5.12. ciągłe kłamstwa

157 12 2
                                    

Zalewski wyciągnął swoją rękę, zupełnie tak, jakby chciał mnie zaraz uderzyć.
- Zasługujesz tylko na jedno!
Już prawie miał to zrobić, gdy szybko się odezwałam:
- Filip, jestem w ciąży...
- W czym? - spytał, uspokajając się.
- W ciąży - powiedziałam.
Zalewski pośpiesznie wstał i mocno mnie przytulił. Nie chciałam jego bliskości, mogę rzec, że to nawet troszkę mnie brzydziło, ale bałam się go odtrącić.
Oczywiście, skłamałam. Nie nosiłam w sobie żadnego dzidziusia. Sama teraz nie wiem, dlaczego go okłamałam, chyba po prostu bałam się, że naprawdę może mnie uderzyć albo skrzywdzić jeszcze bardziej, a ciąża była pierwszym, co przyszło mi na myśl.
- Dlaczego mi wcześnie nie...
- Chciałam zrobić to jakoś bardziej romantycznie, - przerwałam mu - ale nie dałeś mi wyboru.
- Przepraszam. Nie wiem kompletnie, co we mnie wstąpiło... Na pewno mnie nie zdradzasz?
- Nie - westchnęłam, kładąc rękę na jego kolanie.
- Na pewno?
- Na pewno. Kocham tylko ciebie.
Pocałowaliśmy się z Filipem, a ja miałam niesamowity mętlik w głowie. Targały mną najróżniejsze uczucia. Pogubiłam się, tak po prostu, bo z jednej strony był Krzysiek, którego tak mocno kochałam, który był wręcz całym moim światem, ale wmieszał się w jakieś dziwne środowisko, miał kontakty z podejrzanymi typami, a ja nie mogłam narażać swojego syna na takie niebezpieczeństwo.
Był jeszcze Zalewski, który dawał mi jakieś tam poczucie stabilizacji, bo nie mogę już wspomnieć o bezpieczeństwie. Poza tym, prawda była taka, że bez niego byłam nikim, nie dałabym sobie nawet rady. Nie miałam żadnych swoich pieniędzy, wszystko było Filipa.
- Też cię kocham, skarbie - powiedział. - Ciebie, Kubusia i... nasze maleństwo.
Wstałam szybko z kanapy i pod pretekstem, że chcę się położyć, udałam się do sypialni, aby pobyć chociaż przez moment sama. Ciągle myślałam o Zapale. Czułam na skórze jego dotyk, ciepło jego ciała, jego pocałunki, za którymi tak strasznie tęskniłam i bałam się, że naprawdę grozi mu niebezpieczeństwo. Tak strasznie chciałam mu pomóc, ale to była za duża kwota, musiałabym wziąć pieniądze od Filipa, a wiedziałam, że on nie pomógłby Krzyśkowi od tak.
Postanowiłam jednak w ukryciu zadzwonić do Zapały i dowiedzieć się, ile dokładnie gotówki potrzebuje, bo w głowie zaczął mi się rodzić pewien pomysł.
- Cześć - rzuciłam, gdy już odebrał. - Przepraszam cię za dziś, że tak...
- To ja przepraszam - przerwał mi.
- Krzysiek, powiedz mi, proszę ile ty masz tego długu?
- Sporo - westchnął. - Jakieś trzynaście tysięcy. A dlaczego pytasz?
,,Trzynaście tysięcy", gdy tylko to usłyszałam, wiedziałam doskonale, że jednorazowe poproszenie Filipa o taką kwotę nie wchodzi nawet w grę. Nie mogłam też sama wziąć sobie tych pieniędzy, bo po ostatnich jego napadach agresji, bałam się, że mógłby zrobić coś złego mnie albo Zapale.
- Nieważne, muszę kończyć - odparłam i szybko się rozłączyłam.
Wstałam z łóżka, a następnie udałam się prosto do Zalewskiego. Musiałam odegrać pewnego rodzaju szopkę, ale byłam pewna, że zrobię po prostu wszystko, aby Krzysiek był bezpieczny, aby nic mu się nie stało.
- Nie śpisz, kochanie? - spytał Filip.
- Nie - odparłam. - Mam prośbę.
- Jaką? Coś się stało?
- Chciałam iść jutro do lekarza... Zrobić badania, czy z dzieckiem wszystko w porządku. Może po drodze kupię jakieś ubranka, smoczki.
- Jasne. Zuza, zaraz ci dam te pieniądze. Dla naszego maleństwa wszystko - uśmiechnął się.
Nie czułam się za dobrze z tym, że go okłamuję, ale wiedziałam, że zrobię wręcz wszystko, aby pomóc Krzyśkowi, a niestety tylko to przyszło mi do głowy.
- Dziękuję - rzuciłam, a moment później Zalewski wrócił z portfelem.
- Ile potrzebujesz, kochanie moje?
- Trzy tysiące? - westchnęłam. Zauważyłam, że Filip naprawdę się zdziwił.
- Trzy tysiące? Na co ci te pieniądze?
- Na lekarza i...
- Od kiedy ginekolog kosztuje trzy tysiące? - przerwał mi.
- To nie tylko na to... Muszę jeszcze przecież zrobić badania, a sama wizyta kosztuje ponad trzysta złotych, przecież nie pójdę byle gdzie. Chcesz chyba, że nasze dziecko miało najlepszą opiekę czy nie? - powiedziałam, gładząc go po policzku.
- Oczywiście, że chcę - uśmiechnął się, a moment później namiętnie pocałował i wręczył pieniądze.
Ale to były tylko trzy tysiące, nawet nie połowa kwoty, której potrzebowałam. Napisałam prędko wiadomość do Krzyśka, że chcę się spotkać nazajutrz. Wiedziałam, że nie muszę się martwić o Zalewskiego, bo ten planował spędzić cały dzień załatwiając jakieś sprawy związane z nowo otwieraną kliniką i szybko poprosiłam swoją siostrę o opiekę nad Kubusiem, bo po prostu bałam się, że ten mógłby znowu wszystko wygadać, a poza tym Julka miała mnie ewentualnie kryć.
Rano wstałam z łóżka, jak zawsze zajęłam się swoim synkiem, zjadłam szybkie śniadanie i gdy już miałam wychodzić, to jak na złość, pojawił się Zalewski.
- Nie miałeś być w szpitalu czy gdzieś? - spytałam.
- Wpadłem tylko po dokumenty, a gdzie wy idziecie?
- Do lekarza - rzuciłam szybko.
- Kuba idzie z tobą
?- Przecież nie zostawię go samego. Julka się nim zajmie, a potem może wpadnę jeszcze do niej na kawkę.
- Zuza, - zaczął, kładąc swoje ręce na moich biodrach - nie idziesz do Krzyśka, prawda?
- Coś ty... - westchnęłam.
- Na pewno?
- Nie idę do niego. Nie miałabym po co, bo... ciebie kocham i Kubusia, i... nasze dzieciątko... - uśmiechnęłam się do niego.
Całe szczęście, Zalewski mi uwierzył i szybko udało nam się opuścić mieszkanie. Podjechaliśmy samochodem do Julki, zostawiłam u niej swojego synka, obiecując przy tym, że wszystko jej opowiem, gdy tylko wrócę. Naprawdę ciekawiło ją, co znowu kombinuję.
Umówiłam się z Krzyśkiem na komendzie. Mieliśmy dla siebie tylko jakieś pół godziny, co może trochę mnie cieszyło, bo wiedziałam, że przy nim po prostu nie kontroluję czasu, a nie chciałam zbyt długo być nieobecna w domu. Zalewski mógłby się domyślić, z kim jestem.
- Cześć. Coś się stało, że chciałaś się spotkać? - spytał Zapała, gdy zasiadliśmy w bufecie.
- Nie.... znaczy tak - westchnęłam.
- To tak czy nie? - zaśmiał się.
Zatopiłam się w jego spojrzeniu, już sama nawet nie wiem, po raz który z kolei. Chciałam mu się cała oddać.
- Kocham cię - rzekłam, patrząc na Krzyśka.

Zuza KowalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz