Siedemdziesiąt pięć

36 5 0
                                    

Renesmee

Deze afbeelding leeft onze inhoudsrichtlijnen niet na. Verwijder de afbeelding of upload een andere om verder te gaan met publiceren.

Renesmee

Gwałtownie nabrałam powietrza do płuc, próbując odzyskać oddech. Chciałam jak najszybciej zerwać się na równe nogi, nie mogąc znieść bezruchu, ale to wcale nie było takie proste, tym bardziej, że zderzenie skutecznie wytrąciło mnie z równowagi. Do diabła, być może powinnam była uważać, tym bardziej, że z łatwością mogłam zaszkodzić nie tylko sobie, ale również dziecku, ale nie przypuszczałam...

Poderwałam głowę, kiedy jakiś cień zawisł tuż nade mną. Wciąż pod wpływem emocji, zwłaszcza gniewu, warknęłam ostrzegawczo, gotowa nawet rzucić się komuś do gardła, gdybym tylko pojawił się cień podejrzenia, że będzie to konieczne, ale prawie natychmiast doprowadziłam się do porządku, w końcu będąc w stanie rozpoznać Rufusa. Wampir spojrzał na mnie spod lekko uniesionych brwi, a mnie trudno było stwierdzić, czy właśnie bardziej zaskoczyłam go moją reakcją, czy raczej świetnie bawił się moim kosztem.

– Pomógłbym ci wstać, aczkolwiek jeśli masz dalej ochotę na mnie warczeć... – zaczął nieznośnie opanowanym, niemal uprzejmym tonem.

Cholera, naprawdę miałam ochotę mu coś zrobić.

– Wybacz – rzuciłam przez zaciśnięte zęby – ale to ty na mnie wpadłeś. Co ty tutaj właściwie robisz...? – zaczęłam i zamierzałam przypomnieć mu, że przecież miał być w laboratorium (tchórz w końcu zostawił mnie przy pierwszej możliwej okazji, jak zwykle alergicznie reagując na perspektywę uczestniczenia w czymś, co wiązało się z dużym natężeniem skrajnych wręcz emocji), jednak zanim zdążyłam się odezwać, naszła mnie inna, dość istotna myśl... – Podsłuchiwałeś!

– Wiesz, to wcale nie było takie trudne. Dźwięk niesie się w tunelach, a ty ostatnio masz w zwyczaju zachowywać się bardzo... – stwierdził, bynajmniej nieskrępowany moim zarzutem, po czym urwał, najwyraźniej nie będąc w stanie znaleźć odpowiedniego słowa. – Nieważne.

Tym razem to ja uniosłam brwi, spoglądając na niego wyczekująco, chociaż zdawałam sobie sprawę z tego, że jeśli nie będzie chciał, nie powie mi niczego. W zasadzie sama nie byłam pewna, co takiego powinnam o jego zachowaniu myśleć i dlaczego zdanie Rufusa miałoby mieć dla mnie jakiekolwiek znaczenie; jeśli miałam być szczera, wampir od zawsze miał naturalny talent do wyprowadzania wszystkich wkoło z równowagi, więc raczej nie powinno było mnie dziwić to, że i ja niejednokrotnie zaczynałam tracić przy nim cierpliwość.

Nie od razu zdecydowałam się podać mu rękę, tym bardziej, że po kimś takim jak Rufus można było spodziewać się dosłownie wszystkiego. Sam niejednokrotnie podkreślał, że nie powinnam mu ufać i że głupio postępowałam, kiedy pod wpływem emocji zatracałam wszelakie środki ostrożności. Nie zawsze nad sobą panował i nie ukrywał tego, nie dało się zresztą ukryć, że to Layla przez te wszystkie lata wydawała się trzymać go w ryzach, tym samym czyniąc go bardziej... przystępnym dla innych. Teraz jej nie było, a ja obawiałam się, że dawne przyzwyczajenia wrócą, nawet jeśli trudno było mi stwierdzić, co to mogło oznaczać dla mnie albo któregokolwiek z nas. Co prawda miałam kilka okazji, żeby poznać tę „mroczniejszą" stronę Rufusa, jednak wtedy zwykle dawał się ponieść emocją i rządzy krwi – ogólnemu szaleństwu, jakże właściwym dla istot jemu podobnym. Od lat podobna sytuacja nie miała miejsca, a przynajmniej Layla nigdy nie wspominała mnie albo Gabrielowi, żeby znowu miała z Rufusem problem.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA V: ZAPOMNIANE] (TOM 1/2)Waar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu