4.5. Emilka

242 16 1
                                    

Po dość długiej chwili przypomniałam sobie o miejscu, gdzie - byłam wręcz pewna, mogę zastać Krzyśka. Weszłam na schody ewakuacyjne, bo przecież to właśnie ja uwielbiałam tam siedzieć, gdy chciałam zostać sama albo miałam gorszy dzień, jednak nie spodziewałabym się tam zobaczyć właśnie tego. Zapała co prawda był właśnie tam, ale nie sam, a z Emilką. I naprawdę nie miałabym o to żadnych pretensji, gdyby nie fakt, że patrzyli na siebie w tak dziwny sposób, a na dodatek potem przytulili się, a Krzysiek pocałował ją w policzek. Nie wiem, na ile było na rzeczy coś większego, a na ile ja po prostu przesadziłam, ale poczułam się niesamowicie zazdrosna.
Wróciłam do budynku i starając się zachować zimną krew, udałam się do Profosa. Miałam nadzieję, że obejdzie się bez pytań małego odnośnie obiecanej przejażdżki radiowozem, tak jednak niestety nie było.
- Kochanie, tłumaczyłam ci, że tatuś jest teraz zajęty - próbowałam uspokoić Kubusia, ale bezskutecznie.
- Obiecałaś mi! - krzyczał niesamowicie zdenerwowany. - Chcę do taty!
Tak nagle, Kuba po prostu się rozpłakał, a jakiekolwiek moje próby wytłumaczenia mu całej sytuacji, nie przynosiły kompletnie nic. Mały usiadł na chodniku przed budynkiem i stwierdził, że nie wstanie dopóki nie załatwię mu przejażdżki radiowozem, zupełnie nie wiedziałam co mogę zrobić.
- A co tu się dzieje? - usłyszałam nagle. Niestety, ale był to Niedźwiecki.
- Nic się nie dzieje - powiedziałam stanowczo.
- Cześć - zwrócił się do mojego syna. - Jestem Wojtek, a ty?
- Kuba...
- Daruj sobie, proszę cię - rzuciłam. Naprawdę nie miałam ochoty na żadne pogaduszki z nim, jednak Niedźwiecki kompletnie mnie zignorował.
- Słyszałem, że chciałbyś przejechać się radiowozem.
- Tak! Ale mama się nie zgadza.
- To nie tak, że się nie zgadzam, tylko po prostu...
- Po prostu Zapała cię olał? - Wojtek przerwał mi. - To co, młody? Idziemy przejechać się radiowozem?
Nie chciałam kłócić się przy Kubusiu, dlatego też dość szybko zgodziłam się na ten pomysł, jednak postanowiłam im potowarzyszyć w całej tej wycieczce. Na szczęście, parking przy komendzie nie należał do nie wiadomo jak dużych, a uśmiech na twarzy mojego dziecka to coś bezcennego, dlatego też zacisnęłam zęby i jakoś udało mi się spędzić z Wojtkiem chwilę czasu, ignorując przy tym jego durne komentarze odnośnie tego, jakim fatalnym ojcem jest Krzysiek.
Po zakończonej przejażdżce, poprosiłam małego aby poszedł już do samochodu, a ja chciałam zamienić kilka słów z Niedźwieckim.
- Wojtek, - zwróciłam się do niego - nie myśli sobie tylko, że to cokolwiek między nami zmienia. Zgodziłam się na twoją pomoc tylko dlatego, żeby Kuba się uspokoił, nie mam zamiaru...
- A może... - przerwał mi, a ja tak strasznie bałam się co mogę za moment usłyszeć. - Jakbyś kiedyś była zmęczona czy chciała gdzieś wyjść, rozerwać się, to zawsze możesz na mnie liczyć, piękna.
- Daruj sobie, błagam cię - rzekłam stanowczo.
- Nie sądzisz, że byłbym lepszym tatą dla niego?
Nie miałam już nawet siły na kłótnie czy jakieś pogaduchy z nim. Niedźwiecki naprawdę przesadził, pomimo tego, że między mną a Krzyśkiem nie zawsze bywało kolorowo, to kochałam jedynie go i tylko Zapała był idealnym ojcem dla małego.
Bardzo liczyłam, że przez te dwa lata Wojtek w końcu o mnie zapomni, może ułoży sobie życie z kimś innym, jednak myliłam się. Sama nigdy nie zrozumiałam, co on tak naprawdę do mnie czuł, nieraz zapewniał, że oddałby za mnie nawet życie, ale nieraz też potrafił podnieść rękę - to się kompletnie wykluczało.
Wróciliśmy z małym do domu, po drodze jeszcze zahaczyliśmy o sklep i zrobiłam zakupy. Reszta popołudnia minęła mi niesamowicie szybko i nim się obejrzałam, Krzysiek był już w domu. W głowie ciągle miałam sytuację, którą widziałam na komendzie. To wszystko wyglądało tak bardzo dwuznacznie i okropnie bałam się, że pomiędzy Zapałą a Drawską mogły narodzić się na nowo te stare uczucia - nie chciałam do tego dopuścić.
- Kochanie - rzuciłam i podeszłam do Krzyśka, który właśnie przygotowywał sobie herbatę w kuchni.
- Co? - spytał, a w jego głosie wyczułam coś dziwnego, nie był dla mnie tak miły oraz kochany jak zazwyczaj. Zupełnie nie wiedziałam, dlaczego tak się dzieje.
- Byłam dzisiaj z małym u ciebie w pracy...
- Wiem - rzucił.
- Ale skąd? - nie ukrywam, byłam strasznie zdziwiona.
- Widziałem cię... z Niedźwieckim. Tak się za nim stęskniłaś już, tak?! - Zapała chyba po raz pierwszy podniósł na mnie głos, przez moje ciało po prostu przeszły dreszcze.
- Ja widziałam cię z Emilką i mogę spytać o to samo.
- Nie zmieniaj tematu! - krzyknął - Znowu chcesz z nim być czy jak?! - słowa Krzyśka zabolały mnie jak jeszcze nigdy. Poczułam jakby nagle złamało mi się serce, jakby wszystko we mnie się łamało. Kompletnie nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Staliśmy w zupełnej ciszy, gdy nagle Zapała powiedział coś, czym już naprawdę przesadził. - Może ci się podobało, jak cię bił?! Kręci cię to?!
Popatrzyłam tylko na niego, a po moich policzkach poleciały łzy. Zupełnie nie wiedziałam, co się dzieje z moim ukochanym. Nie poznawałam go.
- Krzysiek... - westchnęłam bezsilnym głosem.
- Wychodzę - rzekł szybko.
- Gdzie?
Na moje pytanie Zapała nawet nic nie odpowiedział, po prostu wyszedł z mieszkania zostawiając mnie samą z naszym dzieckiem. Zrobiło mi się niesamowicie przykro. Dlaczego mężczyzna mojego życia mówił takie okropne rzeczy? Gdzie on w ogóle poszedł? Miałam straszne przeczucia, ale aby odsunąć od siebie wszystkie złe myśli zajęłam się Kubusiem.
Poczytałam mu na dobranoc i położyłam spać. Ja natomiast nie miałam zupełnej ochoty na sen, dlatego też usiadłam na kanapie i włączyłam jakiś film w telewizji, czas mijał mi niesamowicie szybko. Gdy prawie już zasypiałam usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi. To był Krzysiek, który wchodząc do salonu dość widocznie zdziwił się na mój widok:
- Jeszcze nie śpisz?
- Gdzie byłeś? - spytałam podchodząc do niego, jednak Zapała nic nie odpowiedział. - Gdzie...

Zuza KowalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz