Sto dwadzieścia cztery

39 5 0
                                    

Renesmee

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Renesmee

Wpatrywałam się w Rufusa, gotowa zmusić go do udzielenia mi jakichkolwiek wyjaśnień, nawet jeśli podświadomie czułam, że nieszczególnie miał ochotę na to, żeby cokolwiek mi tłumaczyć. Czułam niepokój, ale trudno było mi stwierdzić, czy to jedynie moje przewrażliwienie, czy też faktycznie miałam powody do tego, by się obawiać. W myślach szukałam czegoś, co okazałoby się sensowne – pytania, które mogłabym jeszcze zadać – ale w głowie miałam pustkę i sama już nie byłam pewna, co takiego mogłabym na to poradzić. Wiedziałam jedynie, że Rufus znów miał jakiś mniej lub bardziej szalony pomysł, a ode mnie oczekiwał, że w ślepo zgodzę się na to, żeby odegrać w nim dość istotną rolę; nie byłam pewna, czy tego chcę.

– EEG? – powtórzyłam w końcu, coraz bardziej poirytowana. Nie byłam pewna, co takiego właściwie miał na myśli, a jego wcześniejsze słowa bynajmniej mi nie pomagały. – Co właściwie mam zrobić?

– Jedynie leżeć spokojnie i posłużyć mi swoją wyjątkowością – odparł i westchnął, widząc, że taka odpowiedź mnie nie satysfakcjonuje. – To badanie równie proste i nieinwazyjne, co i USG, więc naprawdę nie masz powodu do tego, żeby się mnie obawiać – zauważył przytomnie, ale ja i tak nie zamierzałam tego słuchać.

– Badanie? – powtórzyłam i potrząsnęłam z niedowierzaniem głową. Cóż, dobrze przewidywał, zakładając, że nie zareaguję zbyt entuzjastycznie. – Nie zamierzam być twoim królikiem doświadczalnym! – warknęłam i spróbowałam go wyminąć, wcześniej wykorzystując chwilę jego nieuwagi, żeby oswobodzić rękę z uścisku.

Ruszyłam szybkim krokiem w głąb korytarza, równie poirytowana, co i zaniepokojona. Nie chodziło już nawet o to, że nigdy nie przepadałam za jakimikolwiek testami, zwłaszcza takimi, które w gruncie rzeczy były zbędne. Co innego, kiedy pozwoliłam tknąć mu się, kiedy martwiłam się o dziecko i chcąc nie chcąc musiałam przyznać, że faktycznie wydawał się wiedzieć, co takiego zrobić. Potrzebowałam potwierdzenia, że maleństwo jest zdrowe, zwłaszcza po tym, co działo się w moim życiu od chwili przebudzenie w lesie, po sam powrót do Miasta Nocy. Tym razem było inaczej i chociaż nie miałam pojęcia, czym jest to całe EEG, nie zamierzałam czekać na wyjaśnienia.

Problem leżał w tym, że znałam Rufusa. Nie trzeba było lat znajomości, żeby zorientować się, jak bardzo jest nieprzewidywalny, a momentami niebezpieczny. Co więcej, nie miałam złudzeń co do tego, czy zawsze kierował się dobrem tych, którym próbował pomóc, czy też pozwalał na to, żeby jego indywidualne potrzeby wysunęły się na pierwszy plan. W efekcie potrafił być równie szalony, co i za zwyczaj genialny, co dawało dość nietypową i zdecydowanie niebezpieczną mieszankę, która w połączeniu z jego charakterem w naturalny sposób wzbudzała mój niepokój. Przecież sam powiedział mi, że prędzej czy później zawsze dostaje to, czego chce, ale nie zamierzałam pozwolić mu na to, żeby zaspokajał swoje ambicje na mnie i moim dziecku.

– Renesmee, na litość bogini! – usłyszałam i wzdrygnęłam się, kiedy w ułamku sekundy zmaterializował się u mojego boku. To było do przewidzenia, ale tym razem przynajmniej nie próbował mnie dotykać, co przyjęłam z ulgą. – Mogłabyś mnie przynajmniej wysłuchać? Nie zrobiłbym niczego, co by ci zaszkodziło, a moja prośba...

LOST IN THE TIME [KSIĘGA V: ZAPOMNIANE] (TOM 1/2)Where stories live. Discover now