Dwadzieścia sześć

31 6 0
                                    

Renesmee

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Renesmee

– Dla Chloe – powtórzyłam zaskoczona, spoglądając na Bliss z powątpiewaniem. Spodziewałam się wielu rzeczy, ale na pewno nie czegoś takiego.

Bliss znów westchnęła, wyraźnie poirytowana. Trudno było mi stwierdzić czy to moja wina, czy może była zła na siebie za to, że w ogóle zaczęła ten temat. Tak czy inaczej, ja nie zamierzałam już odpuścić, nawet jeśli przynajmniej teoretycznie powinnam postąpić w ten sposób. Nie byłam pewna, dlaczego to dla mnie takie ważne, ale ta jedna kwestia nie dawała mi spokoju, być może dlatego, że od odpowiedzi na jedno pytanie zależało moje zaufanie do wampirzycy. Zaryzykowałam, a teraz mogłam przekonać się, czy postąpiłam słusznie.

Kolejne sekundy mijały, ale ja nie zamierzałam poganiać albo jakkolwiek naciskać na Bliss. W milczeniu wpatrywałam się w przyciemnianą przednią szybę, próbując przeniknąć ciemność za oknem oraz strugi coraz rzęsistszego deszczu. Dźwięk uderzających o dach kropli miał w sobie coś kojącego, co działało niemal usypiająco, ale ja byłam zbyt pobudzona, żeby nawet próbować zasnąć – i to zwłaszcza teraz, kiedy pod długich godzinach milczenia w końcu miałyśmy okazję porozmawiać.

– Dla Chloe – powiedziała Bliss, świadomie bądź nie powtarzając moje wcześniejsze słowa. – Tak, chodzi o Chloe.

– Dalej nie rozumiem – przyznałam ostrożnie. Sama już nie byłam pewna, co mogłam powiedzieć, a co nie.

– Nie oczekuję tego – stwierdziła, jednak tym razem nie zabrzmiało to złośliwie. Mówiła spokojnie, zupełnie jakby nie zwracała się do mnie, ale do siebie. – Wiesz, widzę jak na mnie patrzysz. Nie powiesz tego wprost – podjęła, po czym w końcu na mnie spojrzała – ale jestem aż nazbyt pewna, że w każdym moim słowie szukasz podstępu. Nie winię cię za to, tak jak i nie jestem zdziwiona, że mogłabyś mieć wątpliwości, jeśli chodzi o mój stosunek o Chloe. Wiem kim byłam i również wiem, że tacy jak my zmieniają się z wielkim trudem, ale wierz mi, mnie się udało.

Zaskoczyło mnie to, że jej głos zabrzmiał niemal błagalnie, jakby od przekonania mnie zależało coś bardzo ważnego, nawet jeśli na pierwszy rzut oka wydawało się to pozbawione sensu. Sama czułam się jeszcze bardziej zagubiona niż wcześniej, co mogło mieć związek z późną godziną i ogólnym zmęczeniem psychicznym.

– Bliss, to nie tak, że... – zaczęłam, po czym urwałam, widząc jak w ostrzegawczy sposób unosi dłoń.

– Słuchasz czy zaczęłaś ten temat tylko po to, żeby mnie zdenerwować? – żachnęła się, chociaż i tym razem nawet nie czekała na moją odpowiedź. – Nie jestem typem matki, okej? A przynajmniej nigdy nie byłam i nawet do głowy mi nie przyszło, że kiedykolwiek założę rodzinę... O ile oczywiście fakt, że jesteśmy same z Chloe można określić mianem rodziny – dodała z nutką goryczy.

– Oczywiście, że można! – zaoponowałam, nie mogąc powstrzymać się przed zareagowaniem na jej słowa. Uniosła brwi, a ja dopiero po kilku sekundach uprzytomniłam sobie, że niepotrzebnie podniosłam głos. Niemal w tym samym momencie obejrzałyśmy się, ale – co przyjęłam z ulgą – Chloe nadal spała spokojnie, obojętna na wszystko to, co działo się wkoło. – Wybacz. Mam na myśli to, że miłość tworzy rodzinę, a nie odwrotnie.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA V: ZAPOMNIANE] (TOM 1/2)Where stories live. Discover now