Renesmee
W milczeniu wpatrywałam się w Claire. Chociaż nie miałam pewności, co takiego się dzieje, jedna rzecz wydała mi się oczywista, nawet jeśli nie miałam sposobności, by ją potwierdzić. Z powodu zmęczenia kojarzenie faktów przychodziło mi z trudem, ale nie na tyle, bym nie dostrzegła jakże charakterystycznych dla Licavolich rysów twarzy; poza tym te włosy, te oczy...
Kiedy Michael przeniósł mnie w czasie, nie tylko ja, ale również Layla spodziewała się dziecka – jedynego z bliźniąt, które przeżyło poronienie. Nagle dotarło do mnie, że właśnie trzymam w ramionach córkę mojej szwagierki i... Rufusa, chociaż nie byłam w stanie tak po prostu przyjąć do wiadomości tego, że wampir już kilka dekad temu został ojcem! Co więcej, nawet gdybym myślała o ewentualnym dziecku, na pewno nie w taki sposób wyobraziłabym sobie dziewczynę, która wychowywała się pod ziemią, na dodatek pozostając pod sporym wpływem Rufusa. Z drugiej strony, była jeszcze Layla, ale z jakiegoś powodu czułam coraz silniejszy niepokój, kiedy tylko zaczynałam się zastanawiać nad nieobecnością mojego męża i jego sióstr.
Claire wyprostowała się, gwałtownie odsuwając o krok. Wyglądała na zawstydzoną i mocno wytrąconą z równowagi, jakby właśnie zrobiła coś, czego nie powinna albo nie chciała. Tym bardziej nieprawdopodobnym wydało mi się, żeby ta drobna istota o tak słodkim imieniu mogła mieć jakikolwiek związek Rufusem. Z pewnym opóźnieniem dotarło do mnie, że Claire w dużym stopniu wdała się w Marco – stąd te lśniące czarne włosy i typowe dla Licavolich zdecydowane rysy twarzy. Jedynym wyjątkiem były jej lśniące oczy; te bez wątpienia odziedziczyła po Layli, chociaż ich odcień kojarzył mi się bardziej z tęczówkami Isabeau na krótko po tym, jak wampirzyca doświadczyła wizji.
– Zrobiłam coś nie tak? – zapytałam, spoglądając w nieco zdezorientowany sposób na wciąż speszoną Claire.
Zamrugała pośpiesznie i rzuciła mi jeszcze bardziej zdezorientowane spojrzenie, wyraźnie zaskoczona moim pytaniem.
– Dobra bogini, nie! To znaczy... To ja nie powinnam była, ale tak się ucieszyłam i... i... – zaczęła, po czym urwała, by złapać tchu. Sama nie byłam pewna, czy powinnam śmiać się, czy płakać, widząc jak pląta się z mojego powodu. – Po prostu nie pomyślałam. Nie zrobiłam ci krzywdy? – zapytała nagle, a ja dopiero po kilku sekundach uświadomiłam sobie, że mówiła o mojej ciąży.
– Claire – zaczęłam powoli, starannie akcentując jej imię. Spojrzała na mnie tymi swoimi niezwykłymi oczami, po czym w końcu zamilkła, powoli zaczynając się uspokajać. – Oddychaj. Nie jestem taka krucha, jasne?
Nie odpowiedziała od razu, ale przynajmniej w końcu się uspokoiła. Nadal wyglądała mi na mocno rozemocjonowaną, może nawet oszołomioną, chociaż nie byłam pewna dlaczego. Z drugiej strony, nawet nie przyszło mi do głowy, że ktokolwiek mógłby w taki sposób zareagować na moje pojawienie się, na dodatek w ogóle mnie nie znając, przez co reakcja Claire wydawała mi się czymś dużo bardziej fascynującym, a przy tym miłym. To znaczyło, że tutaj przynależę, a akceptacja zdecydowanie była uczuciem, którego nade wszystko łaknęłam.
ВИ ЧИТАЄТЕ
LOST IN THE TIME [KSIĘGA V: ZAPOMNIANE] (TOM 1/2)
Фанфіки„Wydarzyło się coś złego" - ta jedna myśl dręczy Renesmee od chwili przebudzenia. Znajomy pokój, kochająca rodzina i czas, który spędziła nieprzytomna po ataku w zwykle bezpiecznych lasach Forks - wszystko brzmi logiczne, a jednak Nessie czuje, że o...