Sto dziesięć

26 5 0
                                    

Renesmee

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Renesmee

Ogród wyglądał inaczej niż wtedy, gdy widziałam go po raz ostatni. Miałam okazję zauważyć to już tej pierwszej nocy w Mieście Nocy, kiedy podróżowałam poza ciałem, ale wtedy byłam zbyt skoncentrowana na więzi łączącej mnie z Gabrielem, żeby zwracać uwagę na cokolwiek innego. Teraz łatwiej było mi skupić się na otaczających mnie roślinach, chociaż jednocześnie moja uwaga raz po raz skupiała się na Alessi i Damienie, a ja nie byłam w stanie tak po prostu oderwać wzroku od któregokolwiek z nich.

Czułam narastający niepokój, choć jednocześnie nie byłam pewna, czy mam jakiekolwiek powody do obaw. Wciąż myślałam o dziwnej reakcji Damiena, ale ten uparcie milczał, zachowując się w najzupełniej naturalny sposób, tak, że łatwo mogłabym uwierzyć, że w istocie wszystko jest w porządku. Nie miałam pojęcia, jak daleko sięgały zdolności mojego syna teraz, ale jakoś nie miałam wątpliwości co do tego, że rozwinął swoje zdolności w wręcz diametralny sposób; mogłam tylko zgadywać, co był w stanie teraz zdziałać, skoro już wcześniej jego moce fascynowały nas wszystkich.

Layla niechętnie została w pokoju, co wcale mnie nie zdziwiło. Dobrze znałam siostrę Gabriela i mogłam się założyć, że dla dziewczyny konieczność przebywania w zamknięciu od wschodu do zachodu słońca, była prawdziwą udręką. Wiedziałam przecież, jak bardzo energiczna była ta dziewczyna, a jakiekolwiek ograniczenia, łącznie z odcięciem od blasku słońca, musiało być niczym najgorsza udręka, choć już na długo przed swoją śmiercią, Layla musiała zdawać sobie sprawę z tego, że prędzej czy później do tego dojdzie. Było tak, jak powiedział Rufus – wszyscy byli dziećmi nocy, a po śmierci do niej wracali, chociaż z drugiej strony, wciąż niezrozumiały był dla mnie przypadek Bliss...

Przestałam o tym myśleć, w zamian z zaciekawieniem spoglądając na krzewy czarnych róż, które tak bardzo uwielbiała Isabeau, a które musiały być słabością również Isobel. W milczeniu podeszłam bliżej, muskając palcami delikatne płatki i próbując chociaż na moment się wyciszyć, tym bardziej, że zmartwienia prędzej czy później miały doprowadzić mnie do szaleństwa. W panującej ciszy było coś kojącego, a bliskość natury i świeże powietrze, miały w sobie coś, co sprawiało, że w istocie czułam się lepiej, chociaż z równym powodzeniem mogło mieć to związek z wpływem daru Damiena.

– Lepiej ci, prawda? – usłyszałam tuż za plecami. Poderwałam się, momentalnie prostując niczym struna i okręcając na pięcie tak szybko, że omal nie straciłam z równowagi. – Wybacz. Jakaś ty strachliwa... – stwierdził z bladym uśmiechem Damien, spoglądając na mnie z zaciekawieniem.

– To ty mnie zachodzisz – wytknęłam mu, w nieco teatralnym geście łapiąc się za serce. Doprawdy, chyba faktycznie coś w tym było, bo w ostatnim czasie wszyscy zachodzili mnie z dużą łatwością. – Ale tak, lepiej mi. Dziękuję ci – dodałam już spokojniej.

Skinął głową, wciąż nie odrywając ode mnie wzroku. Sama nie pozostałam mu dłużna, koncentrując się przede wszystkim na jego twarzy i próbując ocenić, co takiego musiał sobie myśleć. Niestety, wszystko wskazywało na to, że Damien – tak jak i każdy Licavoli – do perfekcji opanował zdolność maskowania swoich emocji, przez co trudno było mi wyciągnąć jakiekolwiek prawdopodobne wnioski.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA V: ZAPOMNIANE] (TOM 1/2)Where stories live. Discover now