Sto dwadzieścia siedem

47 5 0
                                    

Renesmee

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Renesmee

Unoszę się. To dziwne doświadczenie, choć teoretycznie powinnam być już przyzwyczajona do tego, co dzieje się, kiedy sama z siebie zaczynam podróżować w ten sposób. Rozglądam się dookoła, wciąż oszołomiona, że to dzieje się po raz kolejny i to akurat teraz, kiedy najbardziej zależy mi na przynajmniej odrobinie spokoju. Zdecydowanie nie tego oczekiwał ode mnie Rufus, zwłaszcza w sytuacji, kiedy w końcu udało mu się przekonać mnie do tego, żebym mu pomogła. Jasne, byłam na tyle spięta i niechętna do tego, by mu zaufać, że jakakolwiek wymówka wydawała mi się odpowiednia, ale na pewno nie myślałam o czymś takim.

Nerwowo przygładzał materiał sukienki matki Gabriela. Nie muszę sprawdzać, żeby wiedzieć, że tym razem jest inaczej niż w śnie, a ja wróciłam do swojego naturalnego wyglądu. Zabawne, ale kiedy ujmuję w palce swoje miedziane loki, czuję się dziwnie bezbronna i zaniepokojona. Nie żebym przywykła do czarnych włosów, ale zmiany w wyglądzie dają przynajmniej względne poczucie bezpieczeństwa, a teraz jestem bardziej niż zwykle wystawiona na ewentualny atak. Nie podoba mi się to, choć jednocześnie zdaje sobie sprawę z tego, że jeśli wszystko odpowiednio rozegram, nikt mnie nie zauważy... A przynajmniej mam taką nadzieję.

Nie śpieszę się, nie tyle czując opór przed przebudzeniem, co tradycyjnie nie mając pojęcia, co powinnam zrobić, żeby wrócić do ciała. Nie raz rozmawiałam na ten temat z Isabeau – w końcu moja szwagierka od wieków pracuje nad tym, by osiągnąć podobny efekt, bezskutecznie jak na razie – ale nawet mimo tych wszystkich dyskusji nie jestem w stanie kontrolować tego, kiedy i na jak długo podróżuję w ten sposób. To przychodzi mi tak naturalnie, poza tym doświadczam tego stanu w tak nieoczekiwanych momentach, że sama już nie jestem w stanie tego zrozumieć. Ha! Podejrzewam, że Rufus będzie w niezłym szoku, ale na razie nie zamierzam o nim myśleć, bardziej skoncentrowana na tym, gdzie jestem i co się z tym wiąże.

Bez trudu odnajduję znajomą mi już, złocistą wstążkę. Blask krąży wokół mnie, oplatając moją talię i dokładnie tak samo, jak podczas ostatniej podróży, wydając się ciągnąć mnie gdzieś, gdzie – jak podejrzewam – znajdę... Gabriela. W tym stanie nie mam żadnego związku ze swoim ciałem, ale jestem pewna, że gdyby sytuacja była normalna (bardziej normalna, oczywiście w miarę możliwości...?), moje serce waliłoby jak oszalałe ze zdenerwowania i podekscytowania. Przecież wiem, że nie mogę tam pójść, zwłaszcza po tym, jak ukochany prawie na pewno zobaczył mnie przy ostatniej próbie podróży, kiedy zmaterializowałam się na balkonie Niebiańskiej Rezydencji. Wtedy nie mogłam odmówić sobie przyjemności zobaczenia go, ale teraz nie tylko nie muszę, ale wręcz nie mogę ryzykować aż do tego stopnia. Muszę skupić się na tym, co najważniejsze, a więc na bezpieczeństwie, nawet jeśli coś do pewnego stopnia ciągnie mnie do tego, żebym jednak podążyła za wijącą się wstążką – naszą więzią, jak uświadomiłam sobie już jakiś czas temu.

Nie. Nie tym razem.

Jest środek dnia, więc czuję się tym bardziej skołowana i odsłonięta. Nerwowo krążę, spoglądając na pogrążone w ciszy miasto i próbując ocenić, co powinnam ze sobą począć. Chcę coś zrobić, podświadomie czując, że pozostawanie w miejscu nie jest najrozsądniejszym rozwiązaniem, ale jednocześnie nie wiem, gdzie powinnam się udać, żeby przeczekać do momentu przebudzenia. Co więcej, nie mam pewności, czy w ten sposób również nie ryzykuję życiem dziecka, zwłaszcza po tym, jak źle czułam się w ostatnim czasie. Nigdy nie zastanawiałam się nad tym, jak wiele energii wymaga ode mnie telepatia w tej formie i chyba wolę nie widzieć. Pozostaje mi mieć nadzieję, że moje ciało samo najlepiej wie, co jest najlepsze dla mnie i rozwijającej się we mnie istoty. Jakby nie patrzeć, w pierwszej ciąży to również przytrafiało mi się dość często, a jednak udało mi się donosić Ali i Damiena, nawet jeśli okres poprzedzający poród był dość... trudny, ale obawiam się, że tym razem to nie jest aż takie proste. Moje dziecko jest w znamienitej części człowiekiem, więc w naturalny sposób jest słabsze, chociaż staram się nie myśleć o tym, co to oznacza.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA V: ZAPOMNIANE] (TOM 1/2)Where stories live. Discover now