Dwadzieścia jeden

33 5 0
                                    

Renesmee

Oops! Questa immagine non segue le nostre linee guida sui contenuti. Per continuare la pubblicazione, provare a rimuoverlo o caricare un altro.

Renesmee

Rozwiązanie pojawiło się w najmniej oczekiwanym momencie.

Chociaż nie odczuwałam zmęczenia, w końcu jednak musiał zmroczyć mnie sen, nawet jeśli nie byłam w stanie przypomnieć sobie, kiedy właściwie zamknęłam oczy. Obudziłam się, gdy na zewnątrz nadal było ciemno, a zawieszony na ścianie zegar wskazywał, że zbliża się trzecia w nocy. Skrzywiłam się nieznacznie, bo chociaż brak słońca w najmniejszym stopniu mi nie przeszkadzał, obawiałam się, że zmiana strefy czasowej oraz zarwanie nocy odbije się na mnie za dnia, a więc wtedy, kiedy jak najbardziej potrzebowałam tego, żeby być przytomną. Co prawda pocieszającym wydawała się świadomość, że Carlisle nigdzie nie ruszy się w świetle dnia, ale przy moim szczęściu równie dobrze mogło się okazać, że od rana nad Paryżem zawisną czarne chmury albo doktor znajdzie jakikolwiek inny sposób, żeby przemieszczać się bez rzucania pozostałym w oczy. Byłam pewna, że miał jakiś konkretny plan działania – czy to ułożony przez siebie, czy też uzależniony od Jaquesa, skoro to właśnie z nim planował się spotkać. Tak czy inaczej, musiałam zrobić coś, żeby przypadkiem nie stracić go z oczu, a obawiałam się, że w sytuacji, kiedy nawet nie byłam pewna, czy znajdował się w tym samym hotelu co ja, stanowiło dość problematyczną kwestię.

Próbowałam ponownie zapaść w sen, ale moje organizm wydawał się uparcie buntować przeciwko mnie. Czułam się wyjątkowo pobudzona, zaś konieczność przebywania w bezruchu okazała się najgorszą torturą. Ostatecznie zrezygnowałam z prób zaśnięcia i zsunąwszy się z łóżka, zaczęłam bezcelowo krążyć po pokoju, próbując znaleźć sobie jakieś zajęcie. W efekcie obeszłam cały pokój, uważnie oglądając meble, a potem zatrzymując się tuż przy oknie, skąd mogłam obserwować wyjątkowo urokliwą panoramę miasta.

Nawet o tej porze, Paryż tętnił życiem. Wsparta o parapet, obserwowałam rozjaśnione światłami budynków oraz przejeżdżających samochodów bezgwiezdne niebo. Ruch uliczny miał w sobie coś kojącego, ale na dłuższą metę wcale nie pomagał mi się wyciszyć. W oddali widziałam ozdobioną światełkami, niczym jakaś olbrzymia choinka, górującą nad pozostałymi budynkami słynną wieżę Eiffla – najbardziej charakterystyczny obiekt w mieście, tak jak i wieża ciśnień w jakże bliskim mi Seattle. Czułam, że powinnam być zachwycona możliwością podziwiania jej na żywo, nawet z daleko, ale wcale nie miałam wrażenia, że w moim życiu właśnie dzieje się coś niezwykłego. Co prawda pomyślałam o tym, że cudownie byłoby spojrzeć na miasto z samej góry, ale zaraz poczułam ukłucie w sercu na samą myśl o tym, że miałabym znaleźć się tam sama. Paryż nie bez powodu był nazywany miastem zakochanych, poza tym nieustannie przypominał mi o tym, że teraz byłam sama.

Z westchnieniem wycofałam się do pokoju i wróciłam do bezcelowego krążenia, przechadzając się wzdłuż pomieszczenia po raz wtóry z rzędu. Od niechcenia obrzuciłam spojrzeniem ułożony na niskim stoliku stos magazynów, wszystkich w języku francuskim. Po okładkach byłam w stanie domyśleć się, że w większości dotyczyły mody, co bez wątpienia zachwyciłoby Alice, ale nie mnie. Zaczęłam przeglądać je od niechcenia, odrzucając kolejne numery na bok, chociaż nie uszło mojej uwadze, że wszystkie gazety były aktualne, co dobrze świadczyło o hotelu, a przynajmniej tak mi się wydawało. Niestety, najwyraźniej ze mną było coś nie tak, bo nic nie przykuło mojej uwagi, a po kilku minutach został mi wyłącznie jakiś przewodnik po mieście (jedyna angielskojęzyczna pozycja), co teoretycznie mogłoby być przydatne, gdybym chciała odnaleźć położenie Luwru albo jakiegoś innego pasjonującego paryskiego muzeum. Jako że nie miałam co liczyć na szczegółowy plan dojazdu do Miasta Nocy, zamierzałam dorzucić książeczkę do przebranego stosu i...

LOST IN THE TIME [KSIĘGA V: ZAPOMNIANE] (TOM 1/2)Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora