Sto siedemnaście

35 5 0
                                    

Renesmee

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Renesmee

Korytarze zdążyły się wypełnić, zanim jeszcze zdążyliśmy zejść ze schodów. Spojrzałam z obawą w miejsce, gdzie zostawiłam Rafaela, ale nigdzie nawet nie wyczuwałam obecności demona, co trochę mnie uspokoiło. Co prawda ze słów Amelie i Gabriela wynikało, że nie mam już powodów, żeby choć w najmniejszym stopniu obawiać się jego i jemu podobnych, ale to wcale nie było takie proste, a ja jeszcze nie upadłam na głowę, żeby tak po prostu uwierzyć w to, że jestem bezpieczna. W uszach wciąż dźwięczało mi ostrzeżenie wampirzycy, która wprost oznajmiła mi, że mogę cieszyć się swobodą tak długo, jak coś głupiego nie przyjdzie mi do głowy – chociażby zdrada – a jakby nie patrzeć, właśnie tkwiłam w czymś, co z powodzeniem mogliby uznać za doskonały argument do zabicia mnie.

Gabriel trzymał mnie za rękę, raz po raz muskając kciukiem wierzch mojej dłoni i najwyraźniej całym sobą chłonąc moją obecność. Pozwalałam mu na to, czerpiąc z jego dotyku jakże upragnione ukojenie, chociaż myślami wciąż byłam gdzieś daleko. Mój wzrok raz po raz uciekał w stronę ciasno przylegającej do mojego nadgarstka bransoletki, która – choć lekka i praktycznie niewyczuwalna, gdybym tak uparcie nie zwracała na nią uwagi – niezmiennie wzbudzała we mnie niepokój, którego nie rozumiałam. W samej Amelie było coś, co zaczynało mnie martwić, chociaż nie potrafiłam w pełni tego opisać, zresztą doskonale rozumiałam, dlaczego zdenerwowała się na mojego męża. Gabriel w ostatnim czasie miał wyjątkową łatwość do wytrącania innych z równowagi, a tego zdecydowanie nie zamierzałam zaakceptować – i to zwłaszcza w przypadku, kiedy próbował droczyć się z kimś, kto miał nad nim przewagę.

Pieprzona duma Licavolich, pomyślałam i westchnęłam w duchu, niezdolna do tego, żeby skoncentrować się na czymkolwiek sensownym. Nie miałam pojęcia, czy chłopak robił to specjalnie, czy też nie, ale i tak musiałam jakoś to ukrócić, chociaż nie miałam pewności jak. W porządku, jakoś radził sobie przez te wszystkie lata, kiedy trwał w Mieście Nocy, zapatrzony w Isobel jak w obrazek, a mnie nie było obok, ale przez cały czas towarzyszyła mi niepokojąca myśl o tym, że może wydarzyć się coś niedobrego – a ja go stracę. Nie przeżyłabym tego, zresztą patrzenie na to, jak ryzykuje i niezmienne uświadamianie sobie tego, jak bardzo zmienił się od czasu utraty wspomnień, było dla mnie co najmniej trudne. Coraz częściej przyłapywałam się na tym, że mam ochotę nim potrząsnąć i przemówić mu do rozumu, może nawet posuwając się do powiedzenia o słowo za dużo, niezależnie od możliwych konsekwencji, a to zdecydowanie nie było dobre – ani dla mnie, ani dla tych, których mogłam jednocześnie narazić na niebezpieczeństwo.

– Coś cię martwi? – usłyszałam, ale nie od razu zwróciłam uwagę na zatroskany głos mojego towarzysza. Spojrzałam na niego dopiero w chwili, kiedy stanowczo chwycił mnie za rękę, zmuszając do tego, żebym się zatrzymała. – Nessie...

– Mogłeś mi powiedzieć – westchnęłam i uniosłam rękę, żeby zwrócić jego uwagę na bransoletkę. Zerknął na nią jakby od niechcenia, bardziej zainteresowany wyrazem mojej twarzy. – Zaskoczyłeś mnie, Gabrielu. Poza tym spotkanie z Rafaelem też nie należało do najprzyjemniejszych przeżyć tego dnia – dodałam chmurnie, chociaż to właściwie było dla mnie najmniej istotne w tym wszystkim.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA V: ZAPOMNIANE] (TOM 1/2)Where stories live. Discover now