Sto piętnaście

24 5 0
                                    

Renesmee

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Renesmee

– Albo zaczyna ci u nas odbijać, albo twoje sny mają na imię Gabriel – oznajmiła mi w ramach powitania Kristin, ledwo tylko przekroczyłam próg salonu.

Siedziała na krawędzi jednego z niskich stolików do kawy, jakby od niechcenia rozglądając się dookoła. Wyglądała jak siedem nieszczęść, więc i bez patrzenia na zegarek mogłam założyć, że powoli zbliżał się świt, tym bardziej, że w pokoju nie było żadnego innego wampira takiego jak ona. Nie miałam pojęcia, dlaczego z Rufusem musieli być tak uparci – nie przypominałam sobie, żeby którekolwiek pomyślało o tym, żeby się wyspać, odkąd pierwszy raz po powrocie do Miasta Nocy znalazłam się w podziemiach – ale już dawno doszłam do wniosku, że nie ma co zaczynać tematu; jak nic roznieśliby mnie za jakiekolwiek „dobre rady".

Wywróciłam oczami i jedynie uśmiechnęłam się szerzej, nawet nie próbując udawać, że nie jestem w dobrym nastroju. Nie byłam chętna się budzić, ale oczywiście nie miałam większego wyboru, zresztą Gabriel zniknął już jakiś czas temu, twierdząc, że ma coś do załatwienia. Nie podobało mi się to, ale postanowiłam go nie wypytywać, podejrzewając, że albo nie powiedziałby mi prawdy, albo jego odpowiedź by mi się nie spodobała. Mogłam tylko zgadywać, jakie obowiązki ciążyły na nim teraz, kiedy miał tak wiele swobody i był blisko z kimś tak potężnym, jak Isobel, ale nawet ta świadomość nie była w stanie popsuć mojego dobrego nastroju. Powolne, drobne kroczki; jeśli faktycznie udawało mi się go zmieniać, musiałam zaplanować to sobie jak najbardziej racjonalnie, żeby wszystkiego nie popsuć.

Zauważyłam Alice i Rosalie, więc pomachałam im na powitani. Czułam, że Kristin mnie obserwuje, wyraźnie chętna, żeby w dość wymowny sposób popukać się w czoło (miała coś przeciwko uśmiechaniu się do siebie?), ale powstrzymała się, co uznałam za sporą łaskawość z jej strony. Trudno było mi stwierdzić, czy mój dobry nastrój faktycznie aż tak bardzo rzucał się w oczy, ale najwyraźniej tak, bo moje do tej pory pochłonięte rozmową ciotki, natychmiast ruszyły w moją stronę.

– „Sny mają na imię Gabriel"? – powtórzyła pytająco Alice, a ja westchnęłam cicho.

– Rozum to jak chcesz – zaproponowałam, posyłając jej przymilny uśmiech. Wiedziałam, że miał ochotę mnie wypytywać, ale nie byłam pewna, czy mam ochotę zdradzać jej szczegółów tego, co należało tylko do mnie i do mojego męża.

– Daj spokój, Nessie. Wczoraj też zwróciłaś zadowolona z siebie, na dodatek później niż zwykle – wtrąciła z rozdrażnieniem Rosalie. Wampirzyca dosłownie taksowała mnie wzrokiem. – Edward wyglądał, jakby za moment miał wyjść z siebie i wyjątkowo mu się nie dziwię. Chyba faktycznie dzięki tobie coś tam pamięta – przyznała po chwili wahania, potrząsając z niedowierzaniem głową – ale do tej pory zawsze byłaś na czas. Myśleliśmy, że... – Urwała i spojrzała na mnie znacząco; dalsze wyjaśnienia nie były mi potrzebne.

Westchnęłam cicho, po czym założyłam ramiona na piersi i przysiadłam obok Kristin. Może faktycznie mogli martwić się tym, że nie dałam im znać, że będę później, ale z drugiej strony... Jak, do diabła, miałam to zrobić?

LOST IN THE TIME [KSIĘGA V: ZAPOMNIANE] (TOM 1/2)Where stories live. Discover now