Sto siedemdziesiąt sześć

34 4 0
                                    

Renesmee

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Renesmee

Byłam coraz bardziej podenerwowana. Czekanie mnie wykańczało, chociaż to było niczym w porównaniu z wątpliwościami, które nie opuszczały mnie nawet na moment. Sama już nie byłam pewna, co wpływało na mnie w większym stopni: niepokój o Claire czy może zachowanie Shelby, ale to było najmniej istotne.

Chyba mimo wszystko powinnam być wdzięczna losowi za to, że (przynajmniej tymczasowo) nie musiałam martwić się tym, że Edward zrobi mi awanturę, ale wcale nie czułam się dzięki temu lepiej. W zasadzie chyba wszystko byłoby lepsze, łącznie z koniecznością tłumaczenia się ojcu z tego, co zrobiłam i dlaczego zniknęłam na aż tyle godzin. Cokolwiek, byleby przestać się zamartwiać i zająć czymś myśli, ale jak na złość tata uparcie milczał, tak jak i pozostała część mojej rodziny.

Alice i Jasper zniknęli, ale to akurat było do przewidzenia. Wujek zawsze miał słabe nerwy, a jeśli w grę wchodziła krew, zwykle wolał w porę się ewakuować, chociaż podziemia raczej nie dawały zbyt wielkiego pola manewru pod tym względem. Miałam nadzieję, że jakoś sobie z tym poradzi albo że przynajmniej Alice powstrzyma go przed zrobieniem czegoś głupiego, jak chociażby wyjście na zewnątrz, ale nie miałam pewności. Niech to szlag, ostatnim, czego w tej sytuacji potrzebowałam, to jeszcze więcej zmartwień, choć przynajmniej nikt z mojej rodziny nie był zagrożony w aż takim stopniu, jak w przypadku Claire.

Mimowolnie pomyślałam o Layli i o tym, co na jej temat powiedział mi Gabriel. Była zdenerwowana... To przypadek, że doszło do tego akurat teraz, kiedy Claire była w takim stanie? Nie wierzyłam w to, chociaż jednocześnie ta zależność była dla mnie zagadką. Gabriel już dawno uświadomił mnie, że więź, która tworzyła się pomiędzy partnerami – wybrankami, dwoma bratnimi duszami – albo przynajmniej rodzeństwem, nigdy nie miała miejsca pomiędzy dziećmi a ich rodzicami. Do tej pory pamiętałam, jak bardzo rozgoryczona z tego powodu byłam, kiedy odchodziłam od zmysłów, nie mając pojęcia, co dzieje się z Alessią i Damienem, chociaż tak może teoretycznie było lepiej: w końcu wystarczyło spojrzeć na rozbitą Isabeau, która do tej pory rozpamiętywała śmierć swojego bliźniaka. Strata dziecka była gorsza i nie trzeba było więzi, żeby po czymś takim dusza została rozbita.

Cisza zaczynała mnie wykańczać, ale nie miałam odwagi odezwać się chociaż słowem. Jedynie sporadycznie zdarzało mi się spojrzeć w kierunku swoich bliskich, chociaż zwykle odwracałam wzrok, kiedy natrafiałam spojrzeniem na niespokojną twarz Esme. Pamiętała czy nie, zdążyła pokochać Claire, co zresztą było do przewidzenia; gdyby coś się stało...

Och, zdecydowanie nie chciałam o tym myśleć.

Rodzice też nie wyglądali na szczególnie rozluźnionych, chociaż emocje Belli i Edwarda miały raczej zupełnie inne podłoże. Czułam na sobie ich niespokojne spojrzenia, chociaż bez wątpienia ulżyło im, że cała i zdrowa wróciłam do tuneli. Tym więcej zawdzięczałam pomocy Gabriela, a zwłaszcza mocy Damiena, bo gdyby zobaczyli mnie na krótko po ataku, kiedy właściwie słaniałam się na nogach... Zwłaszcza po tym, co spotkało Claire, mogłabym się spodziewać jeszcze większej paniki, a może nawet przesadnej wręcz troski, a to było ostatnim, czego w tej sytuacji potrzebowałam. Pewnie i tak mogłam spodziewać się rozmowy z cyklu „Nie wolno ci dalej ryzykować, zwłaszcza w swoim stanie", gdzie ciąża byłaby zaledwie jednym z argumentów, które spodziewałam się usłyszeć, a które miały odwieść mnie od dalszego wychodzenia na zewnątrz. Powoli zaczynałam się przyzwyczajać do myśli o czekającej mnie rozmowie, ale jak na razie byłam zbyt roztrzęsiona i pobudzona, by szukać w pamięci jakichkolwiek wyjaśnień, które mogłoby chociaż po części uspokoić moich bliskich.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA V: ZAPOMNIANE] (TOM 1/2)Where stories live. Discover now