Sto jedenaście

35 5 0
                                    

Shelby

Rất tiếc! Hình ảnh này không tuân theo hướng dẫn nội dung. Để tiếp tục đăng tải, vui lòng xóa hoặc tải lên một hình ảnh khác.

Shelby

Shelby instynktownie cofnęła się o krok, odrobinę rozdrażniona tym, że ktokolwiek mógłby nad nią górować. Nie była niska, ale wciąż pozostawała „tylko" kobietą, choć takie argumenty zwykle doprowadzały ją do szaleństwa. Och, do tego, co naprawdę doceniała w tych nowych, pokręconych czasach, najpewniej należało równouprawnienie, choć nie wyobrażała sobie, żeby kiedykolwiek wcześniej dawała się stłamsić jakiemukolwiek mężczyźnie.

Czuła na sobie intensywne spojrzenie Jacoba, ale starała się je ignorować. Od czasu jej pojawienia się w La Push, działali sobie na nerwy, choć jednocześnie nie do tego stopnia, żeby chcieli się wzajemnie unikać, a to chyba o czymś świadczyło... A przynajmniej ona miała takie wrażenie. Doprowadzał ją do szału i to nie tylko tym, że już na wstępie dowiedziała się, że mógł wpoić sobie córkę wampirów. Co prawda ulżyło jej teraz, kiedy dowiedziała się, że to bardziej skomplikowane, a Jake'a i Renesmee już od dawna nic nie łączy, ale wcale nie poczuła ulgi. Już nawet tak nie chodziło o tę dziewczynę, ale o to, co jej powiedziała – a czego Shelby za żadne skarby nie potrafiła sobie przypomnieć.

Najgorsze w tym wszystkim było to, że od samego początku podświadomie czuła, że coś jest na rzeczy. Nie rozumiała tego, a wątpliwości niejednokrotnie doprowadzały ją do szaleństwa, ale mimo wszystko... czuła.

Teraz z kolei, kiedy ta dziewczyna namieszała im w głowach, mówiąc o rzeczach, które zarówno dla Shelby, jak i dla Jacoba były czymś nie do pojęcia...

– Chcesz czegoś, Black? – zapytała chłodno, odrzucając ciemne włosy na plecy i bez chwili wahania spoglądając w jego czarne, nieprzeniknione oczy. Kiedy patrzył na Nessie, widziała w nich ciepło, ale kiedy zostawali sami... – Zasadniczo szukam spokoju, więc gdybyś raczył ruszyć ten swój tyłek, zanim zdecyduje się go skopać...

– Daj spokój, Shell – żachnął się, a ona zazgrzytała zębami. Dobrze wiedział, że ten skrót ją irytował, już od chwili, kiedy ten mały Clearwater użył go po raz pierwszy. Muszelka? Czy ona wyglądała jak jakaś pieprzona muszelka?! – Znosiłem przytyki Leah odkąd tylko sięgam pamięcią. Przy niej jesteś zaskakująco łagodna – stwierdził i – cholera! – uśmiechnął się do niej w niemal pobłażliwy sposób.

Prychnęła, po czym zaplotła ramiona na piersi. Wciąż ją obserwował, kiedy obróciła się na pięcie i gniewnie przemaszerowała kilka metrów w głąb tunelu, sama niepewna tego, czy zamierzała odejść, czy tylko go zniechęcić. W zasadzie w ostatnim czasie Jacob był jedyną osobą na która mogła liczyć i z którą rozmawiała, jeśli godziny milczenia albo wzajemnych przytyków nadawały się na to, żeby określić je mianem „rozmowy".

Pamiętała zwłaszcza ich ostatnią wymianę zdań, kiedy wprost zapytał ją o to, dlaczego tutaj jest – dlaczego z nim poszła, skoro nie miała powodów. On przybył przez wzgląd na Renesmee, nawet bez wpojenia czując potrzebę, żeby chronić dziewczynę, która przez całe lata była sensem jego istnienia, a również teraz pozostawała jego przyjaciółką. Co prawda Shelby wyśmiewała go za każdym razem, kiedy mówił o Renesmee w taki sposób, jakby cokolwiek dla niego znaczyła (chociaż bez wątpienia znaczyła, nawet jeśli przyjaźń pomiędzy pół-wampirzycą a zmiennokształtnym, wydawała się czystą abstrakcją albo przynajmniej szaleństwem). „Ogarnij się, do cholery!" – wykrzyczała mu nawet, mając dość słuchania o tym, jak to on bardzo się martwi. – „Porozmawiała z tobą chociaż raz od dnia, kiedy tutaj jesteśmy? Nie! W gruncie rzeczy gonisz za snem, Jake. Te wszystkie lata ją zmieniły, a jeśli wierzyć w to, co nam opowiedziała, już całe lata temu puściła cię kantem, kretynie!".

LOST IN THE TIME [KSIĘGA V: ZAPOMNIANE] (TOM 1/2)Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ