Sto siedemdziesiąt siedem

31 5 0
                                    

Claire

¡Ay! Esta imagen no sigue nuestras pautas de contenido. Para continuar la publicación, intente quitarla o subir otra.

Claire

Pierwszym, co wdarło się do jej podświadomości, był strach. Paraliżujący, nieustępliwy i nieporównywalny z niczym, co kiedykolwiek wcześniej czuła – intensywny, wręcz nie do opisania, chociaż nie przywykła do tego, by kiedykolwiek zabrakło jej odpowiednich słów na określenie czegoś, co przecież na pierwszy rzut oka wydawało się oczywiste. Lęk dosłownie ją obezwładnił, sprawiając, że przez kilka następnych sekund miała wrażenie, że nie będzie w stanie oddychać, a tym bardziej próbować poruszyć się chociaż o milimetr.

Zamarła w bezruchu, całkowicie wytrącona z równowagi czymś tak nieprzewidywalnym i absolutnie nieznanym do tej pory. Czuła, że wydarzyła się coś bardzo złego, ale i tego nie potrafiła w pełni opisać, instynktowne bronią się przed czymś, co próbowało dostać się do jej podświadomości. Miała wrażenie, że balansuje na granicy czegoś bliżej nieokreślonego – bezdennej przepaści, którą nagle wydało jej się zrozumienie – i że jedynie cudem jest w stanie wciąż utrzymać równowagę. Znajdowała się gdzieś na granicy, a gdyby zdecydowała się ją przekroczyć...

A potem lęk zszedł gdzieś na dalszy plan, kiedy do głosu doszedł ból – jakby przytłumiony, ale wbrew wszystkiemu obecny; chociaż wciąż trwała we względnie bezpiecznej ciemności, jakimś cudem jeszcze bardziej pociemniało jej przed oczami, a Claire przez moment przeszło przez myśl, że bardzo łatwo byłoby się temu poddać i raz jeszcze zapaść się w ciemność. Tam było bezpieczniej, chociaż jednocześnie zdawała sobie sprawę z tego, że nie każdy rodzaj mroku taki jest, a czasami poczucie bezpieczeństwa jest złudne – i że bardzo łatwo wszystko zepsuć, dając oszukać się pozorom. Przecież rozumiała to aż nazbyt dobrze, ponieważ...

Och.

Zrozumienie pojawiło się nagle, bardziej oszałamiające i bolesne niż jakiekolwiek wcześniejsze bodźce. Zaatakowało ją z całą mocą, tym samym uświadamiając jej, że właśnie stało się to, czego się obawiała: przekroczyła granicę i jednak spadła, przynajmniej teoretycznie. Kiedy niechciane wspomnienia wróciły nieprzerwaną, trudną do powstrzymania falą, już nie była w stanie się bronić, ale może tak było lepiej. Niepewność ją wykańczała, chociaż z równym powodzeniem to wszechogarniające zmęczenie i odległe, aczkolwiek na swój sposób znajome wrażenie, że za moment zniknie – po prostu przestanie istnieć – mogło brać się z innego powodu, który chyba powinien być dla niej oczywisty, ale wcale tak nie było.

Na ułamek sekundy wszystko wróciło, począwszy od kojącego dotyku Dean'a, po sam moment, kiedy cudownie zapowiadający się wieczór zamienił się w koszmar. W pierwszym odruchu zapragnęła krzyknąć, ogarnięta nieopisanym wręcz wrażeniem, że ocknie się na łóżku w tym przeklętym pokoju hotelowym, żeby odkryć, co takiego naprawdę się wydarzyło – że po tym, jak... jak Dean ją zostawił... ci dwoje... ci...

Nawet nie była w stanie dokończyć tej myśli.

Och nie, nie, nie.... To przecież nie mogło być prawdziwe, a ona... ona...

LOST IN THE TIME [KSIĘGA V: ZAPOMNIANE] (TOM 1/2)Donde viven las historias. Descúbrelo ahora