Sto pięćdziesiąt siedem

35 5 0
                                    

Renesmee

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Renesmee

Tym razem przebudzenie przyszło o wiele łatwiej, a ja czułam się o wiele lepiej. Jeszcze zanim otworzyłam oczy, zorientowałam się, co takiego wydarzyło się przed zaśnięciem i już nie miałam wątpliwości co do tego, że nie znajduję się w tunelach. W pełni rozluźniona, zatrzepotałam powiekami i wciąż nieco sennie spojrzałam na ułożonego przy mnie Gabriela, mimowolnie uśmiechając się, kiedy zauważyłam, że również zasnął.

Ostrożnie usiadłam, chcąc upewnić się, czy oby na pewno czułam się aż tak dobrze, jak mi się wydawało. Wciąż jeszcze byłam lekko osłabiona, ale podejrzewałam, że uczucie to minie, kiedy tylko się rozbudzę i doprowadzę do stanu używalności. Czułam, że się zgrzałam, a samo przebudzenie skojarzyło mi się z tym, czego zwykle doświadczałam po chorobie, kiedy zaczynałam dochodzić do siebie. Uznałam to za dobry znak, choć nie sądziłam, żeby Gabrielowi wystarczyło po prostu moje zapewnienie. Musiałam psychicznie przygotować się do czekającej nas rozmowy, nie tylko przez świadomość tego, że chłopak wciąż miał drążyć temat ataku, by dowiedzieć się czegoś więcej. Musiałam wszystko sobie uporządkować, żeby nie zamotać się we własnych wyjaśnieniach i jeszcze bardziej go nie zmartwić. Podejrzewałam, że jak zwykle będę musiała bardziej stanowczo przedstawić sytuację, jeśli chciałam postawić na swoim i mieć chociaż cień szansy na to, że wypuści mnie z łóżka...

Hm, w zasadzie co mnie powstrzymywało? Gabriel spał, a ja czułam się dobrze, tym bardziej, że w końcu mogłam spokojnie odpocząć. Nie przypominałam sobie, bym w ciągu minionych tygodni spała aż tak długo i głęboko, nie wspominając o poczuciu bezpieczeństwa, które dawała mi bliskość męża. Nawet wycieńczenie nie było w stanie przysłonić przyjemności, którą poczułam, kiedy Gabriel wciął mnie w ramiona albo wcześniej, gdy z takim zaangażowaniem się mną opiekował. Pewnie gdyby sytuacja była normalna, a on wiedziałby kim jestem i że noszę pod sercem dziecko, jego reakcja byłaby jeszcze bardziej przesadna, choć nie przypuszczałam nawet, że to w ogóle możliwe.

W zamyśleniu przyjrzałam się bladej twarzy ukochanego. Kiedy spał, zawsze wydawał mi się spokojny i bardziej bezbronny, choć zdawałam sobie sprawę z tego, że to wyłącznie pozory. Przebudzenie, którego doświadczałam, nie było pierwszym, bo przez minione lata dzień w dzień zasypiałam i budziłam się u jego boku, a jednak czułam się cudownie, jakbym właśnie przeżywała coś wyjątkowego pod każdym względem. Tym bardziej ciążyła mi myśl o tym, że w rzeczywistości nic nie było takim, jak mogłabym oczekiwać, ale starałam się o tym nie myśleć, żeby nie psuć sobie nastroju.

Nie mogąc się powstrzymać, wyciągnęłam rękę, by przeczesać palcami ciemne włosy ukochanego. Chociaż zapewniał mnie, że nie ma niczego złego w tym, że nakarmił mnie swoją krwią, najwyraźniej odczuł to w stopniu wystarczającym, by teraz spać jak zabity. Uśmiechnęłam się mimowolnie, po czym nachyliłam się i musnęłam wargami jego usta, a kiedy i wtedy nie zareagował, ostrożnie wyślizgnęłam się spod pościeli i chwiejnie stanęłam na nogi.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA V: ZAPOMNIANE] (TOM 1/2)Where stories live. Discover now