6.4. ,,zabawimy się"

130 12 0
                                    

Syn Zalewskiego podszedł do mnie i popatrzył w oczy, a po krótkiej chwili odezwał się:
- Zabawimy się teraz, a twój syn zobaczy, jaką ma puszczalską mamusię.
- Nie przy Kubie... - westchnęłam. Marcel tylko głupio się zaśmiał, a ja nie mogłam nic zrobić, nijak zaprotestować. Byłam pewna, że jest już za późno, gdy zaczął mnie tak po prostu obmacywać po całym ciele. - Nie przy moim dziecku! - krzyknęłam i szybko go odepchnęłam. Nawet nie wiem, skąd znalazłam w sobie tyle siły.
- Suka! - powiedział. - Zajmij się młodym - zwrócił się do swojego kolegi, a ten wyprowadził gdzieś Kubusia.
- Zostawcie go! - rzuciłam, a po moich policzkach poleciały łzy. Momentalnie wstałam z podłogi i chciałam za nim pobiec, ale Marcel przytrzymał mnie, a ja tak po prostu nie potrafiłam mu się wyrwać. - Zostaw mojego syna!
- Trzeba było być grzeczną...
- Miałam pozwolić, żeby moje dziecko widziało, jak mnie gwałcisz?!
- Albo się w tym momencie uspokoisz, szmato - zaczął, łapiąc mnie za szyję. Byłam cała sparaliżowana. - Albo już teraz zgwałcę cię i zabiję! Chcesz?!
- Nie, błagam... Powiedz mi, co zrobicie z Kubą?
- Tego ci jeszcze nie zdradzę, słoneczko - zaśmiał się. - Chłopcy się nim zajmą, bo ja wolę zabawić się z tobą.
Popatrzyłam mu prosto w oczy. Doskonale widziałam, jak bawi go to wszystko, jak kręci go fakt, że ma nade mną pełną kontrolę. Byłam pewna, że zrobię co tylko mogę, żeby moje dziecko przeżyło.
- Pobij mnie, zgwałć... możesz nawet mnie zabić, ale... nie rób krzywdy Kubie, błagam cię - mówiłam przez łzy.
- Zuza, wypuściłbym cię i tego bachora nawet teraz, gdybyś tylko powiedziała, gdzie jest mój ojciec...
- Przecież nie żyje! - krzyknęłam.
- Wszyscy dobrze wiemy, że ta śmierć to jedno wielkie kłamstwo! Zabrał cały towar i kasę, i się gdzieś ukrywa!
- Jaki towar? O co ci chodzi? - spytałam. Zupełnie nie rozumiałam całej sytuacji.
- Jesteś taka głupia czy udajesz?! Nie wierzę, że nie wiesz, czym zajmował się mój ojciec! No chyba, że naprawdę taka tępa szmata z ciebie... Ojciec miał rację, gdy mówił, że nadajesz się tylko do jednego!
Zrobiło mi się tak nagle słabo, miałam wrażenie, że mogę zaraz zemdleć.
- Marcel - westchnęłam obolała.
- Nie udawaj...
- Nie udaję. Słabo mi, naprawdę - rzekłam. - Pomóż, proszę.
- Straciłaś za dużo krwi - rzucił, parząc na moją rękę, która była przecież cała rozcięta. - Przyniosę jakiś bandaż... Nie ruszaj się stąd, bo pożałujesz - powiedział i wyszedł.
Miałam mętlik w głowie, bo z jednej strony byłam wręcz pewna, że zapewne to ostatnia szansa na jakąkolwiek ucieczkę, ale z drugiej bałam się, że jeśli uda mi się wydostać, Marcel i jego ludzie niesamowicie się zdenerwują i zabiją mojego synka, nie mogłam do tego dopuścić.
Nie zdążyłam nawet dłużej pomyśleć, bo do budynku wrócił już młody Zalewski z apteczką i butelką wody. Usiadł koło mnie, ale ja automatycznie się od niego odsunęłam.
- Sama sobie...
- Nie - przerwał mi stanowczo. - Dawaj tą rękę.
Nic nie odpowiedziałam, za bardzo się go bałam. Jedynie posłusznie wykonałam jego polecenie. Chwilę później miałam już wykonany opatrunek.
- Dziękuję - rzuciłam cicho.
- Masz jeszcze wodę - odparł, podając mi butelkę. - Bluza też się przyda... W nocy jest tu zimno - powiedział, a następnie ściągnął swoją bluzę i mnie nią okrył.
Cała się trzęsłam i zupełnie nie rozumiałam, co właśnie się dzieje. Marcel zachowywał się dziwnie miło w stosunku do mnie. Może liczył, że mu zaufam, że powiem coś więcej o Filipie, ale prawda była taka, że ja sama zupełnie nic nie wiedziałam.
- Powiesz mi, gdzie jest mój syn? Błagam...
Młody Zalewski popatrzył na mnie dziwnym wzrokiem, z którego ja zupełnie nic nie potrafiłam wyczytać i dopiero po chwili rzucił:
- Jak będziesz grzeczna, to...
- To co? - przerwałam mu. - Gdzie jest Kubuś?
- Jak będziesz grzeczna, to może jutro go zobaczysz - odparł, wychodząc.
Nie pozostawił mi nawet chwili, żeby cokolwiek odpowiedzieć, o coś spytać. Na dworze robiło się już ciemno, a ja wiedziałam, że czeka mnie długa i bezsenna noc. Nie potrafiłam zasnąć, bo cały czas myślałam o swoim synku, o tym, gdzie jest i czy nic mu nie grozi. Nie przeżyłabym, gdyby cokolwiek złego mu się stało.
Siedziałam na jakimś starym materacu, opierając się o cholernie zimną ścianę i płakałam, tak po prostu. Nie miałam nawet siły, żeby zrobić cokolwiek innego, a poza tym, bałam się, że każdy mój nieprzemyślany ruch może zagrozić mnie albo mojemu dziecku.
Straciłam zupełnie poczucie czasu. Nim się obejrzałam, słońce zaczęło już powoli wstawać. Byłam wykończona, ale nie mogłam nawet zasnąć. Usłyszałam nagle kroki, podniosłam wzrok i ujrzałam tych dwóch facetów, którzy wczoraj jeszcze udawali policjantów i mnie tu zaciągnęli.
- Gdzie jest mój syn? - spytałam słabym głosem.
- Zamknij się paniusiu!
- Marcel mówił, że dzisiaj...
- Nie słyszysz?! - krzyknął, policzkując mnie. - Masz się zamknąć! To dla ciebie - rzucił, a następnie podał mi jakieś ubrania oraz bieliznę. - Ubieraj się!
Ściągnęłam z siebie bluzę, gdy nagle odezwał się drugi z mężczyzn:
- Masz się cała przebrać, bieliznę też.
- Nie będę rozbierać się przy was - odparłam. Ta cała sytuacja była dla mnie co najmniej ohydna, bo doskonale widziałam, jak oni na mnie patrzą.
- Miałaś być grzeczna... - westchnął.
- Odwróćcie się chociaż... proszę.
Całe szczęście, mężczyźni zrobili to, o co ich prosiłam, a ja pośpiesznie się przebrałam.
- Niezła z ciebie dupa - zaśmiał się.
Czułam się okropnie w tych ubraniach. Seksowna bielizna, strasznie obcisła sukienka i szpilki. Nie ubrałabym czegoś takiego, gdybym nie musiała.
- Mam tu siedzieć... w tym?
- Chcesz zobaczyć się ze swoim bachorem? - spytał.
- Nie mów tak o nim, to...
- Chcesz czy nie, suko?! - przerwał mi.
- Chcę - rzuciłam.Mężczyźni podeszli do mnie niesamowicie blisko, a ja po prostu miałam ochotę zwymiotować.
- Zabawimy się teraz i jak nam się spodoba, to zobaczysz tego bachora.
- Słucham?
- Zrobisz nam dobrze, a my w zamian zabierzemy cię do twojego syna - powiedział, łapiąc mnie za pośladki.
Drugi z mężczyzn zaczął podwijać mi sukienkę i całować w szyję. Bałam się i naprawdę nie chciałam tego robić, ale czułam, że tylko w taki sposób będę mogła zobaczyć Kubusia. Mimo tego, że oni mnie zmusili, czułam się jak najzwyklejsza dziwka.

Zuza KowalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz