Sto czterdzieści cztery

35 5 0
                                    

Renesmee

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Renesmee

Byłam coraz bardziej podenerwowana, choć nie sądziłam, że to w moim stanie w ogóle możliwe. Leki w znacznym stopniu przytępiły moje zmysły, sprawiając, że czułam się oderwana od rzeczywistości i coraz bardziej senna, ale to przecież jeszcze nie równało się z tym, że stałam się głupia. Rufus może i musiał przez dłuższy czas traktować mnie jak wystraszone dziecko, nieświadome tego, co się dzieje, ale teraz aż nazbyt dobrze wiedziałam, że nie wszystko jest w takim porządku, jak uparcie próbował mi wmówić.

A niech go diabli. Przecież nie byłam ślepa, poza tym wciąż potrafiłam kojarzyć fakty, nawet jeśli teraz wychodziło mi to trochę bardziej opornie. Mógł udawać, że nie jest zmęczony, a ja do tej pory przymykałam na to oko, ale tym razem to było coś zupełnie innego, choć jeszcze nie byłam pewna, jak powinnam to rozumieć. Nie potrafiłam sobie przypomnieć, czy i kiedy widziałam Rufusa w gorszej kondycji, ale nawet jeśli czasami zdarzało mu się miewać gorsze dni, nie sprowadzało się to raczej do tego, żeby nagle nie był w stanie samodzielnie utrzymać się w pionie.

Mierzyliśmy się wzajemnie wzrokiem, ja równie zdeterminowana, nawet jeśli jednocześnie nie marzyłam już o niczym innym, prócz tego, żeby wrócić do łóżka. Nie zmieniało to jednak faktu, że martwiłam się o niego, tym bardziej, że nie po raz pierwszy coś mu zawdzięczałam, zresztą znaleźliśmy się w tamtym korytarzu tylko i wyłącznie z mojej winy. Starałam się o tym nie myśleć, bo obwinianie się było nienajlepszym pomysłem w tamtej chwili, ale podświadomie wiedziałam, że w tamtym korytarzu wydarzyło się coś więcej, choć nie potrafiłam (a może po prostu nie chciałam) przypomnieć sobie szczegółów tego, co wydarzyło się od chwili, w której Mal...

Nerwowo przygryzłam dolną wargę, coraz bardziej spięta. Tylko spokojnie, nakazałam sobie w myślach, ale dostosowanie się do własnych rad okazało się o wiele trudniejsze, niż byłam skłonna przypuszczać. Niczego już nie rozumiałam, a obawiałam się, że próba ustalenia jakichkolwiek sensownych faktów, kiedy Rufus znów zaczynał zachowywać się oschle i nieprzystępnie, nie będzie taka prosta, jak mogłabym tego oczekiwać. Nie pomagało mi to, ale przynajmniej byłam świadoma tego, że powinnam zacząć psychicznie przyszykowywać się na to, że rozmowa z nim będzie o wiele trudniejsza niż wcześniej, kiedy czułam się zbyt roztrzęsiona, by czegokolwiek dociekać. Wtedy potulnie zgadzałam się na wszystko to, czego ode mnie oczekiwał, ale teraz sytuacja była inna i oboje zdawaliśmy sobie z tego sprawę.

– Renesmee, idź do pokoju – odezwał się cicho, ale przy tym niezwykle stanowczo Rufus. – Rozmawialiśmy już o tym, co dla ciebie najlepsze. Ja potrzebuję chwilki, ale to nic, czym powinnaś się przejmować – wyjaśnił i zabrzmiało to szczerze, ale poraziła mnie lakoniczność jego wyjaśnień.

Spojrzałam mu w oczy.

– Czy stanie się coś niedobrego, jeśli zostanę? – zapytałam po chwili wahania, ostrożnie dobierając słowa.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA V: ZAPOMNIANE] (TOM 1/2)Where stories live. Discover now