4.14. pytanie

182 13 0
                                    

Patrol na szczęście zleciał nam w miarę spokojnie. Wojtek jakby udawał, że nic się nie stało, kompletnie mnie olał, nie odezwał się nawet słowem, gdy nie musiał, a ja byłam cała sparaliżowana ze strachu. Naprawdę niemiłosiernie się go bałam.
Przerwę spędziliśmy osobno, nie wiem nawet, co robił Niedźwiecki, natomiast ja, z braku sił, po prostu zamknęłam się w łazience i płakałam. Modliłam się, aby reszta patrolu zleciała nam szybko, całe szczęście tak było. Nim się obejrzałam, siedzieliśmy już w pokoju i po zakończonej służbie w niesamowitej ciszy wypełnialiśmy papiery.
- Cześć - rzuciłam odruchowo, gdy już skończyliśmy, a ja miałam zamiar wyjść do domu. Ulżyło mi, że to ostatni patrol z Wojtkiem. Jestem w stu procentach pewna, że nie wytrzymałabym psychicznie kolejnego.
- Poczekaj - odparł, a następnie podszedł do mnie. Serce prawie wyskoczyło mi z piersi ze strachu. Chciałam go jednak zignorować i wyjść, ale ten chwycił mnie mocno za rękę i przyciągnął do siebie. - Zuzia, ej... Posłuchaj mnie.
- Czego chcesz? - spytałam drżącym głosem.
- Mam nadzieję, że nie mówiłaś nikomu o...
- O tym, że mnie zgwałciłeś? - przerwałam mu.
- To nie był gwałt. Wiem doskonale, że sama tego chciałaś - tak po prostu zaśmiał mi się w twarz, a po chwili dodał. - Jeśli komukolwiek o tym powiesz to... zrobię to samo z twoją siostrzyczką.
Po jego słowach wyszłam. Nie miałam siły nawet, żeby dalej tego słuchać. Niesamowicie się bałam, bo wiedziałam, że Wojtek jest zdolny do wszystkiego i naprawdę może skrzywdzić Julkę. Nie mogłam na to pozwolić, więc to tylko upewniło mnie w tym, że nie mogę złożyć na niego zawiadomienia. Stwierdziłam, że chyba będę musiała nauczyć się żyć z tym całym bólem, a nie było to łatwe.
Szybko pobiegłam do samochodu, usiadłam w środku i z braku już jakichkolwiek sił, zaczęłam płakać. Moment później w aucie siedział już Miłosz, który wychodząc z pracy, zapewne zobaczył w jak fatalnym stanie psychicznym jestem.
- Zuza, naprawdę powinnaś to zgłosić - Bachleda cały czas próbował mnie do tego przekonać, jednak bezskutecznie.
- Nie, proszę cię - rzuciłam bezsilna. - Ja chcę o tym naprawdę zapomnieć, nic więcej.
- Wojtek nie powinien pozostawać niewinny...
- Przestań - przerwałam mu. - Skończmy tą rozmowę, proszę cię. Chcę jechać już do domu.- Zuza, jeśli jednak chciałabyś złożyć zawiadomienie, to śmiało.
- Wiem - powiedziałam pośpiesznie. - Dziękuję.
Pożegnałam się z Bachledą i szybko udałam się do domu. Liczyłam, że uda mi się spędzić spokojne popołudnie z Krzyśkiem oraz naszym synkiem, ale wchodząc do domu, zrozumiałam, że najprawdopodobniej nie będzie do końca możliwe.
Już od samego progu mieszkania, na podłodze były porozsypywane płatki róż. Poszłam prostu do salonu, nie ukrywam, bardzo ciekawiło mnie, co się dzieje, a tam zobaczyłam Krzyśka wraz z przepysznie wyglądającą kolacją.
- Z jakiej to okazji? - spytałam.
- Bez okazji, kochanie.
- Gdzie jest Kubuś?
- Spokojnie - rzucił Zapała. - Zostawiłem go u twojego wujka... Pomyślałem, że może spędzimy razem miło czas, tak jak kiedyś.
Uśmiechnęłam się do Krzyśka i usiadłam do stołu, zjedliśmy kolację w naprawdę miłej atmosferze. Niesamowicie cieszyłam się, że w końcu udało nam się chociaż mniej więcej odbudować to, co było tak piękne pomiędzy nami. Wiedziałam, że Zapała to miłość mojego życia i nie zamierzałam nikomu go nigdy oddawać. Czułam się przy nim tak dobrze, bezpiecznie, że nawet zapomniałam o tym, jak skrzywdził mnie Niedźwiecki.
- Smakowało? - spytał po zakończonym posiłku.
- Było przepyszne - rzekłam, a następnie złapałam go mocno za rękę. Postanowiłam, że nadszedł idealny wręcz moment na odrobinę szczerości. - Krzysiek, - zaczęłam - mogę ci coś powiedzieć?
- Oczywiście, kotek. Coś się stało?
Widziałam, że Zapała wyraźnie się zaciekawił, ale chyba też troszkę zmartwił. Naprawdę miałam obawy jak może zareagować na to, co za moment usłyszy. Miałam jednak nadzieję, że to nie zmieni tego, co było między nami.

Zuza KowalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz