Sto trzydzieścia siedem

31 5 0
                                    

Renesmee

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Renesmee

Szłam szybko, starając się nie zatrzymywać. Otaczała mnie nieprzenikniona ciemność i to wystarczyło, żebym czuła się zaniepokojona, a ignorowanie tego uczucia kosztowało mnie mnóstwo wysiłku. Walczyłam z instynktem i sobą samą, uparcie prąc przed siebie, chociaż już po kilku pierwszych skrętach (chyba jedynie cudem obyło się bez potknięć i zderzeń ze ścianami, kiedy tunel zaczynał gwałtownie zakręcać) zaczęłam wątpić w decyzję, którą podjęłam. Czułam, że powinnam zawrócić i zostać w salonie, ale jakoś nie potrafiłam zmusić się do zmiany już raz powziętego postanowienia, z każdym kolejnym krokiem czując, że moja wolna wola powoli zanika.

Jak na złość, wcale nie miałam poczucia, żeby ktokolwiek sprawował kontrolę nad moim ciałem. Głosy szeptały, a ja dobrowolnie ulegałam pokusie, robiąc to, czego ode mnie oczekiwały, chociaż sama nie byłam pewna dlaczego. Szłam przed siebie szybkim krokiem, raz po raz powtarzając sobie, że w moim postępowaniu jest sens, choć już dawno przestałam go dostrzegać.

Wraz z kolejnym skrętem, znalazłam w sobie dość siły, żeby przywołać do siebie odrobinę światła. Ledwo ciemność została rozproszona przez słaby, aczkolwiek kojący srebrzysty blask, poczułam jak temperatura powietrza gwałtownie spada. Zadrżałam mimowolnie, nie tyle z zimna, co narastającego niepokoju, który w jednej chwili sięgnął zenitu. Całą sobą czułam, że światło w jakiejkolwiek postaci nie jest mile widziane przez to, co czekało na mnie gdzieś tam w ciemności – czymkolwiek było i czegokolwiek mogło ode mnie oczekiwać. Czułam, że próbuje jakoś na mnie wpłynąć i zmusić do tego, żebym jednak błądziła w mroku, ale nie chciałam nawet myśleć o tym, że mogłabym odwołać jasny blask, zwłaszcza z własnej woli. Widziałam, że światło jest bardzo blade i drżące, niczym płomień świecy, wystawiony na działanie podmuchów lodowatego powietrza, ale jak długo towarzyszyła mi jasność, tak długo czułam się względnie bezpieczna.

Po raz kolejny ogarnęło mnie irracjonalne poczucie tego, że niezmiennie schodzę w dół, coraz niżej i niżej, ale tym razem przynajmniej czułam, że się poruszam. Korytarz zmieniał się, a ja przynajmniej tymczasowo mogłam zawierzyć własnym zmysłom, choć i tego nie mogłam być absolutnie pewna. Jak na ironię, po raz kolejny wróciła do mnie zasada, której nauczył mnie Michael, a która niezmiennie dopasowywała się do zmieniających się warunków i sytuacji, w których się znajdowałam. „Nie ufam nikomu"... Jakby dobrze się zastanowić, biorąc pod uwagę to, co właśnie robiłam, chyba powinnam przestać wierzyć nawet sobie samej.

Szłam szybko, ledwo powstrzymując się przed biegiem. Czułam obecność czegoś niewłaściwego i bardzo, ale to bardzo niebezpiecznego, ale udawało mi się jakoś panować nad instynktownym pragnieniem ucieczki, świadoma tego, że najważniejsze jest to, żeby zachować spokój. Przez myśl nie po raz pierwszy w ostatnim czasie przeszło mi, że niezależnie od wszystkiego, co czułam i sądziłam, naprawdę powinnam była zawrócić i wziąć nogi za pas, ale w oszołomieniu uprzytomniłam sobie, że nie potrafię, jakkolwiek irracjonalnie by to nie brzmiało. Sama już nie potrafiłam stwierdzić, gdzie jestem, co w normalnych warunkach nie byłoby dla mnie niczym dziwnym, ale w obecnej sytuacji...

LOST IN THE TIME [KSIĘGA V: ZAPOMNIANE] (TOM 1/2)Where stories live. Discover now