Dziewięćdziesiąt jeden

34 5 0
                                    

Renesmee

Ουπς! Αυτή η εικόνα δεν ακολουθεί τους κανόνες περιεχομένου. Για να συνεχίσεις με την δημοσίευση, παρακαλώ αφαίρεσε την ή ανέβασε διαφορετική εικόνα.

Renesmee

Oddychałam spazmatycznie; ledwo łapałam oddech, wciąż pod wpływem silnych emocji. Nie zdążyłam nawet dobrze zastanowić się nad tym, co się dzieje, kiedy Gabriel zniknął, zostawiając mnie z koszykiem czerwonych róż w ręku, całkiem wytrąconą z równowagi i tak roztrzęsioną, że chyba jedynie cudem byłam w stanie ustać w miejscu.

– Nessie? – doszedł mnie znajomy głos. – Właśnie zdawało mi się, że cię słyszę.

Wzdrygnęłam się i wyprostowałam, w niemal brutalny sposób zmuszona do tego, żeby wrócić na ziemię. Dopiero po chwili udało mi się skoncentrować na postaci, która przystanęła na końcu uliczki i teraz przypatrywała mi się z zaciekawieniem, ale też nieskrywanym entuzjazmem. W pierwszym odruchu otworzyłam usta, chcąc zacząć krzyczeć z frustracji, ale wszelakie myśli uleciały z mojej głowy, kiedy w końcu dotarło do mnie to, co było najważniejsze – tym bardziej, że miałam przed sobą kogoś, kogo po prostu nie dało się nie rozpoznać albo pomylić z kimś innym.

Emmett. Na zewnątrz. Jak gdyby nigdy nic spacerujący sobie środkiem miasta...

Bez zastanowienia skoczyłam w jego stronę, materializując się tuż przed nim i spoglądając na wampira z niedowierzaniem. W jednej chwili odzyskałam równowagę, choć na moment zapominając o ty, co zaszło pomiędzy mną a Gabrielem, a w zamian skupiając się wyłącznie na wujku. Do diabła, co takiego strzeliło mu do głowy, żeby tak po prostu wyjść z tuneli i...?

– Wujku, co ty tutaj robisz? – niemalże warknęłam przez zaciśnięte zęby. Nerwowo rozejrzałam się na boki, żeby upewnić się, że nikt nas nie obserwuje.

– Ciebie też miło widzieć, mała – stwierdził i rzucił mi pogodny, charakterystyczny dla siebie uśmiech. Aż nie do uwierzenia było dla mnie to, że nawet w tej sytuacji mógł zachowywać się tak, jakby wszystko było w porządku, a on wcale nie ryzykował życia – i to nie tylko swojego, ale również nas wszystkich. Wiedziałam, że Emmett ma indywidualne podejście do kwestii bezpieczeństwa oraz ryzyka, ale nie sądziłam, że aż do tego stopnia! – Nessie, wyluzuj. Wyglądasz, jakbyś za moment miała się wywrócić.

– No co ty nie powiesz... – Z niedowierzaniem pokręciłam głową. – Żartujesz sobie ze mnie? Co ty tutaj robisz? Wydawało mi się, że dość jasno wytłumaczyłam wam, że... Emmett, na litość bogini! – jęknęłam, wolną dłonią chwytając go za rami, jakbym w ten sposób mogła zmusić go do tego, żeby ze mną poszedł i gdzieś się ukrył.

Nie ruszył się nawet o milimetr, ale w końcu spojrzał na mnie w bardziej przytomny sposób, najwyraźniej w końcu zauważając to, że jestem najzupełniej poważna, a do tego zdenerwowana. Sama już nie byłam pewna, czy powinnam nim potrząsnąć, czy może machnąć ręką i po prostu odejść, zostawiając go samemu sobie. Oczywiście mimo wszystko ta druga możliwość nie wchodziła w grę, ale Emmett i tak wytrącił mnie z równowagi – i to nie tylko tym, że znikąd pojawił się na ulicy, akurat wtedy, kiedy ja i Gabriel...

LOST IN THE TIME [KSIĘGA V: ZAPOMNIANE] (TOM 1/2)Όπου ζουν οι ιστορίες. Ανακάλυψε τώρα