Sto siedemdziesiąt osiem

31 5 0
                                    

Lorena

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Lorena

Layla była zdenerwowana. Lorena zorientowała się, że coś jest nie tak, już w chwili, w której jej najlepsza przyjaciółka pojawiła się w progu komnaty. Uśmiechała się i widać było, że za wszelką cenę stara się sprawiać wrażenie rozluźnionej i przesadnie wręcz entuzjastycznej, ale to jedynie utwierdziło Lo w przekonaniu, że wampirzycę coś gryzie. Kogo jak kogo, ale tę dziewczynę znała już na tyle długo i dobrze, by zawsze być w stanie rozpoznać, kiedy najstarsza przedstawicielka rodzeństwa Licavoli miała jakiś problem.

Jej przypuszczenia potwierdziły się stosunkowo szybko, w miarę jak przysłuchiwała się plotącej beztrosko trzy po trzy Layli. Nie pytała o nic, czekając aż wampirzyca sama zdecyduje się przejść do rzeczy, ale ta najwyraźniej przynajmniej tymczasowo nie miała takiego zamiaru. Lorena nie raz pozwalała Layli kluczyć wokół głównego tematu, czekając aż ta uporządkuje sobie wszystko i zdecyduje się wszystko jej wytłumaczyć (o ile oczywiście miała taki zamiar), ale tym razem to było coś zdecydowanie więcej i obie zdawały sobie z tego sprawę. Nawet entuzjazm Layli miał swoje granice, a tak sztucznego uśmiechu i słodkiego, przesadnie radosnego głosu nie słyszała u niej nigdy, a przynajmniej nie potrafiła sobie przypomnieć, by coś podobnego kiedykolwiek wcześniej miało miejsce.

– Ech... Layla? – rzuciła z wahaniem, obserwując odbicie przyjaciółki w lustrze.

Siedziała na obitym aksamitem krzesełku, pozwalając, żeby dziewczyna raz po raz metodycznie przeczesywała jej włosy szczotką. Gabriel nie raz śmiał się z tego, że jego bliźniaczka nie potrafi się porządnie uczesać, ale – jak na ironię – z włosami innych radziła sobie doskonale. Lorena zawsze zazdrościła jej fantazji i tego, co potrafiła na poczekaniu wymyślić, jeśli dać jej po temu okazję, ale czując jak bardzo tym razem trzęsły jej się ręce, zaczęła wątpić w to, czy powierzanie Layli chociażby najprostszego grzebienia jest dobrym pomysłem.

Layla nie odpowiedziała, przesadnie skupiona na długich, ciemnych lokach Loreny. Od dłuższego czasu uparcie milczała, jakby obojętna na wszystko to, co działo się wokół niej; to zaczynało być niepokojące, tym bardziej, że ta dziewczyna nie potrafiła tak po prostu siedzieć w ciszy. Przecież właśnie za to tak bardzo ją kochała: bo niezależnie od wszystkiego, Layla potrafiła wprawić w dobry nastrój każdego, niezależnie od własnego nastroju. Kto jak kto, ale jej najlepsza przyjaciółka potrafiła działać cuda, a jednak tym razem...

Napięcie zaczynało być coraz bardziej nie do zniesienia, dosłownie doprowadzając ja do szaleństwa. Wahała się nad tym, czy jednak nie zaryzykować porządnego potrząśnięcia dziewczyną, by jakkolwiek zmusić ją do mówienia, kiedy Layla w końcu zdecydowała się nad nią zlitować:

– Jak to jest, kiedy całujesz się z mężczyzną? – wypaliła, a Lorena dosłownie zakrztusiła się powietrzem. W tym samym momencie Layla nieco zbyt gwałtownie szarpnęła za szczotkę, chyba nawet tego nie zauważając; dopiero kiedy Lorenie wyrwał się jęk protestu, pośpiesznie odrzuciła przedmiot gdzieś na bok, po czym nerwowo przycisnęła dłoń do ust. – Przepraszam! Zresztą nieważne. Zapomnij, że o cokolwiek pytałam...

LOST IN THE TIME [KSIĘGA V: ZAPOMNIANE] (TOM 1/2)Where stories live. Discover now