Siedemdziesiąt osiem

33 5 2
                                    

Renesmee

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Renesmee

– Hej... Nie przeszkadzam wam?

Obie z Bellą poderwałyśmy głowy, słysząc niepewny głos Rosalie. Spróbowałam dyskretnie otrzeć oczy, ale po wyrazie twarzy ciotki poznałam, że i tak wyglądam jak siódme nieszczęście i że widać po mnie, że znowu płakałam. Czasami wampirzej zmysły były naprawdę uciążliwe, chociaż biorąc pod uwagę to, że co chwila zdarzało mi się wybuchać bez ostrzeżenia płaczem, nie powinnam być zdziwiona, że moi bliscy natychmiast orientowali się, że cokolwiek jest ze mną nie tak.

Ciotka przystanęła w progu, jedną ręką przytrzymując fioletową zasłonę, przysłaniającą wejście do pokoju Claire. Kiedy żadna z nas nie zaprotestowała, weszła do środka, uważnie rozglądając się dookoła. Po jej minie trudno było mi stwierdzić, co myślała o tunelach, tym bardziej, że Rosalie Hale już jako człowiek przyzwyczajana była do warunków przynajmniej o kilka poziomów wyższych od tych, które oferowały podziemia.

– Czy coś się stało? – zapytała mama, przerywając uciążliwe milczenie i bez trudu zwracając uwagę Rosalie.

– Nie jestem pewna... – przyznała, wzruszając ramionami. – To chyba raczej ja powinnam zadać wam to pytanie. Czy może...?

– Tak się tylko zamartwiam, Rose – przerwałam jej, próbując jakoś ją uspokoić, kiedy rzuciła mi zaniepokojone spojrzenie.

Z wolna skinęła głową, chociaż nie wyglądała na przekonaną. Wyprostowałam się na swoim miejscu, wyplątując się z objęć mamy i próbując jakoś doprowadzić się do porządku. To okazało się tym trudniejsze, że sama nie byłam pewna jak wyglądam; w zasadzie wiele zrobiłabym za to, żeby mieć jedno z tych małych lusterek Kristin albo... Cóż, w zasadzie cokolwiek.

– Nie zrozum mnie źle, ale ty naprawdę nie wyglądasz za dobrze – skomentowała Rosalie, podchodząc bliżej i siadając po mojej lewej stronie. Powinnam poczuć się trochę osaczona z powodu bliskości jej i Belli, ale wcale tak nie było. Wręcz przeciwnie – ich obecność dodawała mi pewności siebie. – Alice zaraz wyjdzie tam z siebie, tak bardzo chce się upewnić, czy... mówiłaś poważnie. Nie wspomnę o twoim ojcu, chociaż w jego przypadku to chyba trochę bardziej... zabójcze skłonności. Nie żebym była zdziwiona, tym bardziej, że twoi znajomi potrafią być naprawdę irytujący, mówią zresztą takie rzeczy, że sama najchętniej bym coś rozwaliła – przyznała pogodnym tonem, zupełnie odmiennym od rzeczywistego wydźwięku jej słów. Jeszcze kiedy mówiła, wyjęła z malutkiej, skórzanej torebki, którą miała przy sobie plik chusteczek i jak gdyby nigdy nic zaczęła ocierać mi policzki. Nie wzbraniałam się, zbyt skoncentrowana na jej słowach i na tym, że podświadomie wyczuwałam bijące od niej zdenerwowanie. – Nasza śliczna Nessie... – westchnęła, układając dłoń na moim policzku.

Spojrzałam jej w oczy, próbując zorientować się, co takiego w tej chwili czuła i myślała.

– Co masz na myśli? – zapytałam cicho, wciąż odrobinę zdławionym głosem. – Czy Rufus znowu... zaczął zachowywać się dziwnie? – zaniepokoiłam się. Mogłam się zorientować, że zostawienie bliskich z naukowcem nie jest najlepszym pomysłem.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA V: ZAPOMNIANE] (TOM 1/2)Where stories live. Discover now