Renesmee
Rzuciliśmy się przed siebie, ja całkowicie zdana na prowadzącego mnie Rufusa. Nie potrafiłam stwierdzić, co takiego działo się wokół mnie, zbyt oszołomiona sytuacją i wciąż unoszącym się w powietrzu pyłem. Wolną ręką przysłoniłam usta, ale i tak ledwo powstrzymywałam się od kaszlu. Cały czas nerwowo rozglądałam się dookoła, ale widoczność była ograniczona i poza zamazanymi kształtami, nie widziałam prawie niczego.
– Rufus... – wykrztusiłam, próbując zwrócić na siebie jego uwagę. Nawet się nie zatrzymał, uparcie ciągnąć mnie za sobą. – Rufus! – powtórzyłam głośnie, poirytowana tym, że mnie ignorował.
– No co? – warknął, nawet na mnie nie patrząc.
Sama miałam ochotę na niego warknąć. Jakie to było w jego stylu rozpętać chaos i oczekiwać, że wszyscy tak po prostu przyjmą to do wiadomości!
– Musimy się zatrzymać. Co z Carlisle'm? – wyrzuciłam z siebie na wydechu, jednocześnie próbując zaprzeć się nogami o ziemię, ale w efekcie omal się nie wywróciłam.
– Jest za nami. – Rufus wydawał się być zniecierpliwiony. Niezbyt dobrze widziałam jego twarz, ale z łatwością mogłam wyobrazić sobie jej wyraz. – A my mamy mało czasu. Skoro on za nami nadąża, to znaczy...
Nie zdążył dokończyć, bo nagle przed nami dosłownie zmaterializował się Michael. Pierwszym, co zwróciło moją uwagę, była para lśniących rubinowych tęczówek, jakże wyrazisty na tle wszechogarniających ciemności. Wampir skoczył w naszą stronę bez chwili wahania, w niczym już nie przypominając tego Michaela, którego znałam i którego do samego końca pragnęłam uważać za swojego sojusznika.
Nim zdążyłam chociażby pomyśleć o tym, co zrobić, Rufus bezceremonialnie odepchnął mnie na bok. Na ułamek sekundy zabrakło mi tchu, kiedy trafił mnie w pierś; straciłam równowagę i byłabym upadła, gdyby ktoś mnie nie podtrzymał. W pierwszym odruchu instynktownie zesztywniałam i napięłam mięśnie, gotowa się szarpać, póki nie podchwyciłam spojrzenia złocistych tęczówek dziadka. Jedynie na niego spojrzałam, po czym w pośpiechu wyprostowałam się, chcąc jak najszybciej uchwycić równowagę, żeby łatwiej zareagować, gdyby zaszła taka potrzeba.
– Gdzie jest...? – zaczęłam, jednak moje pytanie okazał się zbędne.
Rufus i Michael poruszali się błyskawicznie, trwając jakimś niebezpiecznym, ale niezwykle efektownym tańcu. Sama nie byłam już pewna, który z nich atakował, a który się bronił, jednak to było najmniej istotne. Nie byłam zdziwiona tym, że ta dwójka dorównywała sobie umiejętnościami walki, wręcz przewidując wzajemnie swoje ruchy, zupełnie jakby już wcześniej zaplanowali sposób w jaki będą walczyć. W oszołomieniu dotarło do mnie, że właśnie obserwuję walkę dwóch niebezpiecznych nieśmiertelnych – na dodatek wiekowych, wielokrotnie starszych i bardziej doświadczonych ode mnie.
YOU ARE READING
LOST IN THE TIME [KSIĘGA V: ZAPOMNIANE] (TOM 1/2)
Fanfiction„Wydarzyło się coś złego" - ta jedna myśl dręczy Renesmee od chwili przebudzenia. Znajomy pokój, kochająca rodzina i czas, który spędziła nieprzytomna po ataku w zwykle bezpiecznych lasach Forks - wszystko brzmi logiczne, a jednak Nessie czuje, że o...