Pięćdziesiąt osiem

42 6 2
                                    

Renesmee

Ops! Esta imagem não segue as nossas directrizes de conteúdo. Para continuares a publicar, por favor, remova-a ou carrega uma imagem diferente.

Renesmee

Nie byłam pewna, czego powinnam się spodziewać – przecież nawet ludzka szkoła była dla mnie abstrakcyjnym przeżyciem, którego nie miałam okazji doświadczyć. Miałam co prawda mgliste pojęcie, czego można spodziewać się po normalnych nastolatkach, a nieśmiertelni w gruncie rzeczy niewiele różnili się od ludzi, wiedziałam jednak, że Akademia to zupełnie coś innego, zwłaszcza teraz, kiedy Isobel doszła do władzy. To już nie była ta sama szkoła, którą zaakceptowaliśmy z Gabrielem, kiedy tylko pojawiła się możliwość, by zapewnić Alessi i Damienowi coś, czego sami nie mieliśmy, a co mogło okazać się sporym ułatwieniem, kiedy ta dwójka miała dorosnąć i spróbować odnaleźć się gdzieś poza małym zamkniętym światem, którym było Miasto Nocy. Świat uległ zmianie, a ja boleśnie zdawałam sobie z tego sprawę, w równym świadoma stopnia skomplikowania czekającego mnie zadania, co i związanego z wyjściem na zewnątrz zagrożenia.

Wiedziałam, że Rufus chce działać szybko, ale na pewno nie przypuszczałam, że będzie chciał wcielić plan życie już następnego dnia. W związku z tym, nie miałam siły i czasu, żeby próbować dalej spierać się z dziadkiem o to, czy powinien pozwolić mi działać, tym bardziej, że już podjęłam decyzję i niezależnie od wszystkiego nie zamierzałam jej zmienić. Przez resztę dnia po prostu go unikałam, spędzając większość czasu z Kristin i Claire, żeby dowiedzieć się czegoś więcej na temat tego, czego powinnam spodziewać się na zewnątrz. Zasady były proste, a w zasadzie wszystko sprowadzało się do jednego i oczywistego stwierdzenia: postępować w taki sposób, żeby nie dać zabić się zbyt szybko. Już pierwszego dnia w Mieści Nocy zdążyłam się przekonać, że wychodzenie po zmroku to czyste szaleństwo, o ile nie miało się czegoś w rodzaju przepustki – a więc oficjalnego symbolu Isobel. Kristin twierdziła, że przypomina to trochę oznaczenia, które do tej pory nosili ludzie, a które jednoznacznie stwierdzały, czy ktoś był nietykalny, czy też nie. Bransoletki, naszyjniki, ozdoby do włosów albo naszywki... – twierdziła, że łatwo się zorientuję, jeśli tylko uważnie rozejrzę się dookoła. Trzymanie się blisko „oznaczonych" również było dobrym pomysłem, chociaż – co sama preferowałam – najrozsądniej było unikać chodzenia po zmroku, zwłaszcza kiedy na zewnątrz pojawiały się cienie. Demony je uwielbiały, zarówno te w pełni ukształtowane, co i pozbawione ludzkich kształtów, a Isobel nigdy oficjalnie nie zabraniały im żywienia się tymi, których nie darzyła szczególną sympatią.

Trudno mi było tak po prostu słuchać o wszystkich tych zmianach, które zaistniały w miejscu, które tak naprawdę nigdy nie było tak naprawdę bezpieczne. Słuchałam Kristin i miałam wrażenie, że opisuje mi jakiś zupełnie odległy, obcy mi świat, którego w najmniejszym wypadku nie chciałam poznać. Ulice były najmniej bezpiecznym miejscem, zwłaszcza po zmroku – a więc po wybiciu czegoś na kształt godziny policyjnej. Akademia przynajmniej z założenia stanowiła teren neutralny, podobnie zresztą jak i wciąż działająca kawiarnia Michaela – co oczywiście nie zmieniało tego, że również od wampira zamierzałam trzymać się na dystans. Kristin co prawda twierdziła, że od powrotu Isobel Michael nie miał już głowy do prowadzenia jakichkolwiek interesów i że bardzo rzadko widywało się go w jego własnym lokalu, ale jakiekolwiek ryzyko było mi zbędne, tym bardziej, że wampir był jedną z nielicznych osób, które na własne oczy przekonały się, że wróciłam do miasta. Jakiekolwiek były jego prawdziwe intencje, w moich oczach pozostawał zdrajcą, więc tym bardziej trudno mi było przewidzieć, jak miałam zareagować na jego obecność, zwłaszcza po wszystkim tym, co mi zrobił, kolejny raz pozwalając na to, żeby moje życie stanęło na głowie.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA V: ZAPOMNIANE] (TOM 1/2)Onde as histórias ganham vida. Descobre agora