Sto dwadzieścia dwa

26 5 0
                                    

Renesmee

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Renesmee

Nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak bardzo jestem spięta, póki nie przytrafiła mi się jakże potrzebna chwila wytchnienia. Pamiętałam, że Isabeau zawsze wymownie wywracała oczami, kiedy Dimitrowi zdarzało się stwierdzić, że strzelanie z łuku jest dobre na stres i już wtedy reakcja mojej szwagierki wydawała mi się mocno naciągana. Teraz miałam okazje przekonać się, że Beau w gruncie rzeczy ignorowała dobrą radę, a król przez cały czas miał racje, choć do tej pory nie zdawałam sobie z tego sprawy.

Chyba nic w ostatnim czasie nie sprawiło mi tyle przyjemności, co metodyczne nakładanie strzał na cięciwę i kolejne nakierowywanie ich w stronę celu. Zaskakujące, ale przez moment poczułam się prawie jak całe te lata wcześniej, kiedy dopiero uczyłam się korzystania z łuku. Do tej pory pamiętałam wszystkie rady i uwagi Dimitra, a to również okazało się praktyczne, bo skupiona na przybieraniu odpowiedniej pozycji albo próbach skoncentrowania na celu, w końcu zdołałam się wyciszyć i nie myśleć o wszystkim tym, co dręczyło mnie do tej pory. Czułam wyłącznie spokój i przyjemność, która towarzyszyła momentom, kiedy kolejne strzały z cichym świstem przecinały powietrze, by ostatecznie wbić się w tarczę – czasami bliżej, a czasami dalej od środka. Kilka razy nie trafiłam wcale, ale chwilowe niepowodzenia nie miały dla mnie większego znaczenia, tym bardziej, że doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że daleko mi do perfekcji i doświadczenia Dimitra, a co dopiero obserwującego moje poczynania Erika.

Grupa, która uczęszczała na zajęcia, nie była duża, ale odpowiadało mi to. Właściwie nawet nie zwróciłam uwagi, kiedy zadzwonił dzwonek i pojawiło się więcej osób. Dla mnie liczyła się wyłącznie sama możliwość tego, że mogłam zając czymś ręce i umysł, nie wysilając się przy tym zbytnio, co z pewnością było dobre dla dziecka. Utrzymanie łuku i napiętej cięciwy, przy mojej nieprzeciętnej nawet w moim stanie siły, nie kosztowało mnie nic, więc nie musiałam przejmować się ciążą i tym, że przypadkowo sobie zaszkodzę.

Pewnie nawet nie zorientowałabym się, kiedy zajęcia dobiegły końca, gdyby Erik nie zmaterializował się tuż za mną i z rozmysłem nie położył dłoni na moim ramieniu. Wzdrygnęłam się i zamrugawszy kilkukrotnie, wypuściłam ostatnią strzałę, po czym opuściłam łuk i z wolna obróciłam się w stronę wampira.

– Już wystarczy – stwierdził cicho, absolutnie spokojny i rozluźniony. Wciąż czułam się dziwnie oderwana od rzeczywistości i to mi się podobało, ale nie miałam wampirowi za złe tego, że mi przerwał. – Dobrze się czujesz?

– Tak sądzę – zapewniłam go po chwili zastanowienia. – Przepraszam. Trochę się zamyśliłam...

– Zauważyłem – przyznał i uśmiechnął się delikatnie. – Czasami niepozorne rzeczy pozwalają odnaleźć ukojenie, zwłaszcza wtedy, kiedy najbardziej tego potrzebujemy Nie uważasz?

Spojrzałam na niego, zaskoczona jego słowami, tym bardziej, że jakimś cudem idealnie opisał to, co właśnie działo się w mojej głowie. Erik obserwował mnie w milczeniu, a ja czułam się trochę tak, jakby czytał we mnie, niczym w przysłowiowej otwartej księdze. Być może powinno mnie to zaniepokoić, ale nie czułam się z powodu jego intuicji źle, zresztą nie sądziłam, żeby miał choć mgliste pojęcie tego, co dręczyło mnie w rzeczywistości. Po prostu stwierdzał fakty, wyciągając zaskakująco trafne wnioski.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA V: ZAPOMNIANE] (TOM 1/2)Where stories live. Discover now