8.2. mama...

103 8 0
                                    

- Przeczytaj - rzucił, pokazując na swoje logo. Nie rozumiałam, o co mu chodzi.
- Zapała agencja detektywistyczna - szybko zrobiłam to, o co mnie prosił.
- No właśnie - westchnął. - A ty nie masz na nazwisko Zapała.
- Ale przecież to twoja firma...
- Nasza, Zuza... Nasza - przerwał mi.
- Chyba nie rozumiem...
Krzysiek popatrzył na mnie swoim cudownym wzrokiem. Dostrzegałam w jego oczach ogrom miłości i było to dla mnie czymś po prostu przepięknym.
- Zostań moją żoną - rzekł, a mnie chyba zamurowało. Nie wiedziałam nawet, co odpowiedzieć. - Nie chcesz? - spytał po chwili.
- Chcę, bardzo chcę - uśmiechnęłam się i tak po prostu go pocałowałam.
Nie ukrywam, propozycja Krzyśka to spełnienie moich najskrytszych marzeń. Myśl, że niedługo stanę się jego żoną była czymś niesamowicie pięknym. Bardzo się z tego cieszyłam. Wiedziałam, że będę chciała zaplanować ślub na najszybszy możliwy termin.
- Dzień dobry, szefie! - z rozmyśleń wyrwał mnie głos jakiegoś mężczyzny, który bez pukania wszedł sobie od tak do pomieszczenia. - To ja może... potem przyjdę... - powiedział na nasz widok i całe szczęście, szybko się ulotnił.
- Krzysiek, kto to jest? - spytałam zdenerwowana, w końcu leżałam naga, przytulona do Zapały i owinięta jedynie kocem. Chyba nikt nie chciałby zostać przyłapany w tak niekomfortowej sytuacji. Mój dobry humor momentalnie zniknął.
- To jest Roman, mój pracownik.
- Dlaczego wchodzi sobie tu jak do siebie?!
- Nie wiem, kotek - rzucił. Wstałam z kanapy i pośpiesznie się ubrałam, Krzysiek z resztą zrobił to samo. - Jesteś zła?
- Daj już spokój, proszę... - westchnęłam, otwierając drzwi. Moim oczom ukazał się Roman, który tak po prostu nas podsłuchiwał, ale ja nie miałam już nawet siły, aby kłócić się z nim czy z Zapałą. - Zuzanna Kowal - powiedziałam.
- Roman - mężczyzna uścisnął moją dłoń.
- Jaki Roman? - spytałam. Nie ukrywam, współpracownik Krzyśka od razu wydał mi się być jakiś dziwny, lekko szalony. Przypomniał mi troszkę Juliusza, a to chyba nie wróżyło dobrze.- No Roman... Roman Borowik! - krzyknął zadowolony. - Ja naprawdę nie chciałem wam przeszkadzać, po prostu...
- Zapomnijmy może o całej sytuacji - przerwałam mu.
- Tak będzie najlepiej - zaczął Zapała. - Zuza to moja asystentka i... co najważniejsze moja przyszła żona - uśmiechnął się do mnie i pocałował w policzek.
- To bardzo mi miło! Szefie, mam sprawę... ale taką... no na osobności...
- Zuza, jedź do domu, okej? Ja niedługo przyjadę - rzucił Krzysiek.
- Przecież mogę poczekać. Chyba, że wam przeszkadzam.
- Nie przeszkadzasz, kotku... Po prostu wynudziłabyś się tu z nami.
Nie ukrywam, Zapała mnie trochę zdenerwował i tak najzwyczajniej zrobiło mi się bardzo przykro. Wzięłam płaszcz, torebkę i wyszłam. Udałam się do samochodu, a następnie pojechałam do wujka, u którego był Kubuś. Stwierdziłam, że nie mam ochoty siedzieć sama w domu.
Kilkanaście minut później byłam już na miejscu. Zapukałam do drzwi, a ten dość szybko mi je otworzył.
- Zuza, dziecko! - Profos bardzo ucieszył się na mój widok. - A gdzie Krzysiek?
- Musiał coś załatwić, zresztą... Nieważne. Mogę wejść?
- Jasne, wchodź.
Dosłownie sekundkę później byłam już w salonie, gdzie oprócz Kuby była też moja matka, zupełnie jej się tam nie spodziewałam zobaczyć.
- A co ty tu robisz? - zwróciłam się do niej.
- No bardzo miłe przywitanie, Zuzanno - westchnęła. Doskonale wiedziałam, że ta niespodziewana wizyta nie przyniesie nic dobrego.
- Na ile przyjechałaś? - spytałam.
- Na stałe. Przeprowadzam się do Wrocławia - powiedziała, a mnie wręcz zamurowało. - Z racji, iż nie mam jeszcze żadnego mieszkania, a nie chcę siedzieć Adamowi na głowie, wprowadzę się do ciebie, Kuby i tego całego Zapały...
- Wujkowi nie chcesz siedzieć na głowie, ale nam już tak?
- Własną matkę chcesz na ulicę wyrzucić?! - krzyknęła.
- Nie, nie chcę - odparłam szybko. - Możesz się wprowadzić do mojego starego mieszkania i tak stoi puste.
Zgodziłam się, ale tylko dlatego, żeby się więcej z nią nie kłócić. Moja mama była dość specyficzną osobą i po prostu zawsze musiała postawić na swoim. Nie miałam siły na dalsze dyskusje.
Posiedzieliśmy jeszcze chwilkę u Profosa, a następnie pomogłam jej zawieźć walizki do mieszkania. Na szczęście, szybko wykręciłam się z pomysłu mojej matki, abym pomogła jej wszystko urządzić i z Kubusiem pojechałam do siebie.Byłam pewna, że Krzysiek już jest, jednak gdy weszliśmy na górę okazało się inaczej.
- Gdzie tata? - spytał mój synek.
- Zaraz pewnie przyjdzie, kochanie - rzuciłam szybko.
Niestety, tak nie było. Nastał już wieczór, a Zapały ciągle nie było, nie odbierał też telefonu. Zaczęłam się o niego martwić, nagle usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi.
- Zuza? Nie śpisz? - spytał, podchodząc do mnie.
- Jak widać... - westchnęłam. - Gdzie byłeś tyle czasu?
- W pracy
- Tyle czasu? Miałeś przyjechać szybko, a nie...
- Kotek, przepraszam - przerwał mi i pocałował w policzek. - Kuba śpi? Jak było u Adama?
Nic nie odpowiedziałam. Miałam jakieś złe przeczucia, bałam się, że Zapała tak najzwyczajniej coś przede mną ukrywa. Nie chciałam kolejnych tajemnic, to by mnie tak po prostu wykończyło.
Zapała jednak nie dał mi spokoju, zaczął delikatnie masować mnie po plecach. Nie ukrywam, że naprawdę mi się to podobało, ale wiedziałam, że Krzysiek chce mnie urobić.
- Daj spokój...
- Jesteś na mnie zła? - rzucił zdziwiony.
- Nie, po prostu... Martwię się, że coś nie wyjdzie z tym twoim biurem. Praca w policji jednak zapewniała nam stały dochód, nie musieliśmy się aż tak martwić o pieniądze, a jak ma się swój biznes to jest inaczej. Pomyśl, że coś nie wyjdzie, nie wypali...
- Nie wierzysz we mnie? - spytał.
- Kochanie, wierzę - rzekłam. - Po prostu myślę przyszłościowo... Co jeśli nie będziemy mieć pieniędzy, żeby opłacić biuro? Zapłacić temu Romanowi?
- Przemyślałem to wszystko - zaczął, ale nie zdążył nawet dokończyć. Przerwał mu dzwonek telefonu, to była moja matka. Miałam złe przeczucia, ale od razu odebrałam.
- Zuzanno, musisz szybko przyjechać! - krzyknęła, gdy tylko odebrałam.

Zuza KowalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz