Dziewięćdziesiąt trzy

32 6 0
                                    

Renesmee

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Renesmee

Wyszłam na korytarz, nie oglądając się na boki. Słyszałam odległe rozmowy oraz muzykę z filmu; w którymś momencie nawet zaczęłam cicho nucić jeden z lepszych kawałków „Lakieru do włosów", choć sam film oglądałam stosunkowo dawno, jeszcze jako dziecko.

Zawahałam się, dla pewności rozglądając, żeby upewnić się, czy nikt z bliskich nie wyszedł za mną. Nie miałam nic przeciwko towarzystwu, ale miałam dość troskliwych spojrzeń i pytań o to, czy oby na pewno dobrze się czuję. Również słuchanie na temat tego, co działo się od chwili Nocy Świętojańskiej było dla mnie trudne, tym bardziej, że nawet czas nie miał sprawić, żebym ze spokojem reagowała na to, że ktokolwiek zaatakował moje dziecko. Zwłaszcza teraz, kiedy raz po raz doświadczałam czegoś, co niezmiennie wytrącało mnie z równowagi, a co nie powinno mieć miejsca, skoro stres mógł zaszkodzić nie tylko mnie.

Spojrzałam w stronę kuchni, gdzie były Esme i Claire, ale ostatecznie nie zdecydowałam się do nich dołączyć. W zamian bez pośpiechu ruszyłam w stronę wejścia naprzeciwko, choć jeszcze jakiś czas temu byłam dość zdeterminowana, żeby z tej części korytarzy uciec. Zawahałam się przed wejściem i chwilę nasłuchiwałam, ale ze swojego miejsca trudno mi było stwierdzić, czy Carlisle albo Rufus faktycznie są w pobliżu. Być może to nie był najlepszy pomysł, ale z drugiej strony... Rufus już dzień wcześniej dał mi do zrozumienia, że chce ze mną porozmawiać, więc równie dobrze mogłam ułatwić mu sprawę. Co więcej, sama również potrzebowałam obecności kogoś, kto nie będzie się nade mną użalał i do pewnego stopnia doprowadzi mnie do szału, tym samym pomagając mi choć na moment zapomnieć o tym wszystkim, co przez cały czas nie dawało mi spokoju.

Prześlizgnęłam się pod kawałkiem materiału, wchodząc do znajomego już korytarza i nie dając sobie okazji na to, żeby stchórzyć. Dobrze pamiętałam, gdzie prowadził mnie Rufus, dlatego ludzkim krokiem ruszyłam przed siebie, nie rozglądając się na boki, choć zauważyłam kilka miejsc, gdzie ewentualnie dałoby się skręcić. Chyba wolałam nie wiedzieć, co takiego zorganizował sobie naukowiec w tym miejscu, poza tym z doświadczenia wiedziałam już, że po Rufusie można spodziewać się wszystkiego. W końcu czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal, poza tym... Po wypadku, kiedy całą grupą zostaliśmy uwięzieni w podziemiach, a gdzie polowali na nas Dylan i jemu podobnych, miałam zdecydowanie dość niespodzianek i szalonych pomysłów.

Laboratorium mieściło się na samym końcu tunelu. Już na pierwszy rzut oka zauważyłam, że niewiele zmieniło się od mojej ostatniej wizyty i wyglądało równie chaotycznie i nieporządnie, co i zwykle. Machinalnie wbiłam wzrok w posadzkę, nie chcąc ryzykować, że przypadkiem na coś wpadnę albo potknę się o coś, co najpewniej miało okazać się stosem porzuconych książek i papierów... O ile akurat będę miała szczęście.

– Nessie, tutaj! – Natychmiast poderwałam głowę, kiedy usłyszałam głos Carlisle'a. Zauważyłam go nie dalej jak kilka metrów ode mnie i natychmiast ruszyłam w jego kierunku, dość wprawnie lawirując pomiędzy stołami i wszystkim tym, co znajdowało się w laboratorium. Och, nie dziwiło mnie, że Layla już dawno poddała się, jeśli chodzi o próby uporządkowania czegokolwiek; kiedy Rufus był pochłonięty tym, co robił, nie zastanawiała się nad porządkowaniem jakichkolwiek rzeczy. – Co tutaj robisz? Czy coś się stało? – zapytał mnie natychmiast dziadek.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA V: ZAPOMNIANE] (TOM 1/2)Where stories live. Discover now