Sześć

48 7 0
                                    

Renesmee

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Renesmee

Poczułam na sobie przenikliwe spojrzenie Emily, kiedy tylko wyszłam z łazienki. Instynktownie wyprostowałam się i lekko okręciłam, żeby mogła upewnić się, że zapinana na guziczki koszulka w kratkę i dopasowane jeansy leżą na mnie może nie idealnie, ale dostatecznie dobrze. Nie byłyśmy do siebie jakoś szczególnie podobne z wyglądu, poza tym byłam zdecydowanie drobniejsza od partnerki Sama, ale w pożyczonych ubraniach było mi wygodnie. W zasadzie zakładałam, że w czymkolwiek czułabym się teraz dobrze, jeśli tylko byłoby suche.

Kobieta uśmiechnęła się, ale nadal przyglądała mi się w niezwykle intensywny sposób.

– Coś nie tak? – zapytałam, nie mogąc się powstrzymać. Może to było moje przewrażliwienie, ale miałam już dość tego, że wszyscy patrzyli na mnie dziwnie, bynajmniej nie fatygują się, żeby o cokolwiek mnie zapytać albo wyjaśnić.

– Nic takiego. Po prostu mam wrażenie, że trochę się zmieniłaś – wyznała, po czym wzruszyła ramionami. – To pewnie dlatego, że dawno cię u nas nie było.

– Mhm... – mruknęłam, nie chcąc rozwodzić się nad tym tematem. Uznałam to za jedną bezpieczną odpowiedź, zwłaszcza, że sama czułam się odmieniona. – Wolimy z Jake'm siedzieć na plaży, zwłaszcza kiedy jest ciepło.

Emily skinęła głową. Po wyrazie jej twarzy ciężko było mi stwierdzić, co takiego sobie myślała, ale właściwie niewiele się nad tym zastanawiałam. Nie znałam partnerki Sama zbyt dobrze, nawet jeśli rzeczywiście od dziecka spędzałam w rezerwacie tyle czasu, że La Push stało się niejako moim drugim domem. Mimo wszystko podziwiałam ją za to, że była w stanie przejść do porządku dziennego z wiedzą o istnieniu zmiennokształtnych i wampirów, a tych pierwszych na dodatek niańczyć przy każdej nadarzającej się okazji. Gdybym miała podać przykład idealnej żony i kandydatki na matkę, prócz Esme bez wahania wskazałabym właśnie Emily, a to o czymś świadczyło.

– Jacob ma duże szczęście, że cię odnalazł – odezwała się nagle. Jej oszpecona twarz zawsze wydawała mi się zdecydowanie bardziej sympatyczna, kiedy pozwalała sobie na szczery uśmiech. – Wiem, że Kim wszystko ci powiedziała. Jak się z tym teraz czujesz?

– Jak się czuję? – powtórzyłam zaskoczona, spoglądając na nią z nieskrywanym oszołomieniem. – Nie rozumiem.

O dziwo jedynie się roześmiała, widząc moją zdezorientowaną minę.

– Nessie, mnie też trudno było odnaleźć się w tym wszystkim, kiedy Sam powiedział mi o wpojeniu i o tym, kim jest. Ty co prawda miałaś ten komfort, że od dziecka wychowywałaś się... w dość nietypowym otoczeniu – ciągnęła, najwyraźniej nie dostrzegając mojej zagubionej miny – ale to oczywiście nie zmienia faktu, że takie rewelacje nieźle mieszają w życiu.

– O czym ty...? – zaczęłam i raptownie urwałam, porządkując sobie w głowi wypowiedziane przez nią słowa i koncentrując się zwłaszcza na tym fragmencie, który bezpośrednio odnosił się wpojenia. – Chwileczkę, co takiego wpojenie Jacoba ma wspólnego ze mną? – wyrzuciłam z siebie na wydechu, chociaż wcale nie byłam pewna, czy chcę to wiedzieć.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA V: ZAPOMNIANE] (TOM 1/2)Where stories live. Discover now