czego do tej pory nie byłam w stanie zrozumieć, a tym bardziej zaakceptować – zwłaszcza, że już i tak wystarczająco trudne dla mnie było odnalezienie się w tej nowej sytuacji, którą zastałam po przybyciu do Miasta Nocy. Naprawdę wiele byłam w stanie znieść i zrozumieć, ale coś takiego?!

Tutaj już nawet nie chodziło o Nicole. Nie chodziło o to, że mogłaby starać się zainteresować sobą Gabriela, nawet jeśli do szału doprowadzała mnie myśl, że miałaby się do niego zbliżyć jakakolwiek inna kobieta. Czułam resztki palącej zazdrości oraz gniew, ale to było niczym w porównaniu z przysłaniającym wszystko inne szokiem.

Jak on mógł posunąć się aż tak daleko?! Tak nie zachowywał się Gabriel, którego znałam! Wiedziałam w jaki sposób zaspokajał ten specyficzny rodzaj głosu, ale – na litość bogini! – nawet do głowy by mi nie przyszło, że mógłby wykorzystać jakąkolwiek dziewczynę w taki sposób! Przecież sama raz byłam świadkiem tego, jak polował i chociaż samo doświadczenie również było dla mnie trudne do zniesienia, to przynajmniej byłam w stanie je zrozumieć. Gabriel potrzebował energii i byłam tego świadoma, podobnie zresztą jak i tego, że konieczność odbierania jej innym doprowadzała go do szaleństwa. Ten Gabriel, którego znałam – mój Gabriel, mój kochanek, mój mąż... – nigdy nie postąpiłby w taki sposób. Może uśpiłby Nicole, o ile w ogóle zdecydowałby się na to, żeby się do niego zbliżyła i to w Akademii, a potem postarałby się, żeby jak najszybciej się zaspokoić i nie zrobić jej przy tym krzywdy. Odebrałby jej tylko trochę, byle zaspokoić głód, a później pozwoliłby odejść – nic ponadto.

Ten Gabriel postępował inaczej i nie miałam co do tego najmniejszych wątpliwości. Gdybym się nie zjawiła, posunąłby się dużo dalej, jakby już wystarczające nie było to, że nie tylko spijał jej energię, ale również krew. Wprowadził ją w trans i najwyraźniej nie miał nic przeciwko temu, że lgnęła do niego, gotowa posunąć się tak daleko, jak tylko byłoby to możliwe – albo na tyle, ile on mógł sobie życzyć.

I chociaż nie chciałam o tym myśleć, nie byłam w stanie opędzić się od myśli, że gdybym nie przyszła, nie zawahałby się wykorzystać Nicole do zaspokojenia jeszcze jednego rodzaju potrzeby. Myśl o tym łamała mi serce.

Ale przestał. Kiedy cię zobaczył, po prostu przestał..., odezwał się cichy głosik w mojej głowie. Kiedy cię zobaczył...

Nie pamięta mnie, pomyślałam z goryczą. Zaskoczyłam go i to wszystko. To oczywiste, że nie chciał, żeby ktokolwiek był świadkiem tego, co robił. Być może miał tutaj wpływy, ale głód od zawsze był zbyt intymnym tematem, żeby się z tym obnosił. Wiedziałam o tym doskonale, bo nawet mając mnie, nadal wydawał się z dystansem podchodzić do tego, że potrzebował cudzego życia, by móc podtrzymać własne.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA V: ZAPOMNIANE] (TOM 1/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz