Sto sześćdziesiąt pięć

27 5 0
                                    

Rufus

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Rufus

Coś było nie tak. Czuł to, choć nadal nie potrafił jednoznacznie tego opisać, a tym bardziej określić przyczyn odczuwanego niepokoju.

– Claire? – powtórzyła po dłuższej chwili milczenia Esme. – Nie ma jej z tobą?

– A pytałbym, gdyby była? – warknął, nie mogąc się powstrzymać. Zauważył, że Esme skrzywiła się, kiedy na nią naskoczył, ale nawet nie próbował przepraszać. Przecież sami najlepiej wiedzieli, że był w nastroju na tyle podłym, by być w stanie zabić pierwszą osobę, która mu się narazi. – Nie, nie ma jej ze mną. W takim razie pewnie jest w łazience, aczkolwiek... Zresztą nieważne. Zapomnijcie o tym, że w ogóle pytałem – wycofał się, unosząc obie dłonie w poddańczym geście i z wolna ruszając w stronę wyjścia.

Właściwie czym się przejmował? Najwyraźniej napięcie, spowodowane nieobecnością Renesmee, zaczynało coraz bardziej dawać mu się we znaki. W końcu do pewnego stopnia sam się martwił, tym bardziej, że dziewczyna nie była w najlepszej kondycji, poza tym wyglądała na zdolną do zrobienia głupstw, ale to w gruncie rzeczy nie miało znaczenia – a już na pewno nie wiązało się z Claire, która prawie na pewno była gdzieś w tunelach. Nigdy wcześniej nie zdarzało mu się jakoś szczególnie panikować z powodu nieobecności córki, pomijając tych kilka sporadycznych przypadków, kiedy orientował się, że Lucas i Matt (kretyni!) po raz kolejny zabrali ją ze sobą na zewnątrz. Do diabła, Claire była inteligentna, a on...

Zatrzymał się gwałtownie, kiedy wychwycił ruch tuż przed sobą. Zaklął cicho, z rozpędu omal nie wpadając na Asherę, która dosłownie zmaterializowała się w progu wejścia. Ostatnim, czego potrzebował, było dodatkowe użeranie się z tą dziewczyną, którą już od jakiegoś czasu miał ochotę przebić kołkiem i wystawić na plac w samo południe. Już nie raz rozmawiał z Kristin na temat tego, że powinna zapanować nad swoimi... „podopiecznymi", ale jak na razie nie widział, by dawało to jakiekolwiek efekty.

– Gorszy dzień? – Ashera uśmiechnęła się słodko. – Nie wierzę, że jeszcze się nie pozabijaliście. Najwyraźniej jestem winna coś Taylorowi, aczkolwiek... – zaczęła i zaraz urwała, widząc jego minę.

– Więc pewnie jesteś zachwycona – stwierdził z rezerwą. Dla jego przyjemności mogli zacząć urządzać sobie nawet zbiorowe orgie z Asherą jako główną atrakcją, o ile tylko nie musiał o tym słuchać, a tym bardziej widzieć. – A teraz zejdź mi z drogi – dodał lodowatym tonem, siląc się na spokój, którego bynajmniej nie odczuwał.

Dziewczyna uniosła brwi.

– A może by tak „proszę"? – zagaiła ze spokojem. – No, postaraj się trochę. Wydawało mi się, że w twoich czasach...

– W moich czasach – przerwał jej, powoli zaczynając tracić cierpliwość – nikt nie miał szacunku do panienek lekkich obyczajów, więc nawet nie próbuj mnie denerwować. Jesteś pewna, że chcesz akurat dzisiaj wytrącić mnie z równowagi? – warknął, spoglądając jej w oczy.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA V: ZAPOMNIANE] (TOM 1/2)Where stories live. Discover now