Pięćdziesiąt siedem

38 4 0
                                    

Renesmee

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Renesmee

Jeszcze w korytarzu doszły mnie podniesione głosy Carlisle'a i Rufusa. To nie była kłótnia – a przynajmniej nie potrafiłam sobie wyobrazić, żeby to dziadek był naprawdę zły – ale też nie dało się powiedzieć, żeby oba wampiry rozmawiały spokojnie. Westchnęłam cicho, bo chociaż zdawałam sobie sprawę z tego, że doktor tak łatwo nie zaakceptuje tego, że jednak zamierzałam ryzykować, nie podejrzewałam, że posunie się do tego, by spróbować wytrącić Rufusa z równowagi.

– No... – Kristin wzruszyła ramionami, kiedy spojrzałam na nią, nie kryjąc rozdrażnienia. – Już nic nie mówię – dała za wygraną; po wyrazie jej twarzy trudno było stwierdzić czy bardziej jest rozbawiona, czy może poważna.

Jedynie potrząsnęłam głową, nawet nie próbując nadążać nad tym, co działo się w kuchni. Do tej pory czułam się oderwana od rzeczywistości, myślami i duchem będąc gdzieś daleko. Czułam coraz silniejsze podekscytowanie, ale i zdenerwowanie na myśl o tym, co dopiero miałam zrobić, a co stało się tym bardziej realne, kiedy Kristin wprowadziła w życie to, co określiła mianem „planu A".

Zawahałam się przed oddzielającą mnie od kuchni zasłoną, nagle niepewna i mocno skrępowana. Tym razem to Kristin wydała z siebie dziwny dźwięk z pogranicza jęku i poirytowanego westchnienia, po czym stanowczo ujęła mnie pod ramię i niemal silą zmusiła do tego, żebym ruszyła się w miejsca. Miałam wrażenie, że perspektywa jakiegokolwiek działania również na nią wpłynęła pozytywnie, dodając energii i pobudzając bardziej niż najmocniejsza wypita kawa – nawet taka, którą tak uwielbiała Isabeau, a która wszyscy żartobliwie określaliśmy mianem smoły.

Nikt nie zwrócił na nas uwagi, kiedy weszłyśmy. Natychmiast zorientowałam się, że atmosfera bynajmniej nie uległa rozluźnieniu podczas naszej nieobecności, a może nawet jeszcze bardziej zgęstniała, chociaż nie sądziłam, że to w ogóle możliwe. Moją uwagę natychmiast przykuł Rufus, który zaszył się w najbardziej zaciemnionym kącie pomieszczenia i wyglądał tak, jakby za moment miał go trafić szlag. Znów przeszło mi przez myśl, że sprawia wrażenie chorego, choć jednocześnie zdawałam sobie sprawę z tego, że to najpewniej zmęczenie i nerwy – a więc coś do czego najpewniej nie zamierzał się przyznać. Jego ciemne oczy wydawały się jarzyć w ciemności, ale przynajmniej wciąż pozostawały w znajomy sposób czekoladowe, co uznałam za dobry znak. Dopiero kiedy Rufus tracił nad sobą kontrolę, a jego tęczówki zaczynały jarzyć się na czerwono, trzeba było jak najszybciej odpuścić i zacząć rozglądać się za najlepszą drogą ucieczki.

Matthew i Lucas raz po raz wymieniali wymowne, nieodgadnione spojrzenia, jak zwykle będąc w stanie skomunikować się bez słow. Miałam okazję obserwować dorastających Alessię i Damiena oraz Aldero i Camerona, więc wiedziałam, że więzi łączące rodzeństwo są silnie, ale i tak zawsze wprawiało mnie w osłupienie to, jak niewiele potrzeba było Pavarottim. Czasami uzupełniali wzajemnie swoje myśli, a ja niejednokrotnie miałam wrażenie, że mogliby tworzyć jeden organizm – a przynajmniej tak długo, jak w pobliżu nie było Claire. Sama nie byłam pewna, co powinnam myśleć o dziewczynie i tym, jak spoglądał na nią Lucas, nie wspominając o jakimkolwiek ingerowaniu w to, co było pomiędzy nimi. Zwłaszcza w ostatnim czasie w ogóle nie byłam w stanie myśleć o zakochanych parach, kiedy sama powoli usychałam z tęsknoty, a do dyspozycji pozostawały mi wyłącznie coraz bardziej odległe wspomnienia dawnego życia.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA V: ZAPOMNIANE] (TOM 1/2)Where stories live. Discover now