Sto czterdzieści dwa

46 5 0
                                    

Renesmee

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Renesmee

Wzięłam kilka głębszych wdechów. Nie potrafiłam opisać tego, jak się czułam, ale na pewno inaczej niż chwilę wcześniej. Choć wciąż niespokojna i pod wpływem silnej mieszanki sprzecznych ze sobą emocji, przynajmniej już nie byłam aż tak niepokojąco pobudzona i gotowa rzucić się na pierwszą osobę, która stanie mi na drodze.

Trudno było mi stwierdzić, co takiego wstrzyknął mi Rufus, a tym bardziej czy lekarstwo zaczęło działać, ale to było najmniej istotne. Czułam na sobie przenikliwe spojrzenie naukowca, ale nie od razu zdecydowałam się na to, żeby spojrzeć mu w oczy. Byłam wymęczona, chociaż nie aż do takiego stopnia, bym miała wrażenie, że za moment zasnę, co chyba znaczyło, że środek jednak nie miał mnie uśpić. Pewnie gdyby coś było nie tak, już na wstępie poczułabym się słabo, a jednak wciąż zachowywałam przytomność, nawet jeśli nadal kosztowało mnie to całkiem sporo wysiłku.

– Jak się czujesz? – zapytał mnie Rufus, tym samym zwracając na siebie moją uwagę.

Zamrugałam kilkukrotnie, po czym poderwałam głowę, żeby móc na niego spojrzeć.

– Chyba lepiej... – przyznałam z wahaniem. Bezwiednie zaplotłam ramiona na piersi, po czym lekko potarłam ślad po igle. Wciąż piekło przy naruszeniu, ale to było niczym w porównaniu z palącym bólem w miejscu, gdzie owinęła się ta dziwna, przypominająca bicz macka. – Przepraszam – dodałam po chwili.

Dopiero zaczynało do mnie docierać to, co się wydarzyło i jak się zachowywałam. Łzy znów napłynęły mi do oczu, choć już nie czułam się w tak roztrzęsiona, jak jeszcze chwilę wcześniej. Łatwiej łapałam oddech, poza tym przestałam drżeć, co samo w sobie było dobre, ale taki stan bynajmniej nie chronił mnie przed świadomością tego, czego konsekwencje dopiero zaczynałam sobie uświadamiać.

Wzdrygnęłam się, kiedy Rufus nagle nachylił się w moją stronę, kładąc dłonie na blacie, po obu moich stronach. Spojrzałam na niego przez łzy, mrugając pośpiesznie i starając się skoncentrować wzrok na jego twarzy. Próbowałam stwierdzić, co takiego sam czuł albo przynajmniej sobie myślał, ale – co było do przewidzenia – jak zwykle bez większego wysiłku zdołał zapanować nad emocjami, przez co trudno było mi cokolwiek stwierdzić.

– Nie przepraszaj mnie, tylko skup się na oddychaniu. Będę bardziej niepocieszony, jeśli nagle zaczniesz zwijać mi się tutaj z bólu – powiedział stanowczo. W pierwszym odruchu odebrałam to jako oschłe, niemal złośliwe i obojętne stwierdzenie, ale potem zauważyłam cień, który przemknął przez jego twarz i zorientowałam się, że tutaj chodzi o coś więcej. Mógł udawać, że się o mnie nie martwi, ale gdyby coś było nie tak z dzieckiem... Nie był w stanie pomóc Layli, przez co poroniła ich pierwsze dziecko, a ja najwyraźniej nieświadomie przywołałam te wspomnienia. – Właśnie... A teraz pokaż mi to ramię – zadecydował, odsuwając się pośpiesznie, kiedy zorientował się, że jednak zaczynam z nim współpracować.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA V: ZAPOMNIANE] (TOM 1/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz