Szesnaście

50 6 1
                                    

Renesmee

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Renesmee

Miałam wrażenie, że świat się zatrzymał – nie po raz pierwszy zresztą. Serce waliło mi jak oszalałe, aż nierealnym wydawało mi się to, iż nikt jeszcze nie zorientował się, że tkwię pod drzwiami, całą sobą chłonąć każde wypowiedziane słowo. Z opóźnieniem uświadomiłam sobie, że dla pewności aż wstrzymałam oddech, więc gwałtownie zaczerpnęłam powietrza do płuc, żeby nie ryzykować utraty przytomności. W ostatnim czasie moje ciało nie było chętne do współpracy nawet ze mną, dlatego wolałam nie sprawdzać, jak wiele jestem w stanie znieść.

Jaques. Znałam tylko jednego Jaquesa – a teraz okazało się, że jakich sobie tylko znanych powodów wampir, którego nie widziałam od lat, jak gdyby nigdy nic skontaktował się z Carlisle'm.

Moje myśli machinalne powędrowały do mojego ostatniego spotkania z nieśmiertelnym, który – pomijając Lawrence'a – rozpoczął całe to szaleństwo, które tyczyło się pół-wampirów, wybuchów agresji, a ostatecznie powstania zupełnie nowej rasy wampirów. To było trochę tak, jakby moja pamięć chciała udowodnić mi, że po dniach niepewności, jest w stanie przywołać sobie nawet najdrobniejszy szczegół, zwłaszcza, że teraz każdy drobiazg był dla mnie istoty. Bez trudu przywołałam do siebie tę rozmowę w lesie, kiedy przypadkiem Gabriel, dzieci i ja wpadliśmy na francuza. Zaraz po tym przypomniałam sobie ostatnie spotkanie z Jaquesem, krótko po tym, dla odmiany w Niebiańskiej Rezydencji. Pamiętałam również zagniewane spojrzenie mojego męża oraz to, jak ten przycisnął wampira do ściany, twierdząc, że powstrzymuje się wyłącznie przez wzgląd na mnie.

A ja już wtedy życzyłam mu jak najgorzej.

Tym razem jednak nie poczułam złości, a jedynie oszołomienie, być może dlatego, że czułam się naprawdę zdesperowana tym, co wydarzyło się w ostatnim czasie. Mimo wszystko minione lata to i owo zmieniły, chociażby pozwalając mi przynajmniej częściowo zapomnieć to, co takiego zrobił Jaques. Nie, nie wybaczyłam mu śmierci Caroline, zwłaszcza, że jego słowa skutecznie wpędziły mnie w poczucie winy, bo wynikało z nich mniej więcej tyle, że to ja doprowadziłam do tego, że był zmuszony pół-wampirzycę zaatakować, ale to nie miało teraz znaczenia. Jak na ironię Jaques wydawał się jedyną osobą, która na tę chwilę łączyła mnie z Miastem Nocy, oczywiście pod warunkiem, że naprawdę kręcił się w okolicach Seattle.

– Nie unoś się, Edwardzie – usłyszałam spokojny, ale mimo wszystko spięty głos dziadka. Nie byłam pewna czy to zachowanie syna, czy coś jeszcze innego go zaniepokoiło, ale byłam aż nazbyt świadoma targających nim emocji. Carlisle'a mało co było w stanie wytrącić z równowagi, a sprawa z Jaques'em najwyraźniej prezentowała się w sposób znacznie bardziej skomplikowany niż mogłabym przypuszczać. – To była krótka i dość dziwna rozmowa, tym bardziej, że nigdy nie spotkałem kogoś takiego jak on. Po prostu zadzwonił i poprosił o spotkanie – wyjaśnił, ostrożnie dobierając słowa.

– Do ciebie. – Nie widziałam taty, ale znałam go na tyle dobrze, żeby wyobrazić sobie, jaki ma wyraz. – W sprawie Renesmee – ponaglił, nie kryjąc zniecierpliwienia.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA V: ZAPOMNIANE] (TOM 1/2)Where stories live. Discover now