Osiemdziesiąt trzy

31 5 0
                                    

Renesmee

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Renesmee

W milczeniu wpatrywałam się w River Song, próbując poukładać sobie wszystko w głowie. Nie byłam pewna, dlaczego to takie istotne, ale coś w historii Jocelyne Castle sprawiało, że nie dało się przyjść obok niej obojętnie. Ja czułam się tym bardziej podekscytowana i zaintrygowana, skoro to, co spotkało ją i jej kochanka, w pewnym sensie wiązało się z moją rodziną. Bella i Edward też złamali wszelakie zasady, byleby tylko być razem i to bez względu na możliwe konsekwencje. Wielokrotnie myślałam o tym w przeszłości, ale czym innym było rozważać to, co spotkało moich rodziców, a czymś zupełnie innym słuchanie o tragedii, która miała miejsce całe wieki temu.

– Nie rozumiem – odezwała się Sophie. Aż podskoczyłam na swoim miejscu, zaskoczona tym, że w ogóle zdecydowała się odezwać. Oczy wciąż miała lekko napuchnięte, ale nawet pomimo to prezentowała się całkiem nieźle. Głos prawie jej nie drżał, choć w jej głosie nadal pobrzmiewał ślad targających nią emocji. – Co takiego było z Jocelyne nie tak, skoro...

– To chyba oczywiste, że River ma na myśli to, że była wampirem – wtrąciła z rozdrażnieniem Nicole, spoglądając z wyższością na siedzącą u mojego boku Sophie. Zauważyłam, że dziewczyna speszyła się i spłonęła rumieńcem; resztki sympatii, którymi ją darzyłam, kiedy okazało się, że czasem jest zdolna do okazywania jakichkolwiek pozytywnych emocji, zniknęły bezpowrotnie. – Mam rację?

River obdarzyła ją chłodnym, przeciągłym spojrzeniem niebieskich oczu. Kiedy używała swojego daru, łatwo było zapomnieć, że w rzeczywistości jest wampirzycą – a przynajmniej do momentu, w którym się nie denerwowała.

– Masz – przyznała oschle, ale choć w pewnym sensie była to pochwała, Nicole skuliła się i uciekła wzrokiem gdzieś w bok. Poczułam wdzięczność względem River, bo tej rozpuszczonej dziewczynie potrzeba było odrobiny pokory. Sophie już tak była przygnębiona, nawet jeśli nie miałam jeszcze pewności z jakiegoś powodu. – W swoich listach Jocelyne Castle wielokrotnie przewijały się stwierdzenia na temat zagrożeń, jakie niósł ze sobą świt, a także wiele przemyśleń o śmierci i wołaniu z mroku. Prowadziła dziennik, jednak znamienita część jej wpisów przepadła, zresztą do tej pory nie wszystkie jej zapisy były zrozumiałe. Niemniej... jeśli zastanowić się nad tym, jak poważne zmiany zaszły w świecie nieśmiertelnych przez ostatnie lata – zaczęła, ostrożnie dopierając słowa i jedynie pośrednio nawiązując do powrotu Isobel i tego, co go potwierdziło – bardzo prawdopodobnym wydaje się, że zmiany, które zachodzą również w części z was, zaczęły się już przed Nocą Świętego Bartłomieja. Być może to przypadek, że jedyne wzmianki pochodzą z listów osoby, która żyła w szesnastowiecznym Paryżu, zaledwie kilkaset kilometrów od Miasta Nocy, niemniej to interesujący zbieg okoliczności... – stwierdziła, po czym zamilkła i w zamyśleniu wbiła wzrok w jakiś bliżej nieokreślony punkt w przestrzeni.

Kątem oka zauważyłam, że Sophie nieznacznie pobladła, choć tym razem jej reakcja nie miała żadnego związku ze wzruszeniem czy emocjonalnością. Nie miałam pewność, co to oznacza, ale podświadomie czułam, że dziewczynę dręczyło coś, co miało związek z wampiryzmem... tego wyjątkowego rodzaju.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA V: ZAPOMNIANE] (TOM 1/2)Where stories live. Discover now