Sto siedemdziesiąt dwa

32 5 0
                                    

Rufus

Ops! Esta imagem não segue as nossas directrizes de conteúdo. Para continuares a publicar, por favor, remova-a ou carrega uma imagem diferente.

Rufus

Miał wrażenie, że całkiem już postradał zmysły. Powinien był zaprotestować i z całą stanowczością oznajmić Layli, że nie ma możliwości, by mogła dłużej mu towarzyszyć albo po prostu oddalić się bez słowa, nie dając jej okazji na to, by zaczęła protestować... Powinien był zrobić cokolwiek, co w obecnej sytuacji wydałoby się sensowne, a jednak nie zrobił niczego, pozwalając żeby ta dziewczyna dosłownie go stłamsiła, samodzielnie podejmując decyzję i nie dając mu nawet chwili na to, żeby się zastanowił.

Cholera, czy Layla zawsze była taka uparta? Nigdy nie miał wątpliwości co do tego, że miała charakterek i potrafiła wpłynąć na jego decyzję w stopniu wystarczającym, żeby zaczął czuć się zagrożony, ale tym razem w grę wchodziło coś zupełnie innego. Chociaż przerażona, wyglądała na gotową na to, by za wszelką cenę walczyć o swoje, zachowując się dokładnie ja ta Layla, którą tak dobrze znał i która przez kilka cudownych lat należała tylko do niego.

To było czyste szaleństwo, mieć ją u swojego boku, a jednak nie będąc w stanie tak po prostu jej dotknąć albo powiedzieć czegokolwiek, nie zastanawiając się nad doborem słów. Nigdy wcześniej się nad tym nie zastanawiał, woląc udawać, że przeszłość nie ma znaczenia i koncentrując się na tym, co było tu i teraz, ale kiedy przyszło co do czego... Och, to było takie frustrujące i zdecydowanie poza kontrolą, do czego nie przywykł! Co więcej, martwił się o Claire, raz po raz przyłapując się na instynktownym kontrolowaniu rytmu jej serca albo oddechu, nie uspokajając się nawet wtedy, kiedy po raz wtóry upewniał się, że przynajmniej tymczasowo wszystko było w porządku. Nie chciał tego przed samym sobą przyznać, ale bał się i nic nie wskazywało na to, by odzyskał nad sobą kontrolę, póki nie nabrałby pewności, że jego córka jest bezpieczna w tunelach, gdzieś, gdzie już nikt nie miał być w stanie wyrządzić jej krzywdy. Ostatnia godzina wydawała się być jakimś pieprzonym koszmarem, którego zdecydowanie nie zamierzał doświadczać raz jeszcze, a który jak na razie nie wyglądał na taki, który miałby dobiec końca. Ktoś skrzywdził Clairie, a on pewnie nawet nie zorientowałby się, że coś jest nie tak, gdyby nie Ashera. Już samo to wystarczało do tego, by przywieść go na skraj szaleństwa, a jeśli dodać do tego Laylę i to, jak na niego działała...

Zdążył już zapomnieć, jak to jest mieć ją przy sobie, nie wspominając o tym, by od czasu tego nieszczęsnego porodu widział ją i Claire jednocześnie. Wyraźnie lgnęła do córki, instynktownie pragnąć się nią opiekować, chociaż pewnie sama nie miała pojęcia, dlaczego mała jest dla niej aż tak ważna. Oczywiście nie mógł jej uświadomić i to nie tylko dlatego, że by mu nie uwierzyła. Żadne z nich nie miało cierpliwości do tej rozmowy, oboje zmęczeni i pod wpływem tak silnych emocji, że to zaczynało być wręcz niemożliwe do dalszego zniesienia. Pragnął się od tego odciąć, nie po raz pierwszy zresztą „wyłączając" uczucia, które stanowiły jego największy problem, ale już dawno zatracił tę łatwość, zwłaszcza kiedy w grę wchodziły zarówno Layla, jak i Claire.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA V: ZAPOMNIANE] (TOM 1/2)Onde as histórias ganham vida. Descobre agora