Sto sześćdziesiąt trzy

35 5 0
                                    

Renesmee

К сожалению, это изображение не соответствует нашим правилам. Чтобы продолжить публикацию, пожалуйста, удалите изображение или загрузите другое.

Renesmee

Klub mieścił się w piwnicy, co zaskoczyło mnie chyba bardziej, niż sama świadomość tego, że nigdzie w okolicy nie ma żywego człowieka. Mocniej chwyciłam rękę Gabriela za rękę, instynktownie przesuwając się bliżej niego, kiedy dołączyliśmy do większej grupki tłoczących się przy wąskim wejściu osób, naturalnie nieśmiertelnych. Jak zwykle, kiedy miałam do czynienia z obcymi, czułam się co najmniej dziwnie, bardziej niż zazwyczaj świadoma krążącej w moich żyłach krwi oraz tego, że w rzeczywistości wcale nie jestem w tym miejscu tak mile widziana. Gdyby ktokolwiek choć podejrzewał, kim tak naprawdę jestem... Cóż, zdecydowanie wolałam się nad tym nie zastanawiać.

Klub mieścił się w podziemiach czegoś, co – przynajmniej na pierwszy rzut oka – wyglądało na okazały apartamentowiec, skutecznie wyróżniający się na tyle pozostałych kamieniczek. Dopiero kiedy podeszliśmy bliżej, zorientowałam się, że w rzeczywistości mamy do czynienia z wyjątkowym pod każdym względem hotelem, którego dodatkową atrakcją była przystosowana do tańca, zaskakująco przestronna sala, mieszcząca się w czymś, co kiedyś chyba było zwykłą piwnicą. Podziemia nie kojarzyły mi się szczególnie dobrze, zwłaszcza po tym, czego doświadczyłam w tunelach, ale zmusiłam się do tego, żeby wziąć się w garść i w pełni zaufać Gabrielowi. Wiedziałam, że przy nim będę bezpieczna, zresztą jakoś nie miałam wątpliwości co do tego, że on i Layla nie byli w tym miejscu po raz pierwszy.

Przywykłam do tłumów w miejscach publicznych, nauczona doświadczeniem pracy w kawiarni, gdzie spędziłam kilka godzin dziennie przez ostatnich siedem lat. Choć nie byłam pewna, czego właściwie powinnam się spodziewać, po cichu liczyłam na trochę głośne, ale całkiem przyjemne miejsce. Wierzyłam, że Layla nie zaproponowałaby wyjścia gdzieś, gdzie o poczuciu bezpieczeństwa nie byłoby mowy, ale i tak trzymałam się blisko Gabriela, pozwalając żeby przytrzymywał mnie za ramię, kiedy bez pośpiechu zeszliśmy stromymi, kamiennymi stopniami. Starałam się nie zwracać uwagi na żadnego z pozostałych gości, zresztą nikt nie sprawiał wrażenia zainteresowanego mną czy Licavolimi, co oczywiście było mi za rękę. Nigdy nie przepadałam za chwilami, kiedy lądowałam w samym centrum zainteresowania, zresztą zwłaszcza teraz musiałam uważać na to, co zrobię. Już teraz byłam świadoma tego, że w ostatnim czasie popełniłam tak wiele głupstw, że chyba powinnam być wdzięczna losowi, iż do tej pory udało mi się nie wpaść w kłopoty.

– Szkoda, że nie zabrałyśmy Alessi – doszedł mnie pogodny głos Layli. Była tuż za mną i swoim bratem, ponieważ wąska klatka schodowa nie dawała zbyt wielkiego pola manewru i w efekcie musieliśmy iść pojedynczo. – Próbowałam ją namówić, żeby z nami poszła, ale chyba nie była w nastroju. SW ostatnim czasie jest taka przygnębiona...

– Co masz na myśli? – zaniepokoiłam się. Starałam się brzmieć na tylko trochę zaniepokojoną, a nie jak zatroskana matką, którą przecież byłam. Niestety, nawet ja dobrze wiedziałam, że szło mi to dość marnie, a ja wcale nie sprawiam wrażenia aż tak spokojnej i beztroskiej, jak mogłabym tego po sobie oczekiwać.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA V: ZAPOMNIANE] (TOM 1/2)Место, где живут истории. Откройте их для себя