Siedemdziesiąt dziewięć

34 5 0
                                    

Renesmee

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Renesmee

Trudno było mi stwierdzić, kiedy i jakim cudem udało mi się w końcu zasnąć. Sądziłam, że nadmiar wrażeń jednego zaledwie dnia, a już zwłaszcza fakt, że znów miałam przy sobie wszystkich moich bliskich (na dodatek bardzo niezadowolonych z tego, co planowałam zrobić), nie pozwolą mi zmrużyć powiek, jednak kiedy przyszło co do czego, zasnęłam, ledwo tylko mogłam położyć się do łóżka. Claire jeszcze nie było i podejrzewałam, że wciąż przesiadywała w laboratorium, ale nie miałam siły myśleć ani o niej, ani o Rufusie. Tym bardziej byłam wdzięczna Kristin, która zapewniła mnie, że w razie czego wszystkim się zajmie i że postara się, by nikt nie niepokoił mnie co najmniej do rana. Jak ją znałam, mówiła najzupełniej poważnie i chyba nawet tata miałby poważny problemu z tym, żeby dostać się do mnie i móc wrócić do przerwanej rozmowy na temat tego, czy powinnam ryzykować życie, wychodząc na zewnątrz – czy też raczej po raz kolejny stwierdzić, że nie powinnam tego robić.

Nikt w końcu nie mówił, że będzie łatwo. Musiałam być stanowcze, nawet jeśli perspektywa zrzucenia odpowiedzialności na kogokolwiek innego i przynajmniej chwilowego poczucia się tak, jakbym znów była małą dziewczynką, która nie musi martwić się problemami, była aż nadto kusząca. Oczywiście nie zamierzałam sobie na to pozwolić; byłam w pełni zdecydowana i świadoma tego, co chcę zrobić, a przynajmniej tak powtarzałam sobie do chwili przebudzenia, kiedy po raz kolejny wróciły do mnie wspomnienia minionego dnia.

W tunelach trudno było stwierdzić, która jest godzina, jednak zakładałam, że jest dość wcześnie. Zaraz po przebudzeniu zauważyłam zwiniętą w kłębek na swoim łóżku i pogrążoną w głębokim śnie Claire. Trudno było mi stwierdzić, jak wiele godzin przespałam, ale czułam się tak senna i zniechęcona, że niewiele brakowało, żebym wróciła do bezpiecznego, ciepłego łóżka i darowała sobie cały ten pomysł ze szpiegowaniem, narażaniem życia i... tym całym bałaganem. Cóż, rodzice i reszta moich bliskich bez wątpienia byliby z takiego stanu rzeczy zadowoleni, czego nie dałoby się raczej powiedzieć o Rufusie, ale przy jego zmiennych nastrojach, narzekania nie byłoby niczym nowym.

Westchnęłam, po czym powoli usiadłam, żeby nie ryzykować, że jednak ulegnę pokusie. Przecież doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że moje obawy nie tyle wiązały się z jakże sensownymi argumentami mojej rodziny, ale ze strachem przed tym, co tym razem czekało mnie w Akademii Nocy. W porządku, tak, byłam tchórzem, a już najbardziej bałam się kolejnego spotkania z Gabrielem, zwłaszcza po tym, co ostatnim razem pomiędzy nami zaszło. Wiedziałam, że powinnam wziąć się w garść i skupić na pierwotnym założeniu całego planu, ale jak mogłam w ogóle koncentrować się na szczegółach, kiedy na samą myśl o ostatnich wydarzeniach chciało mi się płakać?

W milczeniu wpatrywałam się w spokojną, miarowo oddychającą Claire, żałując, że nie mogę czuć się tak pewnie jak ona. Mimo kłamstw Rufusa wydawała się być szczęśliwa, poza tym dodatkowo uskrzydlał ją sam fakt tego, że w tunelach pojawiłam się nie tylko ja, ale również Cullenowie. Nade wszystko pragnęła rodziny, a teraz w końcu miała ją przy sobie – i to było wszystkim, czego tak naprawdę potrzebowała i co na tę chwilę mogła dostać. Zdawałam sobie sprawę z tego, że nie mogła poczuć się tak naprawdę dobrze bez matki i to w pewnym sensie było dla mnie motywacją, ale mimo wszystko...

LOST IN THE TIME [KSIĘGA V: ZAPOMNIANE] (TOM 1/2)Where stories live. Discover now