Sto czterdzieści trzy

35 5 0
                                    

Renesmee

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Renesmee

Mówienie przychodziło mi z trudem, choć przez środki, które podał mi Rufus, nie czułam się już tak roztrzęsiona, jak początkowo. Myślało mi się o wiele łatwiej i jaśniej, ale i tak nie byłam w stanie bez emocji opowiadać o wszystkim tym, co wydarzyło się w korytarzu, a w pewnej chwili nie byłam w stanie zapanować nad łzami, które popłynęły mi po policzkach. Czułam się strasznie słabo, zmęczona i zniechęcona całą tą sytuacją, a otępienie spowodowane przez leki, coraz bardziej zaczynało mi ciążyć.

Nie zorientowałam się, w którym momencie poderwałam się z miejsca. Kolana natychmiast ugięły się pode mną, a ja zatoczyłam się niebezpiecznie, unikając upadku wyłącznie dzięki Rufusowi, który błyskawicznie doskoczył do mnie. Zesztywniałam cała, kiedy wylądowałam w jego ramionach, ale nie zaczęłam się wyrywać, jak postąpiłabym pewniej jeszcze kilkanaście minut wcześniej, kiedy sama nie byłam w stanie stwierdzić, kogo powinnam uważać za wroga, a kogo za przyjaciela.

– Dlaczego wciąż mi to robisz? – usłyszałam poirytowane westchnienie wampira. – Powoli. Usiądź i nie wstawaj, bo sama widzisz, że to nie jest najlepszy pomysł – zauważył, a ja jedynie jęknęłam w odpowiedzi, zbyt oszołomiona, by jakkolwiek entuzjastycznie podchodzić do stanu, w którym się znalazłam.

– Dziwnie się czuję – powiedziałam cicho, nagle zaniepokojona. – Powiedziałeś, że nie dasz mi niczego na sen...

– I nie dałem – przerwał mi, pomagając mi utrzymać się w pionie. – Jesteś zmęczona, to wszystko. To normalne i naprawdę sądzę, że powinnaś odpocząć i spróbować dojść do siebie, zanim porozmawiamy.

– Nie słyszałeś, co właśnie ci powiedziałam? – Spróbowałam go od siebie odepchnąć i stanąć samodzielnie, ale zrezygnowałam, kiedy znów zrobiło mi się słabo. – Jak ma być spokojna, skoro...

– Cii... – przerwał mi na tyle stanowczo, że momentalnie zamilkłam i znieruchomiałam. Czułam się zmęczona i zniechęcona, ale Rufus nadal miał w sobie coś, co było w stanie wzbudzić we mnie lęk, zwłaszcza kiedy byłam w takim stanie. Byłam niemal jak skarcone dziecko, chcąc nie chcąc podporządkują się wszystkim jego decyzjom, choć po tym, jak go zaatakowałam, wydawało się to nieprawdopodobne. – Dobrze słyszałem, co takiego do mnie powiedziałaś. Ale teraz ich nie ma i zarówno tobie, jak i twojemu dziecku nic nie grozi, tak?

Chciałam odwrócić wzrok, kiedy spojrzał mi w oczy, ale nie zrobiłam tego. Przez dłuższą chwile toczyliśmy jakiś nieformalny pojedynek na spojrzenia, póki nie ustąpiłam i lekko nie skinęłam głową. Miał rację, bo w tamtej chwili faktycznie byłam już bezpieczna, ale to jeszcze niczego nie wyjaśniało, a mnie wciąż prześladowały słowa Ma...

Tego demona. Nie mogłam myśleć o nim inaczej, niż jak o demonie.

– Znakomicie. Więc uznajmy, że tę kwestię mamy już wyjaśnioną. – Rufus zaczynał brzmieć na zniecierpliwionego, choć nie miałam poczucia, żebym był na mnie jakkolwiek zły z powodu tego, jak się zachowywałam. W zasadzie wciąż oszałamiał mnie tym, jak postępował ze mną do tej pory. Co prawda pamiętałam, że kilka razy Layla wspominała o tym, że kiedy naprawdę chciał, potrafił słuchać, poza tym bywał dla niej sporym wsparciem, ale wobec mnie i pozostałych miał w zwyczaju zachowywać się w bardziej... maniakalny, szorstki sposób. – Teraz skup się na sobie i na tym, co dla ciebie najlepsze. Nie będę ukrywał, że... Cóż, nie mam pojęcia, dlaczego chciały cię skrzywdzić w ten sposób. Nigdy wcześniej nie zdarzało się, żeby pragnęły czegoś więcej prócz pożywienia, choć i przypadki opętania się zdarzyły. – Zamilkł i nieznacznie pokręcił głową. – Na pewno tego tak nie zostawię, ale musisz mi dać trochę czasu. Na tę chwilę mogę cię tylko zapewnić, że już jesteś bezpieczna – powtórzył po raz wtóry z kolei, kładąc nacisk na ostatnie słowa.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA V: ZAPOMNIANE] (TOM 1/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz