7.6. wujek Wojtek

97 10 0
                                    

- Filip, nie okłamuj mnie - rzuciłam, podchodząc do niego. - Powiesz mi?
- Obrazisz się na mnie...
- Nie obrażę, obiecuję.
- Zuzia, - przerwał mi - nie chciałem, żeby tak wyszło, ale bałem się, że gdy poznasz prawdę to...
- To co?
- To nie będziesz chciała nawet mnie widzieć. Otworzyłem ta klinikę w Niemczech. Wiem, że powinien był powiedzieć ci o tym o wiele wcześniej, ale po prostu bałem się, że nie pozwolisz mi na nowo wejść do twojego życia, do życia Kubusia...
Zalewski miał sporo racji. To nie tak, że jego praca mi przeszkadzała, że coś mi się w niej nie podobało. Po prostu wiedziałam, że Filip jest nią niesamowicie pochłonięty, niekiedy wolał skupiać się na niej, niż na mnie. Nie ukrywam, że niesamowicie mnie to bolało.
- Dlaczego mnie okłamałeś? Dlaczego powiedziałeś, że nie masz, gdzie mieszkać? Przecież zapewne masz tyle pieniędzy, że spokojnie mógłbyś sobie coś wynająć...
- Chciałem, żebyś nie myślała, że jest tym starym Filipem - rzekł, łapiąc mnie za ramiona. - Naprawdę, zmieniłem się.
- Nie zmieniłeś... - westchnęłam.
- Zmieniłem, dotarło do mnie wiele rzeczy...
- Na przykład co? - przerwałam mu zdenerwowana. Naprawdę chciałam wierzyć, że Zalewski się zmienił, ale coś w głowie podpowiadało mi, że powinnam być ostrożna.
- Że jesteś dla mnie najważniejsza... i Kubuś też. Doskonale wiesz, że traktuję go jak własnego syna. Kocham was.
Nic już nie odpowiedziałam, chyba nie miałam nawet na to najmniejszej siły. Przytuliłam jedynie Filipa i modliłam się, żeby znów mnie nie oszukał. Chciałam stworzyć z nim prawdziwą rodzinę, chciałam, abyśmy z Kubusiem byli dla niego naprawdę ważni, aby tak po prostu nas pokochał.
Położyliśmy się razem w łóżku i od razu mocno wtuliłam się w Zalewskiego. Momentalnie zasnęłam. Przespałam spokojnie całą noc.
Obudził mnie dopiero rano budzik, jak zwykle naszykowałam się do pracy, przygotowałam sobie jakieś jedzenie i pojechałam na komendę. Tego dnia, Filip wręcz uparł się, że mi pomoże i zajmie się Kubusiem. Zgodziłam się na jego pomysł, bo dzięki temu mogłam chociażby trochę dłużej pospać.
Liczyłam, że to będzie najzwyklejszy patrol, taki typowy, który niczym nie różni się od innych, jednak już na odprawie zauważyłam, że nie ma Krzyśka. Zmartwiłam się, ale Jaskowska szybko wytłumaczyła mi, że ten poprosił o dzień wolny. Niestety, miałam ogromnego pecha i zostałam przydzielona do Wojtka. Moje samopoczucie od razu spadło.
Jeździliśmy w zupełnej ciszy po wrocławskich ulicach. Bałam się odezwać nawet słowem, w ogóle cokolwiek zrobić. Czułam się upokorzona, w końcu pracowałam z mężczyzną, który niegdyś tak po prostu mnie zgwałcił. Brzydziłam się i siebie, i go.
Niedźwiecki nagle zrobił coś, czego bym się nie spodziewała. Zmieniając skrzynię biegów przejechał swoją ręką po moim kolanie. Nie chciałam popadać w paranoje, ale czułam, że nie zrobił tego przypadkowo.
- Przestań - powiedziałam stanowczo.
- Nie rozumiem...
- Mógłbyś mnie nie dotykać? - rzekłam i jeszcze bardziej się odsunęłam.
- O co ci chodzi, Zuza? - spytał.
- Nie udawaj - westchnęłam. Niedźwiecki nie zdążył nawet nic odpowiedzieć, bo na całe szczęście tą niezbyt przyjemną rozmowę przerwał nam mój telefon. To była wychowawczyni Kubusia. - Dzień dobry. Coś się stało? - spytałam, odbierając.
- Chciałam tylko dowiedzieć się, czemu pani syna nie ma dziś w szkole?
- Jak to... nie ma?
Zupełnie nie mogłam uwierzyć w jej słowa, przecież Zalewski miał się wszystkim zająć i odstawić Kubusia na lekcje.
- Pani nic nie wie? Nie wie pani, gdzie jest pani syn? - rzekła. - Ma pani jakieś problemy? Nie radzi sobie pani z wychowaniem...
- Kuba zaraz będzie - przerwałam jej i tak po prostu się rozłączyłam. Nie mogłam pozwolić, aby jakaś nauczycielka zarzucała mi, że nie potrafię zajmować się własnym dzieckiem.
Pośpiesznie zadzwoniłam do Filipa. Okazało się, że wraz z Kubusiem wpadli na pomysł, że ten dzisiaj nie pojawi się w szkole i pójdą sobie na plac zabaw. Od razu poprosiłam dyżurnego o przerwę, ten całe szczęście się zgodził, więc wraz z Wojtkiem, którego obecność nie była mi zupełnie na rękę, pojechaliśmy na miejsce wskazane przez Zalewskiego.
Nic nie mówiąc, pośpiesznie wyszłam z samochodu.
- Zuzia - zaczął Filip, jednak nie miałam ochoty słuchać jego wytłumaczeń. Wzięłam Kubusia i nie odzywając się do Zalewskiego poszłam z nim do radiowozu i pojechaliśmy do szkoły.
- A pan jest policjantem? - zwrócił się nagle do Niedźwieckiego mój syn.
- Jestem - odpowiedział.
- I pracuje pan z mamą?
- Pracuję - zaczął. - Nie musisz mówić do mnie ,,pan". Mów wujek Wojtek - uśmiechnął się, a we mnie coś się wręcza zagotowało. Wiedziałam, że Niedźwiecki najwidoczniej chce zbliżyć się do mojego dziecka.
- A czemu mama pracuje z tobą, wujku, a nie z tatusiem?
- Kochanie, tak już jest... - westchnęłam.
Całe szczęście, szybko dojechaliśmy na miejsce i Kuba nie miał nawet czasu, aby zadawać więcej, dość niezręcznych i ciężkich dla mnie pytań. Pomimo tego, że mój syn był już naprawdę inteligentny, nie mogłam zapominać, że to ciągle dziecko i po prostu nie rozumie nie których spraw.
Odstawiłam Kubusia do szkoły i pośpiesznie wróciłam na patrol z Niedźwieckim. Modliłam się, aby czas zleciał mi dość szybko, bo praca w jego towarzystwie nie należała do niczego miłego.
- Co tam, Zuza? - spytał nagle Wojtek, jednak ja postanowiłam mu nie odpowiadać. - Zuza, mówię do ciebie - dodał po chwili.
- Daj mi spokój, proszę.
- Nie musisz od razu być taka niemiła - rzucił.
- Przestań... - westchnęłam szybko.
- To, że Krzysiek cię nie chce, nie oznacza, że od razu musisz się na wszystkich wyżywać.
Przesadził, Niedźwiecki wtedy tak po prostu przesadził. Zatrzymałam gwałtownie samochód i postanowiłam, że muszę powiedzieć mu wszystko, co tak dawno trzymałam w sobie.

Zuza KowalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz