7.11. zemsta Wojtka?

101 9 1
                                    

Liczyłam, że dyżurny zacznie przedstawiać nam jakiekolwiek konkrety, ale ten popatrzył na mnie pustym wzrokiem i rzekł:
- Chcesz tej wody?
- Jacek, do cholery! - krzyknął Zapała. - Co się dzieje?!
- Przepraszam, po prostu nie wiem jak wam o tym powiedzieć, żebyście nie popadli w niepotrzebną panikę.
Miałam jakieś złe przeczucia, ale chyba nie spodziewałabym się tego, co za moment miałam usłyszeć. Moje życie jakby się wtedy zawaliło.
- Dzwoniła nauczycielka ze szkoły waszego syna...
- I co? - przerwałam mu zaniepokojona.
- Powiedziała, że byli z innymi dziećmi na placu zabaw gdzie poza szkołą i... - dyżurny zawahał się. - Kuba nagle gdzieś zniknął - dodał po chwili.
- Jak to zniknął?! - rzekłam zdenerwowana. Zaczęłam się niesamowicie bać o swoje dziecko.
- Wysłałem już tam patrol. Przeszukali cały teren, ale nic. Najwidoczniej musiał gdzieś z kimś odjechać samochodem.
- A jakiś monitoring?! Przecież trzeba wszystko sprawdzić! - odparł Zapała.
- Sprawdzili i niestety, nie ma śladu po Kubie.
Zamarłam, stanęłam w miejscu i nawet nie potrafiłam się ruszyć. Serce biło mi jak oszalałe, a w głowie miałam już najgorsze przeczucia. Bałam się, że ktoś chce zrobić jakąś krzywdę Kubusiowi, że chce go sprzedać na handel ludźmi albo zabić, a przecież bym tego nigdy nie przeżyła.
Po chwili przypomniałam sobie o słowach Wojtka. Rano mówił, że się zemści. Nie zważając na nic, po prostu wybiegłam z gabinetu dyżurnego i zaczęłam go szukać.
- Gdzie jest Niedźwiecki? - pytałam chyba każdej napotkanej osoby. Dopiero po chwili udało mi się go znaleźć. - Oddaj mi moje dziecko! - krzyknęłam i wręcz rzuciłam się na niego z pięściami. 
Wpadłam w jakiś amok, zaczęłam krzyczeć. Dopiero po krótkim momencie Krzysiek gwałtownie mnie od niego odsunął i od razu przytulił, mówiąc:
- Spokojnie, Zuza
- Chcę do Kubusia... - wymamrotałam przez łzy. Zapała próbował mnie uspokoić, ale bezskutecznie. Miałam z milion różnych myśli, serce mi wręcz waliło, oddech przyśpieszył, a nagle zrobiło mi się ciemno i poczułam jak opadam w ramiona Krzyśka.
Otworzyłam oczy i oślepiła mnie żarówka. Zobaczyłam, że leżę na kanapie w jednym z pomieszczeń na komendzie. Miałam nadzieję, że to porwanie mojego syna to tylko zły sen.
- Gdzie jest Kubuś? - zwróciłam się do Zapały, który siedział koło mnie i ściskał moją dłoń.
- Chciałbym to wiedzieć... - westchnął, głaszcząc mnie po czole. - Wszyscy już go szukają. Jaskowska wysłała nawet jego zdjęcie mediom. Znajdziemy go, obiecuję.
- Co z Wojtkiem?
- Myślisz, że to on? - spytał.
- A kto inny?
- Jaskowska go przesłuchuje, ale ma alibi. Był od rana na komendzie, więc nie miał kiedy porwać Kuby, ale... obiecuję ci, że zrobię wszystko, żeby go znaleźć. - rzekł, a ja usiadłam na kanapie i zbliżyłam się do Krzyśka. Dzieliły nas dosłownie milimetry. Nie myślałam zbyt długo i go pocałowałam. Potrzebowałam tego.
 Całe szczęście, Zapała mnie nie odtrącił, a wręcz przeciwnie. Wydawało mi się, że ciągle tak po prostu się kochamy.
- Martwię się o niego... - westchnęłam drżącym głosem. Miałam czarne myśli.
- Ja też, kotek - powiedział Krzysiek, gładząc mnie po poliku. - Kubuś na pewno szybko się znajdzie, a ty powinnaś odpocząć. Zawiozę cię do domu.
- Nie - rzekłam stanowczo.
- Zuza, jesteś przemęczona i...
- Powinnam szukać swojego dziecka, a nie odpoczywać - przerwałam mu. - Pojadę w okolice jego szkoły czy coś... Sama już nie wiem, gdzie mam go szukać... - odparłam i spuściłam głowę. Modliłam się, aby Kuba odnalazł się jak najszybciej. Każda minuta bez wiedzy, co się z nim dzieje była wręcz okropna.
- Kotek, pojedziemy do domu, prześpisz się, a ja zrobię co tylko mogę, żeby go znaleźć.
Niechętnie, ale przystałam na propozycje Zapały, bo w końcu miał sporo racji. Byłam niesamowicie wykończona, zarówno psychicznie, jak i fizycznie.
Całe szczęście, dość szybko byliśmy już w mieszkaniu. Położyłam się na kanapie, Krzysiek przykrył mnie kocem, pocałował w czoło i ja, pomimo tego, że tak okropnie bałam się o Kubusia, momentalnie zasnęłam.
Obudził mnie dopiero telefon, to był Jacek. Modliłam się, aby miał dla mnie dobre wiadomości.
- Tak? - rzuciłam, gdy odebrałam.
- Zuza, Krzysiek jest z tobą?
- Nie, nie - westchnęłam. - A coś się stało? Co z moim dzieckiem?
- Nie wiem... Wszyscy go szukają - powiedział zmartwiony.
- O co chodzi z Krzyśkiem?
- Nie ma go na komendzie. Myślałem, że może jest z tobą... Boję się, że zrobi coś głupiego na własną rękę.
- Poszukam go i dam znać - rzekłam, a następnie od razu się rozłączyłam.
Miałam złe przeczucia. Wiedziałam, że Krzysiek nie cofnie się przed niczym, żeby ratować życie Kuby. Coś w głowie podpowiadało mi, że za tym porwaniem stoi jedna osoba i nie był to Wojtek, a Filip, w końcu miał powód, zapewne chciał się zemścić za to, że go odrzuciłam. Postanowiłam do niego od razu zadzwonić, jednak miał wyłączony telefon, a przecież nawet nie wiedziałam, gdzie we Wrocławiu może przebywać.
Zastanawiałam się przez kilkanaście minut, kto mógłby mi pomóc i wiedzieć, gdzie znajduje się Zalewski. Na początku przyszła mi na myśl Beata, ale wiedziałam, że ta za nic nie udzieli mi takich informacji, w końcu mogli współpracować.
Nagle wpadłam na pomysł. Przypomniało mi się, że to przecież Tosiek chciał rozdzielić mnie i Krzyśka, to on opowiadał mi o zdradach Zapały, które rzekomo miały miejsca w klubie Beaty.
Wszystko zaczęło składać mi się w jedną całość. Tosiek pragnął, abym pokłóciła się z Krzyśkiem, a Filip chciał do mnie wrócić, dlatego też w porozumieniu z Beatą i dziewczynami, które u niej pracowały, wymyślili tą całą scenkę z pocałunkiem, Cała trójka wiedziała, że to będzie dla mnie wystarczający powód, aby zakończyć związek z Zapałą.
Dość zdenerwowana pojechałam do Tośka. Byłam pewna, że zrobię wszystko, aby wyjawił mi całą prawdę. Na miejscu okazało się, że w ogóle się nie myliłam.
- Jak mogłeś?! Jak mogłeś, do cholery?! - krzyknęłam.
- Zuza, mi naprawdę nie zależało na tym, żebyście nie myli razem. Mam już to gdzieś, po prostu...
- To o co? - spytałam go drżącym głosem.
- Zalewski mi zapłacił i to całkiem sporo -rzekł. - Powiedział, że zapłaci każdą sumę, żeby ciebie odzyskać, z resztą... Beacie i tej dziewczynie z kluby, z którą tato się wtedy całował też dał kasę.
- Filip porwał Kubusia - westchnęłam.
- Co? - spytał wyraźnie zdziwiony. Chyba Tosiek nie wiedział do czego jego zachowanie i chęć zdobycia łatwych pieniędzy doprowadziła.
Całe szczęście, szybko powiedział mi, gdzie może być Zalewski. Od razu zadzwoniłam do Jacka i podałam mu tą lokalizacje. Był to domek pod Wrocławiem. Pomimo próśb dyżurnego, abym nie robiła niczego na własną rękę, postanowiłam tam pojechać i zastawić na Filipa pułapkę.
Wstąpiłam szybko do swojego mieszkania, pomalowałam się mocniej, przebrałam w seksowne ciuchy i pojechałam do Zalewskiego. Zapukałam do drzwi, a ten po upływie jakiś pięciu minut mi otworzył.
- Kogo moje oczy widzą? - Filip od razu zlustrował mnie wzrokiem. - Czego chcesz?
- Pogadamy? - rzuciłam zalotnie. Zalewski rozejrzał się po podwórku, jakby chciał zobaczyć czy nie mam ze sobą jakiejś obstawy, a to tylko umocniło mnie w przekonaniu, że stoi za porwaniem Kubusia.
Chwilę później byliśmy już w jego salonie, usiadłam na kanapie bardzo blisko niego i zaczęłam całować go po szyi. Wiedziałam, że ma do mnie słabość.
- Zuza... - westchnął, uśmiechając się. - Myślisz, że jestem głupi?
- Nie rozumiem...
- Wiem po co tu przyjechałaś...
- Przyjechałam do ciebie - przerwałam mu. Bałam się, że jednak mój genialny plan nie był taki genialny.
- Przyjechałaś po swoje dziecko, ale naprawdę... myślisz, że jestem tak głupi, że ukryłbym go tutaj?
To już było dla mnie jednoznaczne, Zalewski stał za porwaniem Kubusia. Bałam się, co mógł mu zrobić.
- Gdzie jest mój syn?! Gdzie jest Krzysiek, do cholery?!
- Oni już nie będą nam przeszkadzać, skarbie - powiedział spokojnym tonem. - Pozbyłem się ich...
- Co im zrobiłeś? - spytałam i po prostu się rozkleiłam. Bałam się, że mógł ich zabić.

Zuza KowalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz