Siedemnaście

36 6 0
                                    

Renesmee

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Renesmee

Temat Jaquesa nie powrócił ani razu w ciągu pięciu następnych dni. Przez cały czas myślałam o podsłuchanej rozmowie, przez co tym bardziej drażnił mnie brak jakiejkolwiek reakcji z moich bliskich. Nie, żebym miała nadzieję na to, że moi bliscy zdecydują się na spotkanie z wampirem – wręcz przeciwnie: nie zamierzałam do tego dopuścić, zwłaszcza, jeśli taka decyzja miałaby zostać podjęta za moimi plecami. Nie wiedziałam, czego francuz może chcieć od któregokolwiek z moich bliskich, chociaż zastanawiające było to, że zwrócił się akurat do Carlisle'a – a więc jednej z osób, które przynajmniej teoretycznie powinny były cokolwiek pamiętać. Tym bardziej martwiło mnie to, że Jaques wydawał się być jedyną osobą, która łączyła mnie z moim dawnym życiem i mogła cokolwiek wiedzieć. To nie był przypadek i przynajmniej tego jednego byłam absolutnie pewna.

Doktor nie był chętny puścić mnie do domu, woląc przynajmniej przez kilka dni być na tyle blisko mnie, żeby zareagować, gdyby zaszła taka potrzeba. Przyjęłam to spokojnie, tym bardziej, że możliwość ciągłej obecności w domu Cullenów pozwalała mi utwierdzić się w przekonaniu, że temat Jaquesa faktycznie nie powrócił. Byłam niemal pewna, że moi bliscy omówili wszystko, kiedy tylko położyłam się spać, oczywiście nie zamierzając mnie wtajemniczyć, ale nie miałam im tego za złe. Im mniej zwracałam na siebie uwagę, tym lepiej, przynajmniej teoretycznie, bo raczej trudno było powiedzieć, żeby w ogóle się o mnie nie martwili i to nie tylko po tym, jak doprowadziłam się do utraty przytomności. Teraz, pamiętając wszystko, nie miałam już najmniejszego problemu z dostarczaniem dziecku tego, czego ode mnie wymagało, a więc w znamienitej większości ludzkiego jedzenia. Początkowo patrzyli się na mnie, wyraźnie zaskoczeni nagłą chęcią na coś innego niż krew, skoro do tej pory nie chciałam nawet słyszeć o przerzuceniu się na zwykłą dietę, ale nikt nie skomentował tego nawet słowem, poza tym Esme była zachwycona. Nawet słowem nie zająknęła się na temat moich pozornie odmiennych zachowań, również wtedy, gdy zaczęłam przesiadywać z nią w kuchni, kiedy przygotowywała mi coś do jedzenia. Próbowałam zbytnio nie wychylać się, jeśli chodzi o wybór potraw, ale od czasu do czasu zawsze coś napomniałam i ostatecznie stanęło na kuchni włoskiej. Może byłam masochistką, ale nie mogłam powstrzymać się przed myśleniem o Gabrielu i dzieciach, bo to przede wszystkim za nimi tęskniłam.

Tak czy inaczej, starałam się nie doprowadzić do kolejnej sytuacji, która zaniepokoiłaby moich bliskich bardziej niż do tej pory. Przecież doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że już teraz byłam pod obserwacją, chociaż już po dwóch dniach Carlisle musiał przyznać, że nie wyglądam, jakby coś mi dolegało. Nie protestowałam, kiedy chciał mnie zbadać, chociaż za każdym razem stresowałam się tym, że może jednak zasugerować tomografię albo chcieć pobrać mi krew, a przecież na żadne z tych badań nie mogłam się zgodzić. Promieniowanie to jedno, a jeśli chodziło o jakiekolwiek wyniki, nie musiałam znać się na medycynie, żeby wiedzieć, iż zwykłe badanie krwi wystarczająco dokładnie określało mój stan. Przecież właśnie o te wyniki poprosiłam Theo, kiedy tylko zorientowałam się, że nosze pod sercem nowe życie. Nie potrafiłam sobie nawet wyobrazić, co takiego by się wydarzyło, gdyby moi bliscy dowiedzieli się o ciąży właśnie w taki sposób – byłam jednie pewna, że skończyłoby się na krzyku, a potem Jacob musiałby mieć na baczności, chociaż biedak nie miał niczego wspólnego z pojawieniem się dziecka. Skoro przy mojej pierwszej ciąży Gabriel i Edward omal nie zdemolowali domu, wolałam nie zastanawiać się, jak wyglądałoby to przy założeniu, że potencjalnym ojciec mógłby być zmiennokształtny, a zwłaszcza Jake.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA V: ZAPOMNIANE] (TOM 1/2)Where stories live. Discover now