Sto czterdzieści pięć

39 5 0
                                    

Renesmee

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Renesmee

Jęknęłam, czując nacisk ostrych kłów na skórze. Odchyliłam głowę, bezskutecznie próbując bronić się przed Rufusem, ale szarpanie się z nim nie miało sensu, tak jak i zmuszanie go do tego, żeby się ode mnie odsunął. Bezradna i wystraszona, mocniej zacisnęłam powieki, ledwo łapiąc oddech i podświadomie czekając na ból, ale cięcie było tak szybkie i precyzyjne, że nawet się nie zorientowałam.

Zastygłam w bezruchu, siląc się na zachowanie spokoju, choć to wydawało się w tamtej chwili czymś nieosiągalnym, by nie rzec, że wręcz niemożliwym. Spokojnie, spokojniej, nakazałam sobie, ale i tak byłam bliska tego, żeby wpaść w panikę i zacząć walczyć. Wszystko we mnie wręcz rwało się do ucieczki, ale zmusiłam się do zduszenia w sobie instynktu i pozostania w miejscu. Przecież znałam Rufusa, poza tym w przeszłości bywałam w takiej sytuacji, choć na miejscu wampira był ktoś zupełnie inny.

Zmusiłam się do tego, żeby się rozluźnić i stać spokojnie, aż nazbyt dobrze świadoma tego, że walcząc, mogę co najwyżej bardziej sobie zaszkodzić. Prowokowanie spragnionego krwi wampira nigdy nie było dobrym pomysłem, a podejrzewałam, że w sytuacji, kiedy owy nieśmiertelny nie miał pewności, co takiego się dzieje, sprawa była jeszcze bardziej skomplikowana.

W pierwszym momencie drgnęłam niespokojnie, kiedy szarpnięciem przyciągnął mnie do siebie i zaczął pić. Już nie był delikatny i czuły, skoncentrowany wyłącznie na zawartości moich żył – a przynajmniej tak musiało mi się wydawać. Panika chwyciła mnie za gardło, podsycając poczucie zagrożenia i towarzyszący mi w naturalny sposób wewnętrzny opór, nakazujący natychmiastowe odepchnięcia przeciwnika i rzucenie się do ucieczki. Wiedziałam przecież, że odebranie krwi przemocą było nie tyko okropne, ale też nieznośnie bolesne, zwłaszcza kiedy zaczynało się walczyć. Inaczej było, gdy naprawdę chciałam podzielić się zawartością swoich żył, co nie raz robiłam dla Gabriela albo któregoś z naszych dzieci. W zasadzie gdybym miała opisać różnicę, bez wahania wskazałabym na coś podobnego do granicy, która leżała pomiędzy gwałtem a czystą miłością, nie tylko opierającą się na doznaniach fizycznych – coś nie do opisania, czego tak łatwo nie dało się opisać. Poza tym należałam do Gabriela, a to znaczyło...

Powoli wypuściłam powietrze z płuc, uparcie próbując zmusić się do zachowania spokoju. Gdyby to był ktokolwiek inny, bez wahania zaczęłabym walczyć, niezależnie od konsekwencji, ale... Ale to był Rufus, któremu na dodatek zawdzięczałam naprawdę wiele, a który już wcale nad sobą nie panował. Ja rozumiałam, co się dzieje, tak jak i zdawałam sobie sprawę z tego, że najpewniej nie był nawet świadom, że właśnie mnie krzywdzi – i że krew wcale nie wystarczy, żeby zaspokoić ten szczególny rodzaj pragnienia, które musiał odczuwać.

Jak to w ogóle możliwe, że wcześniej nie zorientowałam się, co tak naprawdę jest z nim nie tak? Przecież bez większego problemu potrafiłam rozpoznać objawy telepatycznego głodu, dzięki zawsze bezbłędnie orientowałam się, kiedy Gabriel albo Alessia zaczynali mieć z tym problem. Nie mogłam uwierzyć, że wcześniej nawet przez myśl mi nie przeszło, że mogłabym mieć do czynienia z czymś tak oczywistym, zwłaszcza dla mnie. Powinnam była zorientować się od razu, a jednak nawet nie przyszło mi do głowy, że Rufus...

LOST IN THE TIME [KSIĘGA V: ZAPOMNIANE] (TOM 1/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz