Sto dwadzieścia dziewięć

36 5 0
                                    

Renesmee

Hoppla! Dieses Bild entspricht nicht unseren inhaltlichen Richtlinien. Um mit dem Veröffentlichen fortfahren zu können, entferne es bitte oder lade ein anderes Bild hoch.

Renesmee

Uniosłam lekko brwi ku górze, spoglądając pytająco na Emmett'a. Pierwszym, co zarejestrowałam już na wstępie, było to, że (jak zwykle zresztą), był w wyjątkowo dobrym humorze – czego zdecydowanie nie dało powiedzieć się o Rufusie. Przynajmniej milczał, ale i tak poczułam się niezręcznie, myślami wciąż jeszcze przy naszej rozmowie i tym, co dopiero zamierzałam wampirowi powiedzieć.

Odchrząknęłam wymownie, po czym lekko poderwałam się na równe nogi, podchodząc do wujka. Nie miałam pojęcia dlaczego, ale czułam się trochę tak, jakby Emmett przyłapał mnie na robieniu czegoś niewłaściwego, choć to wydawało się irracjonalne. Do diabła, jego uwagi i wymowny uśmieszek zawsze doprowadzały mnie do szaleństwa, ale tym razem drażniły mnie bardziej niż zazwyczaj.

– Nie mów na mnie „Ness" – rzuciłam, wywracając oczami. Nie odpowiedział na moje wcześniejsze pytanie, ale to również było do przewidzenia; Emmett uwielbiał się ze mną droczyć, a ja niezmiennie dawałam mu się sprowokować, zwłaszcza teraz, kiedy wciąż przyzwyczajałam się do obecności bliskich. – Coś nie tak, Emm?

– Poza tym, że elektryka padła? Wszystko gra – zapewnił i wyszczerzył się do mnie. – Nie mogę przyzwyczaić się do tych twoich czarnych włosów – przyznał, a ja uśmiechnęłam się mimowolnie.

– To wciąż ja, a ty wolisz blondynki – przypomniałam mu usłużnie.

Zrobił urażoną minę, co w pierwszym momencie mnie zdezorientowało, choć nie tak, jak mogłoby się wydawać. Wiedziałam przecież, że sobie ze mnie żartował.

– O, przepraszam. Hola, hola, moja panno – rzucił niemal surowo, ale coś w jego poważnym wyrazie twarzy mnie bawiło. – Tylko jedną i oboje zdajemy sobie z tego sprawę – obruszył się, a ja roześmiałam się, jak zwykle rozbrojona jego zachowaniem. Jeśli akurat nie było w pobliżu Pavarottich, na Emmett'a mogłam liczyć zawsze, kiedy chodziło o poprawę humoru. – Możesz powiedzieć to Rosalie, gdybyś akurat ją widziała albo...

– Albo gdybym specjalnie do niej poszła? – przerwałam mu z uśmiechem. – Ach... Coś ty zrobił cioci? – zapytałam natychmiast, sama już niepewna, czy powinnam postukać go po głowie, czy załamywać ręce.

Jedynie mrugnął do mnie porozumiewawczo, tym samym dając mi do zrozumienia, że trafiłam w sedno. Hm, w zasadzie podpadał Rose regularnie, ale nagle taki „problem" wydał mi się czymś niezwykle atrakcyjnym, może dlatego, że kojarzyło mi się z normalnością i moim dotychczasowym życiem. Miałam wrażenie, że odkrywam moją rodzinę na nowo, a to znaczyło dla mnie o wiele więcej, niż do tej pory przypuszczałam.

– Nic takiego... Och, właściwie, to nie dlatego cię szukam – zreflektował się.

– Czyżby nadopiekuńczy wampir zaczął zastanawiać się, gdzie podziała się jego mała córeczka? – doszedł mnie wymowny pomruk Rufusa.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA V: ZAPOMNIANE] (TOM 1/2)Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt