Dwadzieścia pięć

32 6 0
                                    

Renesmee

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Renesmee

– Dobra, postawmy sprawę jasno: nie zabawiam rozmową, nie bawię się w niańkę, a już na pewno nie będę nadstawiała karku. Jasne?

Bliss poprawiła zakrywające prawie połowę twarzy okulary przeciwsłoneczne i spojrzała na mnie z góry. Słońce już zachodziło, a ostatnie promienie barwiły wszystko w koło na różowo i pomarańczowo. Najwyraźniej nawet taki blask dawał się we znaki Bliss, bo sprawiała wrażenie niespokojnej i chętnej do tego, żeby jak najszybciej skryć się w cieniu. Wciąż nieprawdopodobnym wydawało mi się to, że jak gdyby nigdy nic przebywała w blasku dnia, ale już zaczynałam przywykać do myśli, że wampirzyca faktycznie nie zamierzała obrócić się w proch na moich oczach.

– Oczywiście – powiedziałam, ledwo powstrzymując się od uśmiechu. Mogłabym nawet całą drogę przebyć na kolanach, gdyby oznajmiła mi, że to jedyny sposób na to, żebym przekonała ją do pomocy. – Nie wiem jak mam ci dziękować.

– Najlepiej nie dziękuj... Serio, jeszcze możesz żałować – zapowiedziała, zerkając na mnie z powątpieniem. – Udawajmy, że to nie ma miejsca. Zawiozę cię, wysadzę w pierwszym lepszym miasteczku, a potem radź sobie sama. Nie masz za co być mi wdzięczna, bo robię to tylko po to, żeby w końcu mieć trochę świętego spokoju.

– To dość dużo, skoro również dobrze mogłabyś zatrzasnąć mi drzwi przed nosem – zauważyłam, chociaż w tamtej chwili powinnam była ugryźć się w język i udawać, że Bliss faktycznie nie ma innego wyjścia.

Wampirzyca uniosła okulary i zerknęła na mnie zza zaciemnianych szkieł, jakby zastanawiając się nad tym pomysłem.

– Może po prostu jestem masochistką.

Nie dodała nic więcej, w końcu odblokowując drzwi czarnego, sportowego auta zaparkowanego na tyłach domu. Słabo znałam się na markach, co było dość ironiczne, skoro dzięki Rosalie bez trudu mogłabym naprawić silnik, gdyby zaszła taka potrzeba, niemniej na pierwszy rzut oka widać było, że auto należało do tych droższych, a co za tym szło – bez wątpienia było szybkie. Bliss gracją wślizgnęła się na fotel kierowcy, po czym wychyliła się do tyłu, żeby otworzyć tylnie drzwi. Chloe, która od jakiegoś czasu biegała po tej części ogrodu, nie zwracając na nas najmniejszej uwagi, natychmiast ruszyła w stronę matki, wyraźnie podekscytowana.

– Gdzie jedziemy? – zapytała nie po raz pierwszy od podjęcia przez Bliss decyzji o tym, żeby mi pomóc.

– Na wycieczkę – odparła lakonicznie tamta, bez wysiłku podnosząc się i biorąc Chloe na ręce, żeby móc usadowić ją na tylnim siedzeniu.

Już nic nie powinno było mnie zdziwić, ale i tak uniosłam nieznacznie brwi ku górze, widząc, że wampirzyca zadbała nawet o fotelik dla małej. Mój Boże, naprawdę ją wzięło, pomyślałam, ale zdecydowałam się na milczenie, nie chcąc jeszcze bardziej wytrącać kobiety z równowagi.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA V: ZAPOMNIANE] (TOM 1/2)Where stories live. Discover now