Sto sześćdziesiąt dwa

32 4 0
                                    

Claire

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Claire

Pokój znajdował się na końcu długiego, krętego korytarza. Claire uśmiechnęła się, kiedy Dean wprawnym ruchem przekręcił mosiężny klucz, który dostało w recepcji i otworzywszy drzwi, usunął się na bok, żeby zrobić jej miejsce. Na jej policzki wkradł się blady, ale doskonale widoczny nawet w ciemnościach rumieniec, kiedy wampir z szelmowskim uśmiechem i błyskiem w krwistoczerwonych tęczówkach skłonił się przed nią, niczym przed jakąś księżniczką albo damą. Była przyzwyczajona do obecności przedstawicieli ginącej rasy dżentelmenów – wampiry zwykle trwały przy swoich przyzwyczajeniach, zwłaszcza mężczyźni starej daty, tacy jak Rufus czy nawet Pavarotti – ale w wykonaniu Dean'a efekt był tym bardziej niezwykły, skoro blondyn wyraźnie ją adorował. To było coś więcej niż tylko uprzejmość, której doświadczała, kiedy Lucas zaczynał się wygłupiać albo kiedy Rufus wpadał w jeden z tych swoich dziwnych nastroi, kiedy myślami wydawał się być gdzieś daleko, najpewniej w innym stuleciu.

Zauważyła, że kąciki ust Dean'a drgnęły i jeszcze bardziej uniosły się ku górze, co dało jej do zrozumienia, że zdążył już zauważyć to, że się zarumieniła. To speszyło ją jeszcze bardziej, dlatego w pośpiechu przemknęła tuż obok niego, szybko wchodząc do środka. Czuła, że ruszył za nią, wcześniej starannie zamykając za sobą drzwi, by zapewnić im trochę prywatności. Poruszał się szybko i pewnie, co zaobserwowała już z chwilą, w której jednak zdecydowała się mu ulec i pierwszy raz wyjść z nim na miasto, na dodatek po zachodzie słońca. Wciąż miała wątpliwości, co do tego, czy robi dobrze, ale starała się o tym nie myśleć. W końcu do tej pory nikt nawet nie podejrzewał, że regularnie wychodziła na zewnątrz; Rufus i Edward pewnie mieli kroczyć ścieżką wojenną aż do powrotu Renesmee, a przy tak napiętej atmosferze tym bardziej nikt nie miał zwrócić na nią uwagi... A nawet jeśli, zawsze mogła znaleźć jakąś wymówkę – w końcu tunele były dość przestronne, poza tym nikt nie podejrzewał, że „mała Clairie" mogłaby prowadzić życie nieco mniej ograniczone, niż ciągłe przesiadywanie w pokoju i godzenie się z tym, że w oczach wszystkich wokół jest głupim, niedoświadczonym dzieckiem. Przy Dean'ie czuła, że zasłużyła na coś więcej, a poczucie bezpieczeństwa, które jej dawał, wystarczyło, by ostatecznie pokusiła się o podjęcie decyzji.

Z zaciekawieniem rozejrzała się dookoła, zaskoczona widokiem urządzonego ze smakiem, choć prostego wnętrza. Dean mówił jej, że nie raz bywał w tym hotelu, a po sposobie, w jaki został powitany w recepcji, momentalnie zorientowała się, że tak było w istocie. Nie miała wątpliwości, co do tego, że jego pozycja w mieście nie tylko pozwalała mu cieszyć się powszechnym szacunkiem, ale również pozwalała mu zapewnić jej bezpieczeństwo, bez zbędnego zagłębiania się w szczegóły. Jak mogłaby mu nie ufać, skoro na każdym kroku przekonywała się, że doskonale wiedział, co robi i czego tak naprawdę chce?

– I jak ci się podoba? – usłyszała i błyskawicznie okręciła się na pięcie, stając z nim twarzą w twarz. Zaskoczył ją tym, że dosłownie zmaterializował się za jej plecami, równie bezszelestny i wprawny co zwykle, w wyniku czego dosłownie wpadła mu w ramiona. – Pomyślałem sobie, że skoro zgodziłaś się ze mną pójść, możemy zapewnić sobie bardziej komfortowe warunki, jeśli już mamy czekać.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA V: ZAPOMNIANE] (TOM 1/2)Where stories live. Discover now