Czterdzieści cztery

38 6 0
                                    

Alessia

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Alessia

Alessia zatrzymała się gwałtownie, świadoma tego, że ktoś ją obserwuje. Potrzebowała chwili, żeby przymusić się do zachowania spokoju i szybkiego pokonania reszty schodów, jednak jeszcze zanim pokonał ostatnie stopnie, wiedziała, że jednak wpakowała się w kłopoty.

Nie od razu zauważyła przyczajoną w cieniu postać. Serce zabiło jej szybciej, zdradziecko ukazując zdenerwowanie, chociaż za wszelką cenę starała się sprawiać ważenie kogoś, kto wcale nie ma czegoś na sumieniu. Poczuła znajomy już chłód, bynajmniej niezwiązany z panującym w tej części korytarza zimnem. Wiedziała już doskonale, że temperatura zawsze drastycznie spada, kiedy którykolwiek z Nich pojawiał się w pobliżu, więc teoretycznie powinna być przygotowana na pojawienie się demona, ale i tak ledwo była w stanie powstrzymać się od ucieczki albo od nerwowego zaciskania dłoni w pięści. Te istoty miały w sobie coś, co i sama Isobel – po prostu przerażały i to nawet tych, którzy zwykle potrafili w idealny sposób panować nad emocjami.

– C-co tutaj robiiisz? – doszedł ją z ciemności przypominający syk głos. – Ona nie życzy sooobie, by ktokolwiek przebywał poza pokojem o tej porzeee...

Włoski na ramionach i karku momentalnie stanęły jej dęba, jednak ton głosu i sposób w jaki istota przeciągała niektóre samogłoski uświadomił jej, że natrafiła na stosunkowo młodego demona, a przynajmniej takiego, który dopiero co zdołał zmaterializować się w ludzkiej postaci. Mogło być zdecydowanie gorzej, bo gdyby trafiła na Rafaela albo samą Isobel...

Szybko odrzuciła od siebie niebezpieczne myśli, po czym bardzo powoli zwróciła się w stronę cienia. Udało jej się dostrzec zarys ludzkiej sylwetki, na pierwszy rzut oka w niczym nieróżniącej się od ciał śmiertelników albo jej własnego – oczywiście tak długo, jak nie decydował się rozłożyć czarnych jak najciemniejsza noc skrzydeł, łudząco przypominających krucze, choć zdecydowanie większych i silniejszych. Demon miał bladą cerę, jasne włosy i szare, nieprzeniknione oczy, chociaż Alessia niejednokrotnie widziała, jak tęczówki jemu podobnych zmieniają barwę na rdzawą w odpowiedzi na silne emocje. Zwykle taki widok bywał ostatnim dla tego, który doprowadził któregokolwiek z nich do takiego stanu, ale o tym również starała się nie myśleć.

Do tej pory pamiętała chaos, który wywołały demony, kiedy wyłoniły się spod ziemi w towarzystwie wyrwanej z dotychczasowego więzienia Isobel. Jeszcze zanim w pełni się zmaterializowały, zaczęły terroryzować ludzką część miasta, póki królowa ostatecznie nie kazała im przestać. Ali nie pamiętała, by kiedykolwiek widziała coś takiego – spływające krwią ulice, powykręcane pod najróżniejszymi kątami ciała, które skrzydlate istoty podrywały do góry, by później cisnąć nimi o ziemię albo o ściany budynków... Niektóre z nich się żywiły, inne najzwyczajniej w świecie czerpały przyjemność z zabijania, niemniej efekt był szokujący i niewiele brakowało, a już pierwszego dnia wymordowana zostałaby połowa ludzkich przedstawicieli w Mieście Nocy. Powiedzieć, że Isobel nie była z takiego stanu rzeczy zadowolona, byłoby mocnym wyolbrzymieniem faktów, aczkolwiek nawet ona zdawała sobie sprawę z tego, że obecność ludzi jest dość istotna, żeby nieśmiertelni mogli normalnie funkcjonować. W krótkim czasie nakazała sprowadzić nową grupę i znacznie ograniczała polowania, ale Ali i tak zdawała sobie sprawę z tego, że jej ulubieńców obowiązywały dość luźne zasady, które niejednokrotnie naginali do swoich potrzeb – zwłaszcza, kiedy ktoś znalazł się w nieodpowiednim miejscu po zachodzie słońca.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA V: ZAPOMNIANE] (TOM 1/2)Where stories live. Discover now