Sto czterdzieści jeden

49 4 0
                                    

Renesmee

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Renesmee

Oddychałam spazmatycznie, niespokojnie rozglądając się dookoła. Czułam przenikliwy chłód, bijący od ścian tuneli oraz laboratoryjnego blatu na którym siedziałam, ale trudno było mi stwierdzić, czy to z tego powodu drżę. Byłam świadoma całej mieszanki skrajnych emocji, tak silnej i pełnej sprzeczności, że ledwo byłam w stanie złapać oddech, a tym bardziej nad sobą zapanować. Miałam wrażenie, że coś na moment rozerwie mnie od środka, co bynajmniej nie ułatwiało mi zapanowania nad sobą, a tym bardziej rozluźnienia się, nie wspominając o spokojnym czekaniu na powrót Rufusa.

Ciemność w laboratorium mnie przerażała, choć nie do tego stopnia, co wcześniej. Już nie wydawała się tak nieprzystępna i groźna, ale byłam w takim stanie, że chyba zaczynałam balansować gdzieś na granicy szoku i histerii, a to zdecydowanie nie było dla mnie dobre. Wciąż mnie mdliło, co w moim stanie nie było niczym nowym, ale i tak mi się nie podobało; nie miałam pewności, czy to tylko mdłości, czy coś bardziej niepokojącego, zresztą nie chciałam nawet myśleć o tym, że Rufus mógłby z tego powodu się do mnie zbliżyć. Czułam coraz większy niepokój, kiedy wampir mnie dotykał, nawet jeśli z uporem zapewniał mnie, że wcale nie chce mnie skrzywdzić, a wręcz przeciwnie – próbował mi pomóc.

Nic już nie rozumiałam, co wydawało się potwierdzać jego teorię na temat tego, że byłam w szoku. Wierzchem dłoni nerwowo otarłam twarz, choć w ten sposób raczej nie miałam być w stanie powstrzymać cisnących mi się do oczu łez. Wszystko we mnie rwało się do ucieczki, choć zdążyłam się już przekonać, że nogi mam jak z waty, a w takim stanie nie jestem w stanie przejść nawet kilku kroków bez asekuracji. Bałam się, że stracę przytomność, jeśli tylko się ruszę, a to zdecydowanie nie byłoby bezpieczne ani dla mnie, ani dla dziecka, zwłaszcza, że w laboratorium było dość rozrzuconych rzeczy, żeby upadek mógł się skończyć... co najmniej boleśnie, jeśli nie w jeszcze bardziej nieprzyjemny dla mnie sposób.

Próbowałam się uspokoić, ale to okazało się o wiele trudniejsze, niż mogłabym przypuszczać. Nie byłam w stanie zebrać myśli, a wszystko mieszało mi się ze sobą, tak, że już sama nie byłam pewna, co takiego działo się wokół mnie. Jedynym, czego byłam naprawdę świadoma, był wręcz paraliżujący strach, niezmiennie popychający mnie do ucieczki. Była również gorycz, którą czułam na samo wspomnienie tego, że wampir użył na mnie przymusu, choć wcześniej zarzekał się, że nigdy by mi tego nie zrobił. Jakaś część mnie wydawała się rozumieć, że właściwie nie pozostawiłam mu wyboru, ale pośpiesznie zepchnęłam ją gdzieś zakamarki umysłu, nie chcąc uwierzyć w to, co podpowiadał mi zdrowy rozsądek.

W pamięci wciąż miałam moment, w którym wampir odwrócił się w moją stronę – z jarzącymi się czerwienią oczami, które... A chwilę wcześniej zabił na moich oczach dziecko, nawet przez chwilę nie wahając się przed posunięciem się aż tak daleko.

Na samo wspomnienie miałam wrażenie, że jednak stracę przytomność, a oddech jeszcze bardziej mi przyśpieszył, tak spazmatyczny i urywany, że czułam się tak, jakbym nagle została odcięta od tlenu. Zawzięcie walczyłam o zachowanie przytomności, ale ta wydawała się mi umykać, tak, że nie miałam pewności, jak długo jeszcze będę w stanie walczyć ze swoim własnym, osłabionym ciałem. Mój umysł wydawał się bronić przed prawdą, a ja bardzo chciałam się temu poddać i choć na moment uciec przed wszystkim tym, co działo się wokół mnie.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA V: ZAPOMNIANE] (TOM 1/2)Where stories live. Discover now