Siedemdziesiąt cztery

32 5 0
                                    

Renesmee

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Renesmee

Wiedziałam, że ich zaskoczę, ale nie dbałam o to. Kolejny raz zapanowała cisza, podczas której wszyscy wpatrywali się we mnie, nie rozumiejąc. Jedynie Carlisle wyglądał na spokojnego, jako jedyny świadom pełnego zarysu sytuacji. Cały czas przytulał do siebie Esme, chyba bezwiednie pocierając jej ramię, jakby chciał ją ogrzać, chociaż w przypadku wampirów temperatura otoczenia i ciała grała najmniej istotną rolę. Fakt, że do tej pory tata nie naskoczył na mnie i wyglądał na zniecierpliwionego, dał mi do zrozumienia, że dziadek pilnował swoich myśli, nie chcąc postawić mnie w jeszcze bardziej niezręcznej sytuacji; byłam mu za to wdzięczna, choć jednocześnie sama nie byłam pewna w jaki sposób powinnam postąpić, żeby było dobrze.

Z braku lepszych pomysłów, spojrzałam na Rosalie, szukając u niej wsparcia i przynajmniej cienia zrozumienia. Nie potrafiłam stwierdzić, co tak naprawdę czuła i myślała sobie moja ciotka, ale jedno było pewne – jeśli ktoś miał być w stanie w pełni pojąć i zaakceptować motywy mojego działania, to na pewno ona. Nie miałam co prawda wątpliwości co do tego, że wieść o dzieciach, mojej ciąży i Gabrielu zszokuje wszystkich, zwłaszcza moich rodziców, ale wierzyłam w to, że w takim wypadku będę mogła liczyć na Rose i na Esme. Chociaż miały przyjąć to z równym niedowierzaniem, byłam pewna, że zrobią wszystko, byleby mi pomóc, tym bardziej, że chodziło o bezpieczeństwo dziecka – niewinnej istoty, która rozwijała się w moim wnętrzu, a którą wszyscy mieli pokochać w równym stopniu, co i ja. Jakkolwiek skomplikowane by się to nie wydawało, moja ciąża zmieniała wszystko i zdawałam sobie z tego sprawę. Babcia zresztą już dodawała mi pewności siebie, kiedy tylko oznajmiłam bliskim, że spodziewam się kolejnego dziecka, a to, że teraz tego nie pamiętała, na pewno nie miało jej stosunku do mnie jakkolwiek drastycznie zmienić.

– Rodzina? – powtórzył cicho Edward. – Renesmee, co ty właśnie próbujesz nam powiedzieć?

– Nie domyślasz się? – zapytałam zaskakująco spokojnie, chociaż wcale tak się nie czułam. Miałam wrażenie, jakby w moim wnętrzu panowała burza – istny huragan, przez który za żadne skarby nie byłam w stanie zaznać ukojenia. Byłam zmęczona, przerażona i zła, a prowadzenie tej rozmowy wcale mi nie pomagało. – Siedem lat, tato. Z jakiegoś powodu spędziłam tutaj siedem lat...

Zamilkłam, próbując wyrównać oddech i lepiej nad sobą zapanować. Być może już wtedy którekolwiek z nich zaczynało powoli składać ze sobą fakty, których do tej pory im dostarczyłam, a które wcześniej – oszołomieni moimi niecodziennymi wyznaniami – musieli zepchnąć gdzieś na dalszy plan, nie zwracając na nie większej uwagi. Rosalie jakimś cudem wyczuła, że coś było na rzeczy, dlatego podejrzewałam, że inni również byli do tego zdolni, gdyby tylko zdołali się skoncentrować i spojrzeć na wspomnienia, które im przekazałam pod odpowiednim kątem.

Nikt się nie odzywał, być może czekając na mnie, a może po prostu bojąc się sformułować jakikolwiek sensowny wniosek – i to nie dlatego, że mógłby być błędny, ale w obawie przed tym, że go potwierdzę. Łatwiej było im myśleć o mnie, jak o tej małej dziewczynce, którą znali jeszcze kilka tygodni wcześniej, kiedy moje życie było proste i poukładane, podczas gdy ja pozostawałam w cudownej nieświadomości, że gdzieś na świecie istnieje ktoś, kto ma dla mnie tak ogromne znaczenie – a nawet więcej takich osób, bo moje serce i dusza w jakiś cudowny sposób rozszerzyły się i podzieliły, żeby być w stanie przyjąć więcej niż tylko jedną osobę. Gdybym była w stanie wrócić do tego, co miałam, zanim Michael wywrócił moje życie do góry nogami, wszystko byłoby o wiele łatwiejsze i mniej skomplikowane, nawet jeśli ja byłabym nieszczęśliwa. Potrafiłam to zrozumieć, tym bardziej, że sama przechodziłam przez coś podobnego na samym początku mojego pobytu w dwudziestowiecznym Columbus, dodatkowo osamotniona i zagubiona w realiach zupełnie obcej mi rzeczywistości, bez perspektyw na to, żeby móc dążyć do tego, by wszystko wróciło do normy.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA V: ZAPOMNIANE] (TOM 1/2)Where stories live. Discover now